Turkmenistan, Iran, Azerbejdżan 2014 – dzień 30

17 maj 2014
0 km

Turkmenistan, Iran, Azerbejdżan 2014 – dzień 30

8.00 – 22.00, Kalisz 885 km.

Po przejechaniu dotychczasowego dystansu odległość jaką mamy dzisiaj pokonać to pikuś. Czujemy się jakbyśmy byli już w domu. Wyjeżdżamy z kempingu i wskakujemy na autostradę. Autostrada kończy się za Budapesztem i od tego miejsca tego miejsca toczymy się zwykłymi drogami. Słowacja, kilkanaście kilometrów w Czechach i nasza Polska. Mimo „strefy Schengen” nasz kraj rozpoznaje się od razu, bo takiego nagromadzenia bezsensownych, dublujących się i durnych znaków nie ma nigdzie na świecie. Ktoś „zarabia” na tej głupocie, a my za to płacimy. Na szczęście jest poza Polską cały świat gdzie człowiek odpoczywa od głupoty, radarów, czających się znienacka policjantów i municypalnych strzegących rzekomo porządku.

Land Rover jedzie bezpośrednio do Kalisza, natomiast ja Toyotą podrzucam kumpla do Częstochowy skąd zabiera go rodzina do Białegostoku. Do domu dojeżdżam wieczorem i wyprawa się kończy.

 

Turkmenistan, Iran, Azerbejdżan 2014 – dzień 29

16 maj 2014
0 km

Turkmenistan, Iran, Azerbejdżan 2014 – dzień 29

7.15 – 20.30, Szeged 885 km.

Wczesna pobudka i jedziemy dalej. Kilkadziesiąt kilometrów za Harmanli zaczyna się autostrada i sprawnie docieramy do Sofii. Stolicę objeżdżamy obwodnicą i po 60 km. jesteśmy w Serbii.

Tutaj podobnie jak w na granicy Bułgarii tylko kontrola paszportowa i możemy ruszać dalej. Serbia nie dorobiła się jeszcze autostrady od granicy Bułgarii i do Niszu jedziemy jednopasmówką. Od Niszu wjeżdżamy na wspaniałe i tanie serbskie autostrady. Płatny odcinek od Niszu do granicy węgierskiej to wydatek tylko około 50 PLN. Obwodnica Belgradu też została już ukończona.

Podczas drogi widzimy bardzo wysoki stan wody, w wielu miejscach autostrada jest podmywana, ale na szczęście nie jest zamknięta. Po powrocie do kraju okazało się, że była to ogromna powódź i spowodowała wielkie szkody. Nam udało się przejechać bez problemu.

Obawialiśmy się trochę węgierskiej kontroli, bo zawsze gdy tędy wracałem celnicy dokładnie przeglądali mój samochód. Tym razem Węgrzy nie byli zainteresowani naszymi zakupami (szczególnie z Turkmenistanu i Gruzji). W Szegedzie zatrzymujemy się na obiad, a później szukamy miejsca na nocleg. Niestety tutaj też wszystko jest zalane i trudno znaleźć odpowiednie miejsce na rozbicie namiotów. Pozostaje nam skorzystanie z kempingu za Szegedem.

Nocleg na kemping (6,25 EUR).

Turkmenistan, Iran, Azerbejdżan 2014 – dzień 28

15 maj 2014
0 km

Turkmenistan, Iran, Azerbejdżan 2014 – dzień 28

14.20 – 20.20, Harmanli 311 km.

Miasto tak wciąga, że nie chce się wyjeżdżać. Rano jeszcze obowiązkowa kawa, trochę zwiedzania, dobre jedzonko i po południu możemy ruszać.

Do granicy bułgarskiej jest tylko 250 km, ale wyjazd z Istambułu zabiera nam trochę czasu. Ze względu na remonty niektórych głównych arterii lekko się gubimy. W końcu trafiamy na właściwą trasę i docieramy do przejścia granicznego w Kapikule. Ciężarówki tkwią w długiej kolejce, my na szczęście mamy przed sobą tylko kilka samochodów osobowych.

Odprawa przebiega sprawnie i po chwili wjeżdżamy do Bułgarii. Nikt nie jest zainteresowany kontrolą naszych pojazdów; różnicą między innymi zewnętrznymi granicami unijnymi jest tylko opłata za dezynfekcję pojazdu – 5 USD, która jest zwykłym naciąganiem (mimo, że z kwitem).

Od granicy ciągną się roboty drogowe, ale średnia przelotowa jest rozsądna.

Bułgaria jest bardzo dobrym krajem dla noclegów na dziko; są tutaj duże puste przestrzenie między wioskami, dużo lasów i zieleni. W przeciwieństwie do Polski, gdzie domy ciągną się wzdłuż dróg i nigdy się nie kończą tutaj można zjechać w bok drogi i cieszyć się pustką i ciszą. Tak też zrobiliśmy i zjechaliśmy z drogi w okolicach Harmanli.

Nocleg na trasie.

Turkmenistan, Iran, Azerbejdżan 2014 – dzień 26 i 27

13-14 maj 2014
0 km

Turkmenistan, Iran, Azerbejdżan 2014 – dzień 26 i 27

7.15 – 20.30, Istambuł 945 km.

Jazda po tureckich drogach to sama przyjemność. W Samsun odbijamy od Morza Czarnego i jadąc autostradami docieramy do Istambułu.

Trochę czasu zabiera nam znalezienie noclegu. Większość hoteli i hosteli jest zajęta lub zarezerwowana, dopiero po jakimś czasie trafiamy na rozsądny budżetowo hotelik w centrum.

Wieczór poświęcamy na odpoczynek i spacer po mieście. Mieszkamy w ścisłym centrum Pałac Topkapi zaraz za murami, Hagia Sophia i Niebieski Meczet na wyciągnięcie ręki. Dodatkowo nasza uliczka obfituje w knajpki z dobrym jedzeniem.

Spędzamy wspaniałe dwa dni na odpoczynku, zwiedzaniu miasta, zażywamy regeneracji w hamamie.

Jestem tutaj po raz trzeci, ale Istambuł oferuje tyle atrakcji, że za każdym razem można wracać i odkrywać coś nowego do obejrzenia.

Nocleg w hotelu (20 EUR/dzień).

Turkmenistan, Iran, Azerbejdżan 2014 – dzień 25

12 maj 2014
0 km

Turkmenistan, Iran, Azerbejdżan 2014 – dzień 25

7.50 – 19.30, Degirmenagzi 627 km.

Musimy zrealizować plan szybkiego dotarcia do Istambułu. Tbilisi zostało już za nami, przed nami cała Gruzja, ale zatrzymać postanawiamy się dopiero w Batumi. Przejazd przez Gruzję przebiega sprawnie. Do Batumi docieramy koło południa; to bardzo dobry czas na skonsumowanie dobrego gruzińskiego posiłku. Później jeszcze zakupy wina i możemy wjeżdżać do Turcji.

Wyjazd z Gruzji, podobnie jak wjazd to tylko formalność, bez wysiadania z auta. Wjazd do Turcji przebiega też sprawnie jednak dla celników problemem jest wprowadzanie przeze mnie dwóch samochodów zarejestrowanych na tą samą osobę. Po konsultacjach z szefem celników otrzymuję zgodę na pobyt Land Roverem na 30 dni na terytorium Turcji, natomiast Toyota ma 6-cio miesięczną (standardową) zgodę.

Nie stanowi to dla nas problemu, bo za kilka dni i tak jesteśmy w Polsce.

Z granicy ruszamy rewelacyjnymi tureckimi drogami w stronę Istambułu. Jedziemy wzdłuż wybrzeża Morza Czarnego. Musimy przejechać trochę kilometrów, ale rzadko stawiamy sobie za cel jakiś określony dystans. Dzisiaj podobnie jak na całej wyprawie znalezienie noclegu przed zmrokiem było priorytetem.

Gdy Turcja unowocześniła swoje drogi (a w zasadzie robi to cały czas) pozostało wiele dróg nad Morzem Czarnym, które obecnie nie są używane. „Prostując” główne drogi, przebijając się przez wzgórza zostawia się dawne drogi biegnące nad samym morzem. Właśnie w takich miejscach można znaleźć rewelacyjne miejsce na nocleg. Gdy zjechaliśmy w jedną z takich dróg trafiliśmy nad zatokę, zamkniętą restaurację (jeszcze nie sezon), miejsca na rozbicie namiotów i łazienki. Lepiej trafić nie mogliśmy. Mimo, że restauracja nie była jeszcze czynna właściciel ugościł nas herbatą.

Nocleg nad Morzem Czarnym.

Turkmenistan, Iran, Azerbejdżan 2014 – dzień 24

11 maj 2014
0 km

Turkmenistan, Iran, Azerbejdżan 2014 – dzień 24

7.50 – 23.00, za Tbilisi 673 km.

Wczoraj po burzliwych rozmowach przy apetycznych regionalnych trunkach ustaliliśmy, że chcemy spędzić w wybranym miejscu po drodze trochę więcej czasu. Odrzuciliśmy Tbilisi, bo można tutaj dotrzeć tanim lotem i jest to blisko od Baku. Wybór padł na Istambuł; dosyć oklepane miejsce, ale zawsze pasjonujące i warte pooglądania po raz kolejny.

Wyruszyliśmy rano z Baku, ale po drodze mieliśmy jeszcze do obejrzenia wioskę Lahic. Klimatyczne miejsce zachwalane w przewodnikach i relacjach polskich turystów. Dojazd do wioski trochę trwał, trasa w górach była malownicza jednak sama wioska to totalna porażka. Obecnie jest to miejsce turystyczne, ściąga tutaj masa miejscowych, zachwalane w opisach zakłady kowalskie to zwykłe sklepy z chińszczyzną i kosmicznie drogimi produktami niekoniecznie pochodzenia miejscowego. Próba zjedzenia czegoś rozsądnego na miejscu też spaliła na panewce.

Przyjazd do Lahic oprócz ciekawych krajobrazów po drodze był największą pomyłką i stratą czasu na naszym wyjeździe. Wszystkim, którzy cenią sobie ciekawe miejsca, kulturę i spotkania z ludźmi stanowczo odradzam Lahic; tutaj już tego nie ma, jest tylko komercja.

Z Lahic wróciliśmy na główną M27 i spokojnie zdążaliśmy do granicy z Gruzją. Po drodze w okolicach Qazax trafiliśmy na „sławny” posterunek z policjantami wymuszającymi łapówki. Oczywiście mnie zatrzymali i próbowali wmówić przewinienie, ale ostry tekst z powołaniem się na wyższego urzędnika z Baku skutecznie utemperował ich przestępcze zapędy. Dalszy wyjazd z Azerbejdżanu odbył się bez problemu, bez żadnych kontroli granicznych i opłat oprócz standardowych kontroli paszportów i zajrzenia do auta.

Przed nami Gruzja, najbardziej przyjazny Polsce kraj w tej części świata. Kontrola w iście europejskim charakterze. Paszporty podajemy ślicznej Gruzince, po minucie mamy stempelki i „welcome to Georgia”, celnicy również nie są zainteresowani naszymi samochodami, bo nawet nie zaglądają w kanistry. Piszę kanistry, bo do Gruzji nie wolno wwozić paliwa, a różnica cen między Azerbejdżanem, a Gruzją jest znacząca.

Po miłym powitaniu obieramy za cel Tbilisi. Miasto jest 65 km. przed nami i oglądamy je z okien samochodów, chcemy wyjechać za stolicę i rozlokować się gdzieś przy trasie. Jadąc autostradą znajdujemy w końcu rozsądne miejsce i rozbijamy biwak.

Nocleg przy trasie.