Kazachstan, Kirgistan, Tadżykistan, Chiny 2015 – dzień 28

7 sierpień 2015
0 km

Kazachstan, Kirgistan, Tadżykistan, Chiny 2015 – dzień 28

8.00 – 16.00, Kashgar (Chiny).

Rano idziemy po nasze paszporty i rozpoczynamy nierówną walkę z chińskim pogranicznikiem. Narzuca nam swojego prywatnego przewoźnika i nie daje nam żadnego wyboru. Jedziemy z jego człowiekiem, albo możemy wracać do Kirgistanu. Zauważyłem, że brak własnego samochodu sprowadza turystę do rangi „skarbonki”, którą można potrząsać kiedy się chce i dyktować swoje warunki.

Niestety nic nie możemy zrobić i wsiadamy do chińskiego pick-upa. Za 1 200 KGS od osoby jedziemy do Uluqat gdzie znajduje się właściwy posterunek kontroli granicznej.

Na dystansie 120 km. do Uluqat jest jeszcze jeden posterunek wojskowy, a później wjeżdżamy na duży terminal kontroli granicznej.

Przechodzimy kontrolę paszportową oraz celną. Kontrola bagażu ogranicza się do prześwietlenia plecaków i pobieżnego spojrzenia do ich wnętrza. Wychodzimy z terminala i dopiero wtedy możemy powiedzieć, że jesteśmy w Chinach.

Pierwszą czynnością jest wymiana waluty na yuany. Następnie mamy szczęście i łapiemy taksówkę z Kashgar, która przywiozła kogoś na granicę. Za 50 CNY od osoby jedziemy następne 120 km. do największego miasta regionu – Kashgar. Kierowca zostawia nas w centrum starego miasta; stąd mamy kilka kroków do hostelu. Od dawna już nie korzystałem z różnego rodzaju hosteli i pensjonatów więc zaskoczył mnie tłum i harmider panujący w hostelu. Podróżowanie swoim samochodem nie jest może najłatwiejszą i najtańszą formą turystyki, ale gwarantuje możliwość unikania niechcianych lub niebezpiecznych miejsc i dowolność w wybieraniu miejsc noclegowych. Do Chin dotarliśmy z plecakami i byliśmy zdani na to co oferuje nam miasto.

Wybrany przez nas Kashgar Old Town Youth Hostel był kompletnie zapełniony, ale udało nam się znaleźć 3 miejsca w pokoju dwuosobowym (i tak nie miało to znaczenia, bo posłania były na podłodze) i jedno wolne łóżko w sali wieloosobowej. Odetchnęliśmy z ulgą i mogliśmy myśleć o dalszych planach działania.

Na wieczór pozostał nam tylko spacer po mieście i zajadanie się miejscowymi potrawami.

Nocleg w hostelu (50 CNY).

Kazachstan, Kirgistan, Tadżykistan, Chiny 2015 – dzień 27

6 sierpień 2015
0 km

Kazachstan, Kirgistan, Tadżykistan, Chiny 2015 – dzień 27

9.00 – 17.00, Irkeshtam (granica chińska).

Podczas planowania wyprawy zakładałem wjazd samochodem do Chin. Pół roku temu rozpocząłem rozmowy z chińskim przewodnikiem, który organizuje tego typu wjazdy. Chiny są otwarte na każdy rodzaj turystyki z wyjątkiem turystów zmotoryzowanych, którzy muszą mieć wcześniej przygotowane odpowiednie dokumenty i ciągłą obecność przewodnika w samochodzie. Przewodnik nie jest uciążliwy, gdyż jego obecność nie wpływa na naszą trasę, a zakaz odwiedzania niektórych części Chin obowiązuje wszystkich turystów.

Rozmowy były już bardzo zaawansowane jednak wszystko rozbijało się o koszty, które dla wjazdu małej ilości samochodów (i osób) i na krótki czas były astronomicznie wysokie. Dość powiedzieć, że dla naszej 4 osobowej grupy w 2 samochodach minimalna propozycja oscylowała na poziomie 4 000 EUR. Nasz pobyt miał obejmować około 10 dni co dawało kwotę 100 EUR na dzień dla osoby. Jest to zdecydowanie zbyt wysoka kwota, nie mająca żadnego uzasadnienia i odniesienia do realiów chińskich. Ewidentnie wygląda to na nabijanie kabzy partyjnym kacykom. Przy krótkich wjazdach wprowadzenie własnego samochodu na razie nie ma sensu. Oczywiście przy długich pobytach w Chinach również te pieniądze wędrują do kieszeni nie tych, do których powinny dotrzeć, ale stawki potrafią obniżać się do 10 EUR lub mniej za dzień pobytu.

Wobec takiej sytuacji uzgodniliśmy, że pozostawimy samochody u Sahruha w Osz i wyskoczymy do Chin z plecakami. Zorganizowaliśmy sobie transport do granicy w Irkeshtam (i z powrotem) u miejscowego kierowcy.

Po dobrym śniadaniu w dzielnicy muzułmańskiej (bardziej muzułmańskiej niż inne części Osz) i odebraniu paszportów z wizami rosyjskimi (sprawnie i bez problemu) pojechaliśmy znaną już trasą do Sary-Tash, a następnie dalej na wschód do posterunku granicznego w Irkeshtam. Miejscowy „pirat drogowy” dystans 250 km. pokonał w 4 godziny.

O godzinie 16.00 rozpoczynamy przekraczanie granicy. Opuszczenie Kirgistanu to tylko formalność, później wkraczamy na kilkukilometrowy pas chińskiej ziemi, który można pokonać tylko w samochodzie. Na szczęście do Chin jadą również kierowcy ciężarówek, którzy za parę groszy zabierają nas do swoich samochodów. Docieramy pod chiński terminal, następuje pobieżna kontrola bagażu wraz z dołującą informacją. Okazuje się, że właściwy terminal graniczny znajduje się w Uluqat – około 120 km. od granicy i już dzisiaj nie zdążymy do niego dojechać (kwestia różnicy czasu). Zgodnie z zasadą musimy poczekać do rana. Nasze paszporty zostały zdeponowane, a my zostaliśmy wrzuceni w post-apokaliptyczny krajobraz. Miejsce jest obrzydliwe, rozwalające się budynki, jeden sklep, kilka tanich noclegowni i biegające wokół brudne dzieciaki. Lokujemy się w jednej z noclegowni, obok mamy jadłodajnię. Dobre chińskie jedzonko poprawia nam humory, a odpowiednie zakupy 42 procentowych trunków w sklepiku całkowicie tłumią wcześniejsze złe informacje.

W identycznej jak my sytuacji jest spotkany po drodze Austriak, z którym snujemy wieczorne opowieści.

Nocleg na granicy (200 KGS).

Kazachstan, Kirgistan, Tadżykistan, Chiny 2015 – dzień 25 i 26

4-5 sierpień 2015

Kazachstan, Kirgistan, Tadżykistan, Chiny 2015 – dzień 25 i 26

Pobyt w Osz.

Wolne dni przeznaczamy na spacery po mieście, kosztowanie lokalnych przysmaków w miejscowych knajpkach, zakupy i odpoczynek przed wjazdem do Chin.

Wieczorem mamy spotkanie z Shahruhem. Rozmowy toczą się na różne tematy, jest miło i wesoło.

Wybieramy się wspólnie na miejscowy basen będący zarazem dyskoteką i drogą restauracją. Oczywiście drogą w rozumieniu Kirgizów, a nie Europejczyków. Atmosfera była tam na tyle luźna, że można było zażywać kąpieli, tańczyć i zajadać się dobrymi potrawami w kolejności dowolnej i powtarzalnej.

Oprócz nas była też duża rodzina Kirgizów celebrująca rocznicę ślubu. Tutaj też nie obyło się bez okazania wielkiej gościnności. Zostaliśmy zaproszeni do suto zastawionego stołu i wspólnej biesiady.

Długim toastom, tańcom i rozmowom nie było końca. W takiej oto atmosferze skończył się dzień, a właściwie zaczął nowy, bo chyba wróciliśmy już za dnia.

Nocleg w hotelu (500 KGS/dzień)

Kazachstan, Kirgistan, Tadżykistan, Chiny 2015 – dzień 24

3 sierpień 2015
0 km

Kazachstan, Kirgistan, Tadżykistan, Chiny 2015 – dzień 24

7.30 – 9.00, Osz (Kirgistan)

Dzisiaj priorytetem są sprawy wizowe. Startujemy więc bez śniadania i po godzinie jesteśmy w Osz. Francuzkę zostawiamy w centrum miasta, a my jedziemy do konsulatu rosyjskiego.

Przed konsulatem jest mała kolejka miejscowych po wizę do „ziemi obiecanej”, ale my jesteśmy obsłużeni bez kolejki w innym miejscu i przez oddelegowanego pracownika. Okazuje się, że urzędnik mówi dobrze po polsku, bo spędził jakiś czas w placówce w Warszawie. Dopiero od niego dowiadujemy się o niedawnym wypadku Polaka, który podczas wspinaczki zginął w okolicznych górach. Stało się to na tyle niedawno, iż Rosjanie myśleli, że jesteśmy osobami z tej grupy. Złożenie dokumentów było sprawne i szybkie. Termin odbioru wiz ustalony na czwartek był zgodny z harmonogramem pracy konsulatu. W sumie okazało się, że konsulat w Osz jest najbardziej przyjazny turystom i funkcjonujący w najszerszym zakresie czasu co pozwala na swobodniejsze kształtowanie podróży.

Największy problem i „ciężar” spadł nam z serca więc przyszedł czas na dobre śniadanie. Udaliśmy się do restauracji znajomego Akramona.

Później ruszyliśmy na poszukiwanie rozsądnego cenowo noclegu, bo w Osz musimy spędzić 3 dni. W centrum miasta, przy głównym bazarze trafiliśmy na Hotel Alay.

Dzięki szerokim kontaktom Janusza spotykamy się z Kirgizem Shahruhem, pracownikiem różnych międzynarodowych organizacji pomocowych dla uchodźców. Shahruh aktualnie spędzający urlop był na miejscu i mogliśmy wspólnie powymieniać poglądy.

Wieczorem do naszej grupy dołączają również Francuzi i miło spędzamy pierwszy wieczór w Osz.

Nocleg w hotelu (500 KGS).

Kazachstan, Kirgistan, Tadżykistan, Chiny 2015 – dzień 23

2 sierpień 2015
0 km

Kazachstan, Kirgistan, Tadżykistan, Chiny 2015 – dzień 23

8.00 – 19.00, przed Gulcha (Kirgistan)

Rano zwijamy obóz i podjeżdżamy do miasta na śniadanie. Jak zwykle bywa, wyboru nie ma i są tylko jajka. Czyli zaserwowane mamy dobre europejskie aczkolwiek skromne śniadanko: jajka, chleb i herbata.

Gdy w sklepie pozbywamy się naszych ostatnich somoni widzimy kręcących się turystów koło naszych samochodów. Okazuje się, że grupa trzech Francuzów utknęła w Murgabie i próbują się jakoś dostać do Osz. Po rozmowie zabieram do samochodu jedną osobę, a reszcie udaje się zorganizować miejscowy transport do granicy. Wsiada do mnie miła Marie – urzędniczka pracująca w unijnej komisji d/s uchodźców w Brukseli. Gdy już dobrze się rozkręcamy w różnych politycznych rozmowach nagle urywa się droga.

Wczorajsze opady deszczu spowodowały duże podtopienia i zerwania asfaltu, ale droga była cały czas przejezdna. Dotarliśmy jednak do miejsca z zerwanym mostem i brakiem kilkuset metrów asfaltu. Przed przeszkodą czekało już kilka samochodów osobowych. Właściciele prosili nas o przeciągnięcie na drugą stronę, ale nie było jeszcze nikogo przed nimi kto przejechał i mógł pokazać właściwą trasę. Pozostało nam przespacerować się po brzegu i wyszukać odpowiedniego miejsca do przejazdu. Przecięliśmy rzeczkę długim skosem i wszystko udało się dobrze.

Dojechaliśmy do granicy, gdzie niestety nie było mojego znajomego celnika i zostaliśmy przez innego zmuszeni do zapłacenia kilkunastu dolarów za załatwienie sprawy. W Tadżykistanie funkcjonuje złodziejska zasada opłaty za każdy dzień pobytu, ale nie jest ona pobierana przy wjeździe tylko podróżny jest zaskakiwany przy wyjeździe i zmuszany do wnoszenia tych opłat. Wygląda to o tyle dziwnie, że nie dotyczy poszczególnych turystów tylko pojazdów. Zdecydowanie nie zgadzam się z taką formułą i wielu innych turystów też z tym walczy. W zależności od chęci walki i samozaparcia takie rozmowy na granicy kończą się różnymi kwotami. Szybko uporaliśmy się z problemem i ruszyliśmy na granicę kirgiską.

Tutaj odprawa poszła w europejskim tempie i mogliśmy powitać Kirgistan.

W Sary-Tash uzupełniliśmy zapasy kirgiskich koniaków i ustaliliśmy, że gdzieś po drodze szukamy dobrego miejsca na nocleg. Do Osz mamy 190 km. więc za dnia nie dojedziemy. Udało nam się dotrzeć do Gulcha i nad rzeką o tej samej nazwie rozkładamy biwak.

Do późna w nocy trwały intensywne międzynarodowe rozmowy.

Nocleg nad rzeką Gulcha.

Kazachstan, Kirgistan, Tadżykistan, Chiny 2015 – dzień 22

1 sierpień 2015
0 km

Kazachstan, Kirgistan, Tadżykistan, Chiny 2015 – dzień 22

7.30 – 19.30, Murgab (Tadżykistan)

Gospodarz nie wypuszcza nas bez śniadania. Zawsze w takich sytuacjach czuję się niezręcznie, bo nikt nie chce przyjąć od nas zapłaty, a zwykle też nie mamy czego zostawić. Jestem przeciwnikiem picia, jedzenia i spania na „krzywy ryj”. Wielka gościnność tych ludzi nie usprawiedliwia skąpstwa jakie uprawiają niektórzy pseudo-turyści. Zgodnie ustaliliśmy pewną kwotę i zostawiliśmy ją gospodarzowi. Żegnamy się z Panem Ahwazem i jego rodziną i jedziemy dalej.

Trasa robi się coraz bardziej off-road’owa, brody, długie błotniste podjazdy. Jedzie się świetnie, widoki wspaniałe. Kulminacyjny punkt zostaje nam „podarowany” na końcu trasy. Zjazd do asfaltowego Pamir Highway jest usiany głazami, z dużą ilością błota i ostatnim dziurawym mostem, który musimy uzupełniać trapami. Po zmaganiach z mostkiem wyjeżdżamy na asfalt. Koniec szlaku wypada w okolicach wioski Jelandy; mamy tylko około 20 kilometrów i wjeżdżamy do miejscowych gorących źródeł. Płacimy śmieszne 2 TJS i do woli możemy siedzieć w basenie z gorącą wodą. Najprzyjemniejsze jest to, że na tym pustkowiu jesteśmy tylko my i przyroda wokół nas. Po ablucjach posilamy się w miejscowej stołówce i jak to bywa w Tadżykistanie jest tylko jedno danie do wyboru – rosół wołowy z ziemniakiem.

Wracamy Pamir Highway w stronę Murgabu; asfalt na tym odcinku jest koszmarny i przejazd ciągnie się niemiłosiernie długo. Za zjazdem w Korytarz Wachański nawierzchnia się poprawia. Po małej zupce w Jelandy zjadamy konkretny obiad w Alichur.

Najrozsądniejszym miejscem na nocleg jest Murgab i tam chcemy dotrzeć. Sytuacja trochę się komplikuje ponieważ zaczyna mocno padać i spływają duże fragmenty gruntu na drogę. Na szczęście to początkowa faza deszczu i udaje nam się bez problemu dotrzeć do Murgabu i rozlokować biwak w tym samym miejscu gdzie poprzednio. Kirgiskie koniaki zdecydowanie pomagają przetrwać deszczową i chłodną noc.

Nocleg na trasie.