Kazachstan, Kirgistan, Tadżykistan, Chiny 2015 – dzień 31

10 sierpień 2015
0 km

Kazachstan, Kirgistan, Tadżykistan, Chiny 2015 – dzień 31

18.00 – 20.00, za Jalal-Abad (Kirgistan)

Dzisiaj żegnamy się z Chinami. Po kilkudniowym pobycie i „liźnięciu” małego kawałeczka tego ogromnego kraju już wiem, że trzeba będzie tutaj jeszcze wiele razy przyjechać i pozwiedzać inne rejony Chin.

Wczoraj umówiliśmy przejazd do Irkestham, rano o 8.30 wyruszyliśmy spod schroniska do Uluqat. Razem z nami jechali turyści z Anglii i Japonii.

W Uluqat przeszliśmy standardową odprawę celną, stemple w paszporcie i podstawionym pick-upem dowieziono nas do przejścia granicznego. Tutaj już bez kontroli celnej było tylko spojrzenie na paszporty i jedziemy dalej do posterunków kirgiskich. Przejazd też odbył się w ciężarówkach, które przewiozły nas przez pas ziemi pomiędzy posterunkami. Następnie wysiadka i kawałek trasy na piechotę.

W Kirgistanie jak w Europie tylko kontrola paszportów. Umówiony wcześniej kierowca (ten, który dowoził nas poprzednio) czekał na nas i ruszyliśmy do Osz.

Wyjazd z Chin i ostateczne dotarcie do Osz zabrało nam około 11 godzin. Kierowca dowiózł nas do domu Sahruha, gdzie zostawiliśmy samochody.

Zrobiliśmy porządki w autach, przepakowaliśmy się i po pożegnaniu z rodziną Sahruha pojechaliśmy w stronę Jalal-Abad.

Do zmroku nie mogliśmy pokonać dużego odcinka drogi więc po dwóch godzinach za Jalal-Abad znaleźliśmy na wzgórzach rewelacyjną miejscówkę na nocleg.

Nocleg na trasie.

Kazachstan, Kirgistan, Tadżykistan, Chiny 2015 – dzień 30

9 sierpień 2015

Kazachstan, Kirgistan, Tadżykistan, Chiny 2015 – dzień 30

Pobyt w Kasghar (Chiny).

Dzisiaj też jedziemy obejrzeć jedną z większych miejscowych atrakcji – targ zwierzęcy w Kasghar.

Na szczęście nie jest to już taki problem jak z wyjazdem na KKH. W pierwszej kolejności zaliczamy dobre śniadanko w postaci smakowitych chińskich zup, których nazw nie potrafię przytoczyć.

Później w okropnym upale idziemy na duży bazar, na którym można kupić i sprzedać wszystko. Po ciekawostkach bazaru wsiadamy do taksówki i jedziemy na opłotki miasta na targ zwierzęcy. Za kurs płacimy śmieszne 15 CNY.

Targ zwierzęcy jest niesamowity i mimo bytności na różnych targach w różnych częściach świata mogę potwierdzić, że warto przyjechać do Kasghar. Atmosfera jest tutaj naturalna, handel prawdziwy i nic co się dzieje nie jest skierowane na potrzeby turystów (których i tak naliczyliśmy kilku, razem z nami).

Owce, krowy, jaki i wielbłądy zmieniają w dynamiczny sposób właścicieli, pokrzykiwania sprzedających mieszają się z głosami zwierząt. Dominujący w gorącym południowym powietrzu zapach zwierząt miesza się z zapachem smażonego mięsa oferowanego z wielu straganów. Ludzie ładują kupione zwierzęta na miejscowe akumulatorowe tuk tuki lub nawet spętane wrzucają na skutery. Kilka godzin spędzonych na targu daje nam dużą dawkę ogromnych wrażeń. Tutaj warto było przyjechać.

Powrót okazał się zdecydowanie trudniejszy, bo żadna taksówka nie przejeżdżała w okolicy. Przejście na piechotę w tym skwarze nie wchodziło w rachubę, ale udało się „złapać” tuk tuka (wersja do przewozu ludzi) i dotrzeć do centrum miasta. W tym przypadku za kurs zapłaciliśmy 25 CNY.

Po powrocie serwujemy sobie odpoczynek w cieniu. Temperatura 44ºC zdecydowanie odbiera chęci do intensywniejszych spacerów.

Dzień zaliczamy do bardzo udanych.

Nocleg w hostelu (50 CNY).

Kazachstan, Kirgistan, Tadżykistan, Chiny 2015 – dzień 29

8 sierpień 2015

Kazachstan, Kirgistan, Tadżykistan, Chiny 2015 – dzień 29

9.00 – 18.00, Kasghar – Karakorum Highway (Chiny).

Jedna z większych atrakcji w rejonie Kasghar to przejazd Karakorum Highway do granicy pakistańskiej. Niestety nie mamy swoich środków transportu, ale udało nam się wczoraj zorganizować miejscowy transport i możemy odbyć tą wycieczkę.

Rano podjeżdża po nas taksówka i ruszamy w trasę. Początkowo droga jest łatwa i jedziemy asfaltem. W miejscowości Shufu zatrzymujemy się na śniadanie. Później powoli wkraczamy w wysokie partie Pamiru, a nawierzchnia staje się zdecydowanie gorsza. Ten odcinek drogi pokonuje sporo ciężarówek i samochodów terenowych, ale osobówek nie widziałem zbyt wielu. Nasz kierowca natomiast wiezie nas autem osobowym. Jedzie jak pirat i już po krótkim czasie daje się odczuć konkretne uderzenia kamieni w podwozie i ogólnie niemiłe odgłosy dobiegające z okolic podwozia samochodu.

Trasa jest niesamowita, poprowadzona wąskim paskiem drogi wśród wysokich szczytów nad którymi królują siedmiotysięczniki Kongur Shan i Muztagata. Na całej trasie widać zaangażowanie Chin w budowę nowej drogi. Karakorum Highway budowana jest z wielkim rozmachem; w wielu miejscach droga prowadzona jest na wysokich estakadach powyżej niebezpiecznego i ciągle zmieniającego się nurtu rzek.

W takich oto rewelacyjnych warunkach dojeżdżamy do Jeziora Kala Kul przed masywem Muztagaty. W tym miejscu chwilę odpoczywamy i zawracamy. Mogliśmy dotrzeć do Taxkorgan, ale nie było sensu jechać jeszcze dwóch godzin, bo największe atrakcje były właśnie do rejonu Kala Kul.

W drodze powrotnej doświadczamy potęgi natury; woda przerwała drogę i zatrzymujemy się w małym korku. Trudno jest ocenić głębokość przeprawy i dno, ale znajduje się jeden śmiałek w terenowym Mitsubishi. Po chwili okazuje się, że źle ocenił swoje możliwości, bo topi samochód, a cała reszta oczekujących już wie, że trzeba będzie uzbroić się w cierpliwość. Najpierw udaje się wyratować Mitsubishi, które po wyciągnięciu wygląda niczym akwarium, a później do akcji wkracza ciężki sprzęt, który zaczyna regulować koryto rzeki. Wszystko odbywa się sprawnie, bo koparki i spychacze znajdują się na miejscu (ze względu na budowę drogi). Po godzinie woda zostaje skierowana w inne koryto i najpierw ciężarówki, potem auta terenowe, a na końcu nasza taksówka może przejechać bród.

Z jednej strony to dobrze, że po skończeniu budowy będzie można przebyć ten odcinek wygodnym asfaltem, ale z drugiej strony to wielki żal, że świat staje się betonowo-asfaltowy i zatraca swoją naturalność. Chyba jesteśmy jednymi z ostatnich, którzy jadą lichymi drogami na KKH i muszą używać rozumu do jej przebycia. Przyszłość to asfalt i szybki bolid z niskim zawieszeniem, ale niestety taka jest kolej rzeczy.

Wieczorem już bez przeszkód docieramy do Kasghar. Cała wycieczka trwała 12 godzin i zapłaciliśmy po 200 CNY od osoby.

Kolację serwujemy sobie w knajpce z kurczakami, a późny wieczór spędzamy w lokalnej kawiarni. Udało nam się znaleźć lokal serwujący prawdziwą kawę z ekspresu. Czas mija nam na sączeniu doskonalej kawy i oglądaniu życia codziennego w Kasghar.

Nocleg w hostelu (50 CNY).