Algieria 2016 – dzień 25

23 styczeń 2017
0 km

Algieria 2016 – dzień 25

8.00 – 19.30, Salerno (Włochy)

Wczoraj wieczorem dotarliśmy do Palermo. Była już 22.00, dodatkowo wyjazd na terytorium UE też jest obarczony kontrolą. Nawet jeśli nikt nie jest zainteresowany kontrolą naszych pojazdów to swoje w kolejce należy odstać. Po godzinie, kilku pytaniach o narkotyki i papierosy i wymianie uwag technicznych o samochodach wyjeżdżamy z terminala i jesteśmy we Włoszech.

Przed nami ponad 2 500 km. raczej nudnej podróży przez Europę. Piszę raczej nudnej, ponieważ większość uczestników gdy już jesteśmy w Europie chciałaby szybko dotrzeć do domu i zwiedzanie odchodzi na drugi plan.

W każdej wyprawie przestrzegam żelaznej zasady, że Europę zwiedzamy w drodze do celu, a podczas powrotów staramy się tylko spokojnie dotrzeć do domu. Akurat w tym przypadku plany ułożyły się odwrotnie, bo szybko dotarliśmy do portu w Genui, a dłuższą drogę zostawiliśmy na czas powrotu.

Niestety muszę potwierdzić, że to się nie sprawdza i mimo długiej trasy przez całe Włochy obraliśmy tylko jeden punkt do obejrzenia. Ustaliliśmy, że oglądamy tylko Monte Cassino.

Przez Palermo przejechaliśmy w nocy, wyjechaliśmy tylko poza miasto i zatrzymaliśmy się na nocleg na stacji benzynowej.

Rano ruszyliśmy w trasę i bez postojów dotarliśmy do Salerno, gdzie rozlokowaliśmy się w hotelu La Isla.

Nocleg w hotelu La Isla (22,50 EUR).

Algieria 2016 – dzień 23 i 24

21-22 styczeń 2017

Algieria 2016 – dzień 23 i 24

Pobyt w Hammamet.

Mamy cały dzień na ostatnie zakupy, dobre jedzenie i pozwiedzanie okolic. Nasz kemping jest nad morzem więc wybraliśmy się na spacer. Fale są bardzo duże i zaczynamy się zastanawiać czy uda nam się wypłynąć dziś w nocy do Włoch. Nasz współpodróżnik z Gdańska twierdzi, że przy tym stanie morza nie ma szans na wypłynięcie. Jakoś nie chce mi się w to wierzyć, ale około 15.00 otrzymuję sms od przewoźnika, że w związku ze sztormem prom jest odwołany i wypłynięcie jest przesunięte na jutro rano na 9.00.

Przesunięcie takie nie wpływa na nasze plany i terminy, ale zamiast spędzić noc na promie i wstać wypoczętym rano w Palermo, to musimy wstać jutro o świcie i płynąć cały dzień do Włoch.

Dopłyniemy do Palermo wieczorem i będziemy musieli od razu szukać jakiegoś miejsca noclegowego. Trochę bez sensu, ale w podróżach musimy się godzić na przeciwności i niespodzianki pogodowe.

Na odprawie musimy pojawić się 2 godziny przed wypłynięciem więc zrywamy się o 5.00, zjadamy szybkie hotelowe śniadanie i ruszamy do Tunisu; mamy do pokonania 90 km.

Przed Tunisem tankujemy samochody do pełna i o 7.30 ustawiamy się w kolejce na terminal portowy. Przez dłuższy czas czekamy na wjazd do odprawy, ale gdy już wjeżdżamy wszystko odbywa się sprawnie. Jako turyści z Europy nie wzbudzamy zainteresowania służb tunezyjskich, szczególnie gdy wyjeżdżamy z Tunezji. Przed samym wjazdem na prom kontroli dokonują celnicy włoscy poszukując nielegalnych imigrantów.

Nie tylko nasz prom został wstrzymany i oprócz naszej jest też odprawa innego włoskiego przewoźnika. Wszystko się wydłuża i ostatecznie prom rusza o 12.00; czeka nas około 10 godzin rejsu.

Nocleg na kempingu Jaśmin (6 TND).

Algieria 2016 – dzień 22

20 styczeń 2017
0 km

Algieria 2016 – dzień 22

10.30 – 21.30, Hammamet (Tunezja)

Jesteśmy już całkowicie wolni, nie mamy żadnej eskorty i sami możemy kształtować nasz dzień. Pozwoliliśmy sobie na dłuższe wylegiwanie i w konsekwencji wystartowaliśmy dosyć późno. Nie musimy się nigdzie spieszyć, nie mamy zamiaru raczej niczego oglądać po drodze. Chciałem dotrzeć jedynie do Sbeitli i obejrzeć pozostałości rzymskiego miasta z II wieku n.e. Gdy w 2009 roku wracałem z Libii zabrakło mi kilkanaście minut i odbiliśmy się od zamkniętej bramy. Chciałem to nadrobić w tym roku, ale toczyliśmy się bardzo wolno, w Gafsie zatrzymaliśmy się jeszcze na dobry obiad i nagle okazało się, że do Sbeitli wjechaliśmy o 17.00, a była to właśnie godzina zamykania wykopalisk. Gdy podjeżdżaliśmy pod bramę biletów już nie można było kupić, ale obsługa nas wpuściła i w szybkim tempie zostaliśmy przeprowadzeni po wykopaliskach. Warto było zobaczyć to miejsce, które wygląda imponująca, a to przecież tylko mała część odkopanego miasta.

Ze Sbeitli już bez zbędnych postojów dojechaliśmy do Hammametu i naszego kempingu Jaśmin. Kemping nie znajduje się w samym Hammamecie tylko kilkanaście kilometrów dalej w miejscowości Nabeul.

Spokojna nadmorska miejscowość z dobrymi knajpami i spokojnym kempingiem. Zgodnie z planem dziś nocujemy, a jutro o 23.00 mamy prom z Tunisu do Palermo.

Nocleg na kempingu Jaśmin (6 TND).

Algieria 2016 – dzień 21

19 styczeń 2017
0 km

Algieria 2016 – dzień 21

8.30 – 22.00, Nefta (Tunezja)

Dziś kończy się nasz pobyt w Algierii. Do wieczora musimy dotrzeć do granicy, załatwić wszystkie formalności i wyjechać z Algierii. Cześć ekipy, która wczoraj wyjeżdżała tkwiła na przejściu granicznym 2,5 godziny. Algieria to nie jest kraj, w którym panują korupcyjne zwyczaje na granicach. Tutaj nikt od nas nie wymusza żadnych łapówek więc taki czas spędzony na przejściu granicznym wydawał mi się zbyt długi.

Ruszyliśmy zatem rano w kierunku przejścia w Taleb Larbi. Do pokonania mieliśmy ponad 500 km. więc zadanie nie było takie łatwe. Za Touggourt też warunki nam nie sprzyjały, bo były to tereny oaz i wzdłuż drogi ciągnęły się wioski i miasteczka. W takich warunkach nikt nie pozwalał sobie na szybką jazdę, a dodatkowo progi spowalniające skutecznie gasiły takie zapędy.

Gdy byliśmy już na ostatnich 50 km. żandarmi włączyli koguty, aby szybciej dotrzeć do przejścia.

Nie miałem do końca pewności, ale przejście graniczne pracowało tylko do 20.00 więc dotarcie przed tą godziną miało ogromne znaczenie. Zanim jeszcze zameldowaliśmy się na granicy skorzystaliśmy z algierskiego paliwa i ruszyliśmy na spotkanie biurokracji.

Przekraczałem już setki dziwnych granic na całym świecie i zawsze lubię spotkania z celnikami i żołnierzami. Stosując pewne zagrywki można znacząco przyśpieszyć procedury. Tutaj też sprawnie wypełniliśmy fiszki i ze wszystkimi paszportami w ręce ruszyłem do wszystkich kontroli. Cała akcja zabrała nam 0,5 godziny i było to jedna z najszybszych odpraw jaką pamiętam.

Pożegnaliśmy się z przewodnikami i pojechaliśmy do punktu kontroli tunezyjskiej, który był kilka kilometrów dalej.

W Tunezji wszystko szło dobrze do czasu gdy celnicy wymyślili sobie opłatę za dokument celny na samochód, który zawsze otrzymywałem za darmo. Sytuacja stała się trochę nerwowa, pokrzyczeliśmy trochę na celników i w końcu po godzinie byliśmy wolni. Nie było im to w smak, ale nasz upór i kategoryczna postawa pozwoliły zaoszczędzić trochę pieniędzy.

Było już przed 22.00 więc uznaliśmy, że docieramy do najbliższej Nefty i szukamy noclegu.

W Nefcie udało się jeszcze zjeść tunezyjskiego burgera i wynegocjować nocleg w hotelu Marhala.

Nocleg w hotelu Marhala (28 TND).

Algieria 2016 – dzień 20

18 styczeń 2017
0 km

Algieria 2016 – dzień 20

8.30 – 12.00, Beni Isguen (Algieria)

Do Beni Isguen jest tylko 300 km., ale po drodze jeszcze rozstajemy się z dwoma ekipami, które muszą wcześniej dotrzeć do Polski. W Algierii nie jest to takie proste, ponieważ do granicy również muszą jechać z przewodnikiem i eskortą. Akcję „rozdzielenia” udaje nam się przeprowadzić sprawnie na skrzyżowaniu dróg do Ourgala i Touggourt. Eskorta już czeka, a jeden z przewodników (bo od początku było ich dwóch) wsiada do żandarmów i ruszają do granicy tunezyjskiej.

My jedziemy do Beni Isguen i o 12.00 meldujemy się w rewelacyjnym pensjonacie Akham. Mamy miejsca w tradycyjnych bielonych domach wśród oazy palmowej.

W miastach Mozabitów panują ścisłe zasady zwiedzania; można to robić tylko z miejscowym przewodnikiem i w określonym czasie. Najbliższa tura zwiedzania była o 16.00 więc wystartowaliśmy w miasto zjeść coś dobrego. Trafiliśmy do lokalu, gdzie właścicielem był Algierczyk ożeniony z Białorusinką. Mogliśmy bez problemu przeskoczyć z angielskiego na rosyjski. Uczta była wyśmienita, ponadto restaurator był nieocenionym pomocnikiem w organizacji niezbędnych zakupów na wieczór. W kraju, w którym panuje prohibicja takie kontakty są bezcenne.

O 16.00 podjeżdżamy pod bramę do miasteczka, przejmuje nas przewodnik i opowiada historię i zasady panujące wśród jego społeczności.

Faktycznie na obejrzenie wszystkiego i wysłuchanie ciekawych opowieści wystarczają dwie godziny.

Nocleg w pensjonacie Akham (2 000 DZD).

Algieria 2016 – dzień 19

17 styczeń 2017
0 km

Algieria 2016 – dzień 19

8.00 – 20.00, Hassi-Messaoud (Algieria)

Ustalając plan z przewodnikiem chciałem włączyć do programu zwiedzanie Doliny M’Zab. Wracając do Tunezji Dolinę M’Zab mamy prawie po drodze. Region M’Zab leży wokół miejscowości Ghardaia i jest zamieszkiwany głównie przez Berberów z odłamu islamskiego o nazwie ibadytyzm. Ibadyci wywodzą się z Omanu i są większościowym odłamem islamskim w tym kraju, natomiast niewielkie grupy można też spotkać w Tanzanii, Libii, Tunezji i właśnie tutaj w Dolinie M’Zab. Zgromadzeni wokół doliny zamieszkują siedem miejscowości i potocznie nazywani są Mozabitami. Region ten ze względu na swoją wyjątkową wartość kulturalno-historyczną został wpisany w 1982 roku na Listę UNESCO.

Postanowiłem jeden dzień spędzić w tym rejonie i zgodnie z planem dziś wieczorem powinniśmy dotrzeć do Beni Isguen.

Wyjechaliśmy o rozsądnej porze i ruszyliśmy na północ. Ten odcinek drogi to praktycznie pustka z kilkoma niewielkimi wioskami. Zmiany eskorty przebiegały sprawnie i jechaliśmy szybko, ale niestety na 200 km. przed Hassi-Messaoud żandarmi zwalniają. Powtarza się wersja z naszego dojazdu, mówiąca, iż w tym rejonie eskorta musi ograniczyć prędkość do 60 km/h. Na nic się zdają nasze protesty i próby szybszej jazdy. Do Hassi-Messaoud jedziemy w żółwim tempie.

Gdy już jesteśmy w mieście jasne jest, że nie ma szans na dotarcie do Beni Isguen. Co prawda pokonaliśmy ponad 700 km. i jest to bardzo dobry wynik, ale liczyłem na realizację planu.

Po nerwowej rozmowie telefonicznej z przewodnikiem mam zapewnienie, że jutro do południa dotrzemy do Beni Isguen i uda nam się wszystko zwiedzić, bo miejscowość jest niewielka i jedno popołudnie w zupełności wystarczy.

Akceptujemy sytuację i tak nic nie możemy zrobić. Żandarmi dowożą nas pod hotel o nazwie Petrolier (w centrum przemysłu naftowego jaka może być nazwa hotelu), negocjujemy śmieszną cenę za pokoje i wieczorem wychodzimy na dobrą kolację.

Miejscowi prowadzą nas do najlepszej restauracji w mieście. Początkowo wydaje się, że nie będzie to dobry wybór; ze względu na menu jak i cenę. Okazuje się jednak, że lokal bryluje w potrawach regionu, a ceny są dla nas śmieszne i wcale nie odbiegające zbyt mocno od cen jakie oferują zwykłe knajpki.

Już dawno się przekonałem, że rozbieżności w cenach spotyka się w Europie natomiast w Azji i Afryce lokale o wysokim standardzie nie są wiele droższe od przydrożnych knajp. Widocznie czysty obrus nie jest powodem dla Azjaty lub Afrykańczyka do płacenia 3 razy drożej za posiłek lub ten sam napój. Co ciekawe napoje na których u nas zbija się fortuny tutaj w lokalach są w takich samych cenach jak w sklepie.

Po miłym wieczorze wracamy do hotelu, rozkoszujemy się gorącym prysznicem i dostępem do internetu.

Nocleg w hotelu Petrolier (1 500 DZD).

Algieria 2016 – dzień 18

16 styczeń 2017
0 km

Algieria 2016 – dzień 18

7.30 – 20.00, In Amenas (Algieria)

Rano żandarmi faktycznie pojawiają się zgodnie z wczorajszymi ustaleniami. Znając już system przemieszczania się przez Algierię z ochroną kupujemy tylko zapas bagietek i możemy ruszać.

W tym pustynnym kraju nie ma dużego wyboru co do trasy powrotnej więc musimy jechać tą samą drogą jaką przyjechaliśmy. Żandarmi się nie ociągają więc poruszamy się sprawnie, zmiany po drodze też nie są przedłużane.

Po całodziennej jeździe wieczorem osiągamy In Amenas. Ośmiotysięczne miasteczko i stolica regionu to bardzo dobry punkt na kolację i nocleg. Wjeżdżamy w centrum miasteczka, znajdujemy dobrą knajpę i już jesteśmy zadowoleni. Po posiłku przenosimy się kilkaset metrów dalej do schroniska młodzieżowego.

Niestety standard tego miejsca jest zupełnie nie do przyjęcia, nikt z nas nie ma ochoty korzystać z noclegu w budynku. Musimy jednak już zostać w tym miejscu więc rozkładamy namioty na zamkniętym dziedzińcu. Mimo, że nie korzystamy z miejsc noclegowych to musimy za to zapłacić. Na szczęście nie jest to wysoka kwota, a niezadowolenie rekompensuje szybki internet dostępny w schronisku.

Takim oto sposobem wszystkim zamknęły się usta z pretensjami, a otworzyły się smartfony i laptopy.

Nocleg w schronisku młodzieżowym (600 DZD).

Algieria 2016 – dzień 17

15 styczeń 2016

Algieria 2016 – dzień 17

Pobyt w Djanet.

Po siedmiu dniach na pustyni zamykamy pętlę i wracamy do Djanet. Mamy jeszcze jeden dzień do wykorzystania zanim wyruszymy w drogę powrotną.

W Djanet jesteśmy około południa, przewodnik proponuje nam trekking w lesie skalnym w Tikoubene. Miejsce rewelacyjne i warte obejrzenia jednak po tych kilku dniach bez cywilizacji każdy z nas ma ochotę na ciepły prysznic, dobre jedzenie i łączność internetową. Tak to już jest w obecnych czasach, że bez internetu nie wyobrażamy sobie życia i ta opcja wygrywa.

Dojeżdżamy do Djanet, meldujemy się w Hotelu Zeriba i mamy cały dzień dla siebie. Popołudnie spędzamy na zwiedzaniu miasta i objadaniu się w knajpach.

W trakcie pobytu na pustyni okazuje się, że nasz miejscowy tłumacz oprócz znajomości angielskiego para się również malarstwem i swoje prace wystawia w miejscowym muzeum. Uznałem, że jest to dobra okazja to kupienia czegoś tradycyjnego i oryginalnego.

Wieczorem spotykamy się z tłumaczem w jego domu i kupujemy kilka obrazów. W taki oto sposób domowa kolekcja powiększy się o tuareskie klimaty.

Jutro wyjeżdżamy z Djanet i w związku z tym, że jesteśmy na terenach tuareskich i już w dobrej komitywie z przewodnikiem mamy zapewnienie, iż wyruszymy wcześniej niż zwykle. Start ustaliliśmy na 7.30 więc jeszcze dziś pakujemy do samochodów wszystkie graty zostawiając na jutro tylko niezbędne bagaże.

Dzień nie może się zakończyć bez dobrej kolacji, którą fundujemy sobie w hotelowej restauracji.

Nocleg w hotelu Zeriba (2 000 DZD).

Algieria 2016 – dzień 10, 11, 12, 13, 14, 15 i 16

8-14 styczeń 2017
0 km

Algieria 2016 – dzień 10, 11, 12, 13, 14, 15 i 16

10.00 – 16.00, Tadrart (Algieria)

Rano przyjeżdża po nas przewodnik. Tym razem właściciel agencji turystycznej Pan Tidjani Reggani. Starszy pan – Tuareg urodzony na pustyni i znający każdy zakamarek pobliskiej Sahary.

Jesteśmy zaopatrzeni w wodę i żywność, dolewamy tylko taniej algierskiej ropy (0,60 PLN/litr) i ruszamy w głąb pustyni.

Jedziemy na południowy-wschód od Djanet w najpiękniejszą część Sahary – region Tadrart. Tadrart obejmuje pustynny obszar na pograniczu libijsko-algierskim. Obfituje w różnorodne formy skalne, piasek we wszystkich odcieniach żółci i czerwieni. Oprócz niesamowitych form przyrodniczych Tadrart znany jest ze sztuki naskalnej. W całym parku Tassili ‘n Ajer znajduje się około 15 000 petroglifów i rysunków naskalnych z epoki neolitu. Datowane są one na okres od 7 000 do 6 000 lat p.n.e. Cały obszar został wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.

Po zjechaniu z asfaltu obowiązkowo obniżamy ciśnienie w oponach. W zależności od rodzaju nawierzchni i rodzaju piasku musimy obniżyć ciśnienie nawet do 0,5 bara. Od tego momentu Tidjani ustala nam plan dnia.

Bywa, że dziennie pokonujemy tylko kilkanaście kilometrów. Kilkakrotnie zakopujemy się po osie, wyciągamy się, wykopujemy, podkładamy trapy. Oglądamy niesamowite rysunki i ryty, fotografujemy i nagrywamy filmy, poruszamy się w głębokich wąwozach i po wysokich wydmach. Bywają miejsca, których nasze ciężkie samochody nie są w stanie pokonać i szukamy innych możliwości przejazdu.

Zgodnie ze zwyczajem tuareskim na biwak zatrzymujemy się około godziny 16.00 i mamy wtedy jeszcze ponad 2 godziny na dobrą sesję fotograficzną, przygotowanie posiłku i obozowiska. Przewodnik za każdym razem wybiera rewelacyjne miejsca na nocleg. Dunes Agalati, El Berij, Moulnaga, Tamerzouga, In Tehok, Herisson, Cirque, Oued Injaren to nazwy miejsc naszych biwaków i kilku innych atrakcji przyrodniczych jakie było nam dane obejrzeć. Nie jestem w stanie wymienić wszystkich nazw, ale cała trasa jaką przejechaliśmy była niesamowitą przygodą i doświadczeniem.

Wieczory spędzaliśmy przy ognisku z mocną i słodką miętową herbatą w ręku; w pamięci zostanie nam udział w pieczeniu chleba z ogniska i opowieści Tuaregów.

Wspomnienia z tych 7 dni w Tadrarcie na zawsze zostaną mi w pamięci i myślę, że jeszcze tutaj nie raz przyjadę.

Noclegi na pustyni.