26 styczeń 2018
0 km
6.30 – 21.00, Nenergou (Togo)
Rano budzą nas odgłosy hipopotamów; zbieramy się szybko i ruszamy w dalszy objazd parku. Pobudka o 6.30 pozwala nam na obejrzenie afrykańskiego wschodu słońca. Okazuje się, że przez wszystkie dni, które spędziliśmy w Afryce mieliśmy problem z uchwyceniem wschodu słońca. Poza oczywiście niechęcią do porannego wstawania przeszkodą w Maroku i Saharze Zachodniej bywało zimno i zachmurzenie znad Atlantyku, w Mauretanii oprócz porannych niskich temperatur ciągle wiało i unosił się piasek, w Mali i Burkina Faso nie było już zimno, ale ciągłe wypalanie buszu skutecznie przykrywało poranne niebo. Nagle w Beninie w środku parku okazało się, że niebo jest czyste i poranne słońce ukazało się w całej krasie. Gdy poszukiwałem dobrego miejsca do fotografii nagle pojawiła się rodzina słoni w odległości kilkunastu metrów od nas. W porównaniu do wczorajszego spotkania to było zdecydowanie bliższe i dostarczyło nam dużych emocji. Udało się wykonać sporo zdjęć i nagrań filmowych. W końcu słonie poszły w głąb parku, a my ruszyliśmy dalej. Po kilkunastu kilometrach ponownie natknęliśmy się na następną rodzinę słoni, która pojawiła się nagle na drodze. Trafiło się nam prawdziwe safari.
Bilety kupiliśmy na jeden dzień więc dzisiaj o 14.00 pojawiliśmy się przed bramą wyjazdową. Pożegnaliśmy się z przewodnikiem i pojechaliśmy do Tanguiety.
W wiosce próbowaliśmy zatankować, ale w Beninie zdarzają się problemy z zakupem paliw. Najpierw okazało się, że paliwa nie ma, a później gość na stacji stwierdził, że może nam sprzedać po 20 litrów ON na samochód w podwójnej cenie. Oczywiście wyśmiałem go, bo po pierwsze 20 litrów to dla nas żadne tankowanie, a ceny x2 na pewno nie zaakceptuję. Bez problemów dotrzemy do Togo i tam zatankujemy.
Do Togo wjeżdżamy bocznymi drogami, na granicy stoi słomiana chata, w której żołnierze stemplują nam paszporty, a po kilka następnych kilometrach mamy posterunek celny w którym wnoszę opłatę 7 000 XOF na pojazd i możemy jechać dalej.
Nocleg znajdujemy już po ciemku; zjeżdżamy z głównej drogi kilka kilometrów i rozbijamy biwak na granicy wioski.
Nocleg na trasie.