Mauretania, Mali, Burkina Faso, Benin, Togo 2018 – dzień 24

26 styczeń 2018
0 km

Mauretania, Mali, Burkina Faso, Benin, Togo 2018 – dzień 24

6.30 – 21.00, Nenergou (Togo)

Rano budzą nas odgłosy hipopotamów; zbieramy się szybko i ruszamy w dalszy objazd parku. Pobudka o 6.30 pozwala nam na obejrzenie afrykańskiego wschodu słońca. Okazuje się, że przez wszystkie dni, które spędziliśmy w Afryce mieliśmy problem z uchwyceniem wschodu słońca. Poza oczywiście niechęcią do porannego wstawania przeszkodą w Maroku i Saharze Zachodniej bywało zimno i zachmurzenie znad Atlantyku, w Mauretanii oprócz porannych niskich temperatur ciągle wiało i unosił się piasek, w Mali i Burkina Faso nie było już zimno, ale ciągłe wypalanie buszu skutecznie przykrywało poranne niebo. Nagle w Beninie w środku parku okazało się, że niebo jest czyste i poranne słońce ukazało się w całej krasie. Gdy poszukiwałem dobrego miejsca do fotografii nagle pojawiła się rodzina słoni w odległości kilkunastu metrów od nas. W porównaniu do wczorajszego spotkania to było zdecydowanie bliższe i dostarczyło nam dużych emocji. Udało się wykonać sporo zdjęć i nagrań filmowych. W końcu słonie poszły w głąb parku, a my ruszyliśmy dalej. Po kilkunastu kilometrach ponownie natknęliśmy się na następną rodzinę słoni, która pojawiła się nagle na drodze. Trafiło się nam prawdziwe safari.

Bilety kupiliśmy na jeden dzień więc dzisiaj o 14.00 pojawiliśmy się przed bramą wyjazdową. Pożegnaliśmy się z przewodnikiem i pojechaliśmy do Tanguiety.

W wiosce próbowaliśmy zatankować, ale w Beninie zdarzają się problemy z zakupem paliw. Najpierw okazało się, że paliwa nie ma, a później gość na stacji stwierdził, że może nam sprzedać po 20 litrów ON na samochód w podwójnej cenie. Oczywiście wyśmiałem go, bo po pierwsze 20 litrów to dla nas żadne tankowanie, a ceny x2 na pewno nie zaakceptuję. Bez problemów dotrzemy do Togo i tam zatankujemy.

Do Togo wjeżdżamy bocznymi drogami, na granicy stoi słomiana chata, w której żołnierze stemplują nam paszporty, a po kilka następnych kilometrach mamy posterunek celny w którym wnoszę opłatę 7 000 XOF na pojazd i możemy jechać dalej.

Nocleg znajdujemy już po ciemku; zjeżdżamy z głównej drogi kilka kilometrów i rozbijamy biwak na granicy wioski.

Nocleg na trasie.

Mauretania, Mali, Burkina Faso, Benin, Togo 2018 – dzień 23

25 styczeń 2018
0 km

Mauretania, Mali, Burkina Faso, Benin, Togo 2018 – dzień 23

8.00 – 19.00, Park Narodowy Pendjari (Benin)

Rano szybka pobudka i jedziemy na granicę. Przekraczamy ją sprawnie, pogranicznicy BF stemplują nam paszporty, celnik zabiera dokumenty na pojazdy i wjeżdżamy do Beninu. Tutaj jeszcze szybciej ponieważ dostajemy tylko stemple w paszport, a sprawy celne nie istnieją. To bardzo dobra wiadomość na przyszłość, gdyż jeżeli Benin nie wymaga i nie wystawia żadnych dokumentów celnych na samochody to można w tym kraju pozostawić pojazdy na dłużej bez opłat celnych lub konsekwencji dłuższego pobytu w kraju i narażenia się dodatkowe koszty. Jedynym problemem byłoby znalezienie bezpiecznego parkingu, ale te kwestie są często poruszane na internetowych forach podróżniczych.

Kilka kilometrów za granicą skręcamy do parku i po następnych kilku kilometrach podjeżdżamy pod główną bramę. Wszyscy jesteśmy podekscytowani gdyż jest to dla nas pierwszy park narodowy w Afryce, w którym można spotkać dzikie zwierzęta i jeden z niewielu w Afryce Zachodniej, gdzie zwierzęta w ogóle występują. Niestety Afryka Zachodnia jest miejscem, w którym większość dzikich zwierząt została wybita i obecnie w te rejony jeździ się na spotkania z miejscową kulturą, ale już nie ze zwierzętami. Te rejony są zupełnie inne niż Afryka południowa i wschodnia gdzie nadal przyroda jest mocno obecna. Być może to zbyt duże uogólnienie, ale odwiedzając wielokrotnie te rejony nigdy nie spotkałem wielu zwierząt.

Wjazd do Parku Narodowego Pendjari wiąże się z zakupem biletu i jeżeli przewidujemy nocleg na jego terenie to również z opłatą za skorzystanie z miejsca biwakowego. Jesteśmy tutaj pierwszy raz i mimo, że zostaliśmy zaopatrzeni w mapkę to wynajmujemy przewodnika, który zna miejsca występowania różnych zwierząt. Dolewamy jeszcze wodę do zbiorników, bo przez następne 24 godziny dostępu do czystego źródła nie będzie.

Brama się otwiera i wkraczamy do parku, krążymy po różnych dróżkach; widzimy sporo antylop, dużo pawianów, w pewnym momencie pojawia się stado bawołów afrykańskich. Przed zachodem słońca dojeżdżamy do Pendjari Lodge, bardziej cywilizowanego miejsca z możliwością noclegu w pokoju i ciepłą wodą (tylko gdy uda się uruchomić generator). My dotarliśmy do tego miejsca tylko dla potrzeb obserwacji słoni, które wieczorem regularnie przechodzą w tej okolicy. Faktycznie po chwili w odległości 100 m. mija nas rodzina siedmiu słoni. Pierwszy raz widzę słonie na wolności i robi to na mnie ogromne wrażenie.

Po obserwacji przejeżdżamy na biwak w wyznaczonym miejscu. Znajduje się tutaj platforma obserwacyjna i duży zbiornik wodny z hipopotamami. Atrakcje się jeszcze nie skończyły i w nocy mamy towarzystwo hipopotamów baraszkujących w jeziorze.

Nocleg w parku (3 000 XOF).

Mauretania, Mali, Burkina Faso, Benin, Togo 2018 – dzień 22

24 styczeń 2018
0 km

Mauretania, Mali, Burkina Faso, Benin, Togo 2018 – dzień 22

8.00 – 21.30, Fada-Ngourma (Burkina Faso)

Od dłuższego czasu trochę się wleczemy. Codziennie pokonujemy niezbyt duże dystanse i już jest pewne, że nie dotrzemy do Zatoki Gwinejskiej. Podróżowanie po Afryce nie jest tak oczywiste jak w przewidywalnej Europie. Mamy rewelacyjne autostrady i spowalniają nas tylko korki uliczne i głupie przepisy. W Afryce głupich przepisów nie ma, ale nie ma też autostrad. Setki kilometrów dróg szutrowych lub całkowicie off-road’owych odcinków skutecznie nas spowalniają.

Na dzisiaj założyłem pokonanie większego odcinka, ponieważ na całej trasie mamy asfalt i tylko Ouagadougou po drodze. Stolica Burkina Faso zupełnie nie zachwyciła. Była jedynie dobrym miejscem na zakupy i zjedzenie dobrego regionalnego dania.

Burkina Faso jest krajem gdzie praktykowane jest już voodoo; należy zwracać uwagę przy wykonywaniu fotografii, aby nie narazić się na niepotrzebne kłopoty. Jeden z naszych uczestników robiąc zdjęcia z ukrycia został zauważony i poproszony o wykasowanie ich z aparatu. Warto pamiętać o szacunku dla innych kultur i religii.

Ouagadougou przejeżdża się raczej szybko, nawet w godzinach szczytu. Za stolicą droga też jest pusta, mijamy tylko ciężarówki jadące do Nigru. W Fada-Ngourma zjeżdżamy na trasę do Beninu i wówczas robi się już całkowicie pusto.

Jest już ciemno i jazda w tych warunkach nie jest bezpieczna więc zatrzymujemy się na nocleg gdzieś na trasie na 100 km. przed granicą Beninu. Śpimy już na terenie Rezerwatu de Pama, który jest strefą buforową Parku Narodowego Pendjari, który jest naszym jutrzejszym celem.

Nocleg na trasie.

Mauretania, Mali, Burkina Faso, Benin, Togo 2018 – dzień 21

23 styczeń 2018
0 km

Mauretania, Mali, Burkina Faso, Benin, Togo 2018 – dzień 21

8.30 – 19.00, Bobo-Dioulasso (Burkina Faso)

Przed nami następny nieznany nam kraj – Burkina Faso. Dzisiaj najważniejszy jest przede wszystkim wyjazd z Mali i wjazd do BF. Po trzech godzinach jesteśmy na granicy. Z Mali wyjeżdżamy bez problemów, otrzymujemy pieczątki wyjazdowe, a u celników zostawiam kopię odprawy celnej z wjazdu. Nikt nie żąda żadnych łapówek, cała procedura zabiera około godziny.

Po stronie BF pogranicznicy stemplują nam paszporty w ekspresowym tempie i dodatkowo pojawia się gość, który sprawdza nasze dokumenty szczepień na żółtą febrę. Jedna z osób zapomniała zabrać „żółtą książeczkę” z Polski, ale gość jest zakręcony i raczej nie umie czytać więc spokojnie pokazujemy mu dokumenty innej osoby i wszystko jest ok. Dokument celny na pojazd wypisany też jest szybko i kosztuje tylko 5 000 XOF. Z punktu widzenia uciążliwości procedur granicznych Burkina Faso to bardzo przyjemny kraj.

Z granicy do Bobo-Dioulasso mamy około 130 km. W tym drugim co do wielkości mieście w kraju znajduje się Wielki Meczet z 1893 roku i jest on przykładem tradycyjnego budownictwa glinianego z regionu Sahelu. Nie udało nam się obejrzeć meczetu w Djenne więc liczyłem, iż tutaj uda się zwiedzić ten mniejszy obiekt. Jakież było moje zdziwienie gdy okazało się, że teren meczetu jest zamknięty, a sam budynek jest remontowany. Remont, a w zasadzie odbudowę glinianej konstrukcji wykonuje się co 10 lat i właśnie trafiliśmy na ten moment. I tak byliśmy w lepszej sytuacji niż w przypadku Djenne, bo można było meczet obejrzeć z oddali, a w Mali niestety ze względów bezpieczeństwa nawet nie było szansy na dotarcie w okolice Djenne.

Zostaliśmy trochę w Bobo-Dioulasso, zjedliśmy dobry obiad i pospacerowaliśmy na interesującym głównym targu.

Pod wieczór wyjechaliśmy z miasta i rozbiliśmy biwak zjeżdżając kilka kilometrów z drogi w busz.

Nocleg na trasie.

Mauretania, Mali, Burkina Faso, Benin, Togo 2018 – dzień 20

22 styczeń 2018
0 km

Mauretania, Mali, Burkina Faso, Benin, Togo 2018 – dzień 20

13.30 – 19.00, Koumantou (Mali)

„Sleeping Camel” to bardzo interesujący kemping. Spałem już w wielu dziwnych miejscach, ale to jest wyjątkowe. Nazywam go kempingiem, ale tak naprawdę jest to dawny budynek po jakieś ambasadzie z terenem, na którym można zaparkować, rozbić namiot skorzystać z normalnego prysznica i toalety. Dodatkowo właściciele prowadzą dobrą restaurację gdzie można napić się dobrej kawy. Od wyjazdu z Maroka trudno jest znaleźć miejsce z dobrą kawą więc doceniam taką możliwość.

„Sleeping Camel” graniczy z Ambasadą Niemiec. Ufortyfikowana placówka niemiecka dodawała otuchy, ale również powracało tradycyjne pytanie o bezpieczeństwo. Wjazd na kemping nie był taki prosty. Najpierw wejście przez podwójne metalowe drzwi z ochroniarzami po każdej stronie. Właściciel już o nas wiedział, ponieważ Caspar poinformował, że zmierzamy na kemping. Po ustaleniu ceny za nocleg możemy wjechać na teren kempingu. Nie dysponuje on dużym terenem; w większości jest on wybrukowany więc trudno jest rozbić tradycyjny namiot ze śledziami. W każdym dostępnym miejscu stoją samochody terenowe i motocykle na numerach z całej Europy.

Bamako jest ważnym punktem w drodze przez Afrykę. Spoglądając na mapę można je ominąć i pojechać przez Senegal, a później bardziej na południe przez Gwineę, Sierra Leone i Liberię. Tylko po co to robić. Bamako jest zbyt ciekawe, aby je pominąć. W taki sposób myśli wielu podróżników i po dokładnych przemyśleniach i rozważeniu za i przeciw decydują się na wjazd do Mali. Ja również podjąłem taką decyzję i jej nie żałuję.

Wciskam samochód gdzieś między Toyotę Hiszpana, motocykl Irlandczyka i wielkiego MANA Brytola. Wieczorem siedzimy przy dobrym drinku wśród ekip podróżniczych z różnych stron świata, a dodatkowo co chwilę wchodzą pracownicy okolicznych ambasad na dobrą kolację. Z okolic rozbrzmiewają rytmy z malijską muzyką i gdyby nie brak czasu to wybrałbym się na jakąś okoliczną dyskotekę.

Życie toczy się normalnym trybem i tylko opancerzone drzwi, drut kolczasty i posterunki wojskowe przypominają, że czasem coś się tutaj dzieje.

Po porannej wizycie na targu i spacerze nad Nigrem wyjechaliśmy z Bamako i ruszyliśmy w stronę Burkina Faso. Wyjechaliśmy po południu więc nie mieliśmy szans na większy odcinek. Zrobiliśmy połowę dystansu do granicy BF i przed zmrokiem należało znaleźć miejsce na biwak. W tych rejonach są tylko niewielkie miejscowości, a poza nimi rozciągają się tereny półpustynne z małymi wioskami kryjącymi się gdzieś w głębi zarośli. Wystarczy zjechać w prawo lub lewo i gdy po kilometrze nic nie widać to jest to doskonałe miejsce na nocleg. Tak też zrobiliśmy i w okolicach miejscowości Koumantou zatrzymaliśmy się na noc.

Nocleg na trasie.

Mauretania, Mali, Burkina Faso, Benin, Togo 2018 – dzień 19

21 styczeń 2018
0 km

Mauretania, Mali, Burkina Faso, Benin, Togo 2018 – dzień 19

10.30 – 19.00, Bamako (Mali)

Dzisiaj przed nami następna wielka przygoda. Mamy zamiar dotrzeć do stolicy Mali – Bamako. Bamako jest największym miastem w Mali i mimo, że nie posiada zbyt wielu zabytków jest atrakcją samą w sobie. Ogromny Niger, Wielki Meczet, prawdziwe afrykańskie targowiska i miasto, które nigdy nie zasypia i ciągle się bawi. Na pewno czegoś z tego doświadczymy.

Pierwsze 100 km. drogi od Manantali nadal utwierdza mnie, że jesteśmy w biednej Afryce; do Kity jedziemy po szutrach. Później zaczyna się asfalt i pojawiają się nawet opłaty drogowe, które czasem muszę zapłacić, a czasem kończy się to uśmiechem i przyjaznym machnięciem. Generalnie gdy pojawia się asfalt to jest on w bardzo dobrym stanie, opłaty drogowe są kwotami całkowicie akceptowalnymi, natomiast największą udręką są spowalniacze na granicach wiosek, które skutecznie zmniejszają nam średnią podróży. W Mali od granicy mauretańskiej do Bamako w każdej wiosce znajdują się „leżący policjanci”, od Bamako do Burkina Faso już jest lepiej, ale piesi na poboczu i tysiące motorków również nie pomagają.

Caspar polecił mi kemping o nazwie „Sleeping Camel” znajdujący się zaraz za Nigrem w dzielnicy ambasad. Kemping prowadzony jest przez Australijczyka i Amerykanina i aktualnie jest chyba najlepszym budżetowym miejscem dla podróżników.

Do Bamako wjeżdżamy pod wieczór i mimo dużego ruchu bardzo sprawnie się poruszamy. W miastach, w których ruch uliczny nie jest sterowany sygnalizacją świetlną z reguły nie ma korków i jest łatwiej się poruszać. Kraje biedne nie posiadają dużo sygnalizacji świetlnej i jeździ się w nich dobrze; my niby tak rozwinięci niestety jesteśmy w tym temacie bardzo zacofani i przez to tkwimy w korkach. W Bamako światła są w rozsądnej ilości i dzięki temu szybko przejeżdżamy przez centrum, przekraczamy Niger i trafiamy do dzielnicy ambasad.

Skręcamy w pierwszą ulicę za rzeką i na skrzyżowaniu wita nas opancerzony pojazd wojskowy z grupą mocno uzbrojonych żołnierzy w kamizelkach kuloodpornych. Mali jest targane konfliktami, walką między Tuaregami i różnymi grupami islamskimi związanymi z ogólnie pojętym terrorem islamskim. Duża północno-wschodnia pustynna część kraju nie jest kontrolowana przez rząd centralny. Wypełniane przez nas oświadczenia w Mauretanii o świadomości wjazdu do kraju, który nie sprawuje kontroli nad swoim terytorium też dają do myślenia. Nie zdziwił mnie zatem widok wojskowych pojazdów i uzbrojonych po zęby żołnierzy. Wjechaliśmy w strefę chronioną bardziej niż inne miejsca. Po kilku minutach jesteśmy pod „Śpiącym Wielbłądem”.

Nocleg na kempingu (3 000 XOF).

Mauretania, Mali, Burkina Faso, Benin, Togo 2018 – dzień 18

20 styczeń 2018

Mauretania, Mali, Burkina Faso, Benin, Togo 2018 – dzień 18

Pobyt w Manantali

Nasz pobyt w Manantali udało się zgrać z dodatkową atrakcją. Caspar jest wielkim społecznikiem i osobą, która pomaga okolicznym mieszkańcom w wielu dziedzinach życia. Założył fundację, która zajmuje się naprawą pomp wodnych znajdujących się w odosobnionych wioskach rozrzuconych na zalewie Manantali. Właśnie dzisiaj wybiera się do jednej z wiosek i otrzymaliśmy zaproszenie na wspólny wyjazd.

Wyruszamy rano; Caspar zabiera nas do swojej toyoty, wrzucamy nowe pompy do wody, sporo narzędzi i jedziemy na nabrzeże. Płyniemy łódką, a w zasadzie dziurawą łajbą. Płyniemy 3 godziny, które urozmaicone są rozmowami, fotografowaniem, filmowaniem i ciągłym wylewaniem wody z łódki.

We wiosce spotkanie ma charakter rytuału, gdzie wita nas starszyzna , są przemowy,  podziękowania i wręczanie podarków dla Caspara. Każdy rozchodzi się do swoich prac; ekipa remontowa naprawia i wymienia pompy, my mamy wolną rękę i zgodę na fotografowanie i nagrywanie życia osady.

Po kilku godzinach naprawy są wykonane i wszyscy jesteśmy zaproszeni na dziękczynną ucztę przygotowaną przez miejscowe kobiety. Dodatkowo wszystko jest okraszone musującym palmowym winem, które do złudzenia przypomina w smaku tanie wino musujące kupowane na Sylwestra. Następne 3 godziny zabiera nam powrót i popołudniem docieramy z powrotem na kemping.

Dzięki Casparowi doświadczamy niesamowitej przygody i możliwości wniknięcia głębiej w codzienne życie Malijczyków. Mieliśmy szczęście pojawić się w stosownym czasie w Manantali i być zaproszonym na przygodę.

Wieczorem dopełnieniem szczęścia jest rewelacyjna kolacja w knajpie u „Mammy”. W centrum Manantali jest kilka knajpek, ale w jednej Caspar nauczył właścicielkę przygotowywać oryginalne belgijskie frytki, które w połączeniu z jej daniami mięsnymi i rybnymi są wybitnymi osiągnięciami kulinarnymi.

Po kolacji pozostało się tylko wykąpać w Bafingu; Caspar nigdy nie widział w tym miejscu krokodyli, a hipopotamy pojawiają się rzadko więc było raczej bezpiecznie.

Nocleg na kempingu (2 000 XOF).

Mauretania, Mali, Burkina Faso, Benin, Togo 2018 – dzień 17

19 styczeń 2018
0 km

Mauretania, Mali, Burkina Faso, Benin, Togo 2018 – dzień 17

6.00 – 11.00, Manantali (Mali)

Stoimy na samym nabrzeżu i rano po błyskawicznej pobudce i zwinięciu biwaku pierwsi wjeżdżamy na prom. Rzekę przekraczają z nami jeszcze dodatkowo 2 samochody więc tłoku nie ma. Ku mojemu zdziwieniu prom przepływa na drugą stronę Bafingu, a nie Bakoya. Może to dziwnie zabrzmi, iż nie przepłynęliśmy na drugą stronę rzeki, ale Bakoy razem z Bafingiem tworzą w tym miejscu rzekę Senegal i prom krąży między tymi trzema rzekami. Okazuje się jednak, że najczęściej pływa do Bafoulabe, które jest nad Bafingiem, ale po stronie, która nam nie odpowiada. Przeprawa jest bardzo szybka, po kilkunastu minutach zjeżdżamy z promu i gdyby nie spojrzenie na nawigację uważałbym, że wszystko jest ok. Szybko orientuję się, że teraz musimy dostać się na drugi brzeg Bafinga, a prom tam nie kursuje. Ratuje nas kierowca samochodu, który z nami płynął; każe za sobą jechać i po kilku kilometrach doprowadza nas do Mahiny. Mahina, wioska z kolejowym mostem, który przekraczamy o świcie. Przejazd po torach kolejowych ze świadomością, że coś może pojechać z naprzeciwka jest niewątpliwie ekscytujące. Wszystko kończy się dobrze i po wjechaniu na asfalt mamy przed sobą 90 km. pięknych krajobrazów i malowniczych wiosek. Wszystko to okraszone wschodem słońca.

Przed południem docieramy na Cool Camp w Manantali. Właściciel, Caspar z Holandii po objechaniu dużej części świata właśnie w Manantali znalazł zakątek, w którym osiadł. Stworzył tutaj wspaniałe miejsce do wypoczynku, całkowicie bezpieczne z kempingowymi udogodnieniami, których nie znajdzie się w okolicy.

Postanowiliśmy zostać w tym przyjemnym miejscu przez dwa dni. Po ostatnich trudach wypoczynek zdecydowanie się nam należał.

Nocleg na kempingu (2 000 XOF).

Mauretania, Mali, Burkina Faso, Benin, Togo 2018 – dzień 16

18 styczeń 2018
0 km

Mauretania, Mali, Burkina Faso, Benin, Togo 2018 – dzień 16

11.00 – 19.00, przeprawa na Bakoyu (Mali)

Rano rozpoczynamy procedurę odprawy celnej. W placówce znajduje się dwóch celników; wyższą i niższą rangą. Od razu daje się zauważyć, że zbyt dużo pracy nie mają i odprawy celne zdarzają się sporadycznie, z reguły jak pojawiają się tacy zwariowani turyści jak my. Szef zajmuje się papierami, a młodszy gotowaniem i parzeniem słodkiej i mocnej mięty, którą cały czas mnie częstują.

Szef sprawnie przygotowuje dokumenty na jedną z Toyot, wpłacam odpowiednią kwotę w EUR i sprawy są załatwione. Nie było najmniejszej próby wyłudzenia łapówki, czy sugestii w tym kierunku; zapłaciłem obowiązującą stawkę. Gdy przeszliśmy do odprawy drugiej Toyoty pojawił się problem, gdyż zgodnie z obowiązującym prawem jako właściciel nie mogę wprowadzić do Mali więcej niż jednego pojazdu. Utknęliśmy w martwym punkcie i rozpoczęliśmy rozmowę o życiu w Europie i Mali, o zwyczajach i popijaliśmy pyszną herbatkę. Wyjaśniałem celnikowi, że jedziemy do Burkina Faso, a potem dalej i nie możemy się już cofnąć do Mauretanii. Teoretycznie użytkownik drugiej Toyoty powinien posiadać notarialne potwierdzenie użytkowania mojego pojazdu. Jednak tego nie mamy, bo tutaj jest Afryka i nikt nie robi problemów w kwestiach dokumentów. Chodzi mi po głowie jakaś łapówka, ale mocno się waham, bo celnik sprawia wrażenie uczciwego człowieka. W toku rozmów ustalamy, że napiszę w języku polskim potwierdzenie użytkowania, a celnik dołączy to do dokumentów. Po chwili wszystko jest gotowe, płacę ponownie taką samą kwotę jak za pierwszą Toyotę i możemy legalnie poruszać się po terytorium Mali.

Na razie to jest połowa drogi, gdyż jeszcze musimy podstemplować paszporty w wiosce Aourou, która znajduje się następne 60 km. dalej na południe. Podobnie jak wczoraj droga nie istnieje i walczymy w warunkach pustynno-sahelowych pokonując koryta wyschniętych rzek i wioski, w których mieszkańcy wskazują nam właściwy kierunek.

Po następnych 2 godzinach jesteśmy w Aourou, które niczym nie różni się od mijanych wiosek; jest tak samo biedne i egzotyczne, ale istnieje jako kropka na mapie. Pogranicznicy mają problemy z pisaniem i czytaniem więc opisanie całej naszej grupy i podstemplowanie paszportów zabiera następną godzinę.

Po tych dwóch procedurach możemy powiedzieć, że jesteśmy w Mali. Co prawda już od 100 km. na jego terytorium, ale dopiero teraz formalnie.

Odpalamy Toyoty i jedziemy do pierwszego większego miasta Kayes. Oczywiście dojechanie do niego zabrało następne ponad dwie godziny, gdyż podobnie jak do tej pory przedzieraliśmy się off-road’owo przez półpustynię.

Kayes położone nad rzeką Senegal jest całkiem przyjemnym miejscem. Dokonaliśmy tutaj wymian walutowych, można było skorzystać z bankomatów i zjeść dobry posiłek. Miejscowy targ też był bardzo ciekawy.

Naszym celem jest wioska Manantali nad rzeką Bafing, gdzie znajduje się kemping prowadzony przez Holendra. Gdy wyjeżdżamy z Kayes zapada już zmrok; na tej szerokości geograficznej noc przychodzi szybko i po kilku minutach jest całkowicie ciemno. W tym jednym z najbiedniejszych krajów świata nie ma latarni przy drogach i żadnych świateł w okolicznych glinianych domkach więc oprócz asfaltu, którego się trzymamy nie mamy żadnych punktów orientacyjnych.

Do Manantali mamy 230 km. i jadąc ostrożnie mamy szansę tam dotrzeć po 4-5 godzinach. O godzinie 19.00 docieramy nagle do końca drogi i cały nasz plan bierze w łeb.

Dojechaliśmy do przeprawy promowej na rzece Bakoy, droga nagle się skończyła, nie ma mostu i nie ma promu. Wśród czarnej nocy próbujemy znaleźć jakieś informacje i dogadać się z miejscowymi. Po dokładnym przyjrzeniu się nawigacji widać, że jesteśmy na prawym brzegu Bakoy, który razem z Bafingiem tworzy właśnie Senegal. Prom kursuje do 18.00 więc rozkładamy biwak na nabrzeżu i czekamy na pierwszą przeprawę o 6.00 rano. Gdy już na dobre balujemy prom się pojawia i o 21.00 wykonuje ponadplanowy kurs; mocno to nas zaskakuje i nie dajemy rady się załadować. Trochę szkoda, ale popłyniemy już jutro.

Nocleg na trasie.

Mauretania, Mali, Burkina Faso, Benin, Togo 2018 – dzień 15

17 styczeń 2018
0 km

Mauretania, Mali, Burkina Faso, Benin, Togo 2018 – dzień 15

8.00 – 19.00, Bafarara (Mali)

Za Sangrafą wkraczam w nieznane mi rejony. Podczas pierwszej wizyty w Mauretanii odwiedziłem pobliską Moudjerię ze stanowiskiem krokodyla, ale dalej się nie zapuszczaliśmy, bo awaria samochodu kumpla uniemożliwiła nam wizytę w Mali.

Tym razem nadrabiam zaległości i mam nadzieję, że uda się nam obejrzeć ten kraj. W Kiffie skręcam na południe w kierunku Kankossa. Niedawno został tutaj położony asfalt więc podróż jest komfortowa. Jedynym minusem jest wysoka temperatura, chociaż w okresie zimowym i tak nie ma co na nią narzekać. Na ostatnim posterunku przed Kankossą dostajemy obstawę żandarma w prywatnym samochodzie, który ma nas dowieźć do posterunku celnego. Celnik sprawy załatwia w ekspresowym tempie i możemy jechać dalej. Z Kankossy wyprowadza nas szef żandarmerii; wywozi nas na opłotki miejscowości i wskazuje ręką drogę na azymut. W tamtym kierunku jest wioska Hamoud z ostatnim postem pograniczników , którzy ostemplują nam paszporty i wypuszczą do Mali. Przed nami 50 km. off-road’u bez jakichkolwiek oznaczeń i bez widocznych śladów samochodów lub jeśli już są to rozchodzą się we wszystkich kierunkach. Cały czas jedziemy na azymut pomagając sobie nawigacją, dzięki której widzimy nasz punkt docelowy.

Po prawie dwóch godzinach docieramy do Hamoud; zajeżdżamy do pograniczników i zaczynamy procedurę wyjazdową. Zawsze przebiega to płynnie, bo polega na ostemplowaniu paszportów i droga wolna. Niestety przy wyjeździe do Mali należy wypełnić dokument w języku francuskim o świadomości wjazdu do kraju niebezpiecznego, który nie jest kontrolowany przez państwowe służby. Oczywiście rozumiemy powagę sytuacji, ale cała sytuacja jest dziwna. Proszę pogranicznika o segregator z tymi oświadczeniami i widzę, że w ostatnich 2 miesiącach wyjechało tędy kilkunastu Europejczyków. Chcieli nas trochę wystraszyć, ale chyba się nie udało; piszemy oświadczenia, podpisujemy i po sprawie.

Sytuacja się powtarza, drogę też mamy wskazaną na azymut, Mali jest kilka kilometrów przed nami. Mamy dojechać do pierwszej większej miejscowości i tam się zameldować. Otoczenie natychmiast się zmienia, prostokątne domki zamieniają się w okrągłe chatki kryte strzechą, widać, że to inny kraj.

Spoglądając w nawigację widzę, że kilkukrotnie przekroczyłem granicę mauretańsko-malijską; kluczę między różnymi osadami, przekraczam suche koryta okresowych rzek (latem w czasie pory deszczowej przejechanie tędy może być niemożliwe). Trasa jest rewelacyjna, daje się odczuć prawdziwą dziką Afrykę. Kluczę tak przez około 60 km. i w końcu docieram do Bafafory. Tutaj znajduje się posterunek celny, w którym się zatrzymujemy.

Zrobiło się już ciemno, musimy się zatrzymać, bo jazda po zmroku w tych warunkach nie jest możliwa. Rozbijamy biwak przy celnikach i jesteśmy zaproszeni na posiłek, który przygotowali dla nas.

Tak oto wita nas ten najbardziej niebezpieczny kraj świata.    

Nocleg w na posterunku celnym.

Mauretania, Mali, Burkina Faso, Benin, Togo 2018 – dzień 14

16 styczeń 2018
0 km

Mauretania, Mali, Burkina Faso, Benin, Togo 2018 – dzień 14

8.30 – 20.00, przed Sangrafa (Mauretania)

Po śniadaniu ruszamy do Ambasady Mali. Pracę zaczynają tutaj nieśpiesznie, od godziny 10.00. Przed ambasadą pojawiamy się jeszcze przed pracownikami i jesteśmy dzisiaj jedynymi turystami aplikującymi o wizy. Atmosfera w placówce jest bardzo miła, pani konsul obsługuje nas sprawnie i szybko. W utrzymaniu miłej atmosfery pomaga zapewne unoszący się zapach marihuany. Po godzinie odbieramy paszporty z wizami; w naszym przypadku wersja 3 miesięczna z dwukrotnym wjazdem, koszt 6500 CFA.

Po formalnościach jedziemy jeszcze do portu rybackiego gdzie przez dwie godziny chłoniemy miejscowy koloryt. Port jest niesamowitym miejscem i oprócz możliwości zakupu świeżych owoców morza jest ogromną dawką doznań kulturowych i węchowo-wzrokowych. Idealne miejsce dla fotografa i filmowca.

Na wylocie z miasta odwiedzamy również targ zwierzęcy. Wielbłądy, bydło, osły, muły, wszechobecny pył, handlowanie, kupiectwo i prawdziwe targowanie się Maurów robią ogromne wrażenie. Jestem tutaj drugi raz i nieodmiennie fascynuje mnie to miejsce.

Z Noakchott wyjeżdżamy na południowy-wschód tzw. „drogą nadziei”. Prowadzi ona przez pustynne i urokliwe miejsca. Zgodnie z zasadą panującą w Mauretanii nocleg lepiej zorganizować przy posterunku żandarmerii. Gdy byłem tutaj w 2011 roku próbowaliśmy się zatrzymywać w innych miejscach, ale zawsze żołnierze bądź żandarmeria wyjeżdżali po nas i zabierali nas na swój posterunek. Uzasadniali to naszym bezpieczeństwem. Nie chciałem sprawdzać czy nadal obowiązuje ta zasada więc od razu wolałem zatrzymać się na posterunku. Wybór takiego miejsca niczym nie różnił się od innych, ponieważ posterunki są usytuowane z dala od miejscowości, a my również możemy rozbić biwak zdecydowanie poza obrębem posterunku. W każdym przypadku zawsze znajdujemy się na pustyni, co nam bardzo odpowiada.

W Aleg minęliśmy posterunek na rozjeździe do granicy senegalskiej i przez następne ponad 100 km. nie było żadnych posterunków. Było już ciemno, gdy przed Sangrafą zatrzymaliśmy się na posterunku, na którym rozbiliśmy biwak.

Noclegi na pustyni.

Mauretania, Mali, Burkina Faso, Benin, Togo 2018 – dzień 13

15 styczeń 2018
0 km

Mauretania, Mali, Burkina Faso, Benin, Togo 2018 – dzień 13

10.00 – 17.00, Noakchott (Mauretania)

Jutro jest wtorek i musimy pojawić się w Ambasadzie Mali w Noakchott. Wyruszamy bez pośpiechu, bo trasę znam i jest ona całkowicie pusta. Mamy do pokonania prawie 500 km. płaskiej i gorącej pustyni. Do Noakchott docieramy o 15.00, zjadamy dobry posiłek w jednej z restauracji. Korzystamy tam z szybkiego wi-fi i dodatkowo właściciel pokazuje nam drogę do Ambasady Mali. Jutro już bez zbędnego poszukiwania podjedziemy rano i załatwimy wizy.

Podczas poprzednich wizyt w Noakchott spałem zawsze w Oberży Menata; całkiem dobre miejsce w centrum miasta. Tym razem skorzystaliśmy z polecenia właściciela Bab Sahary w Atarze i pojechaliśmy na nowy kemping nad Atlantykiem. Kemping Terijt znajduje się za portem i targiem rybnym, aktualnie jest to ostatni obiekt na tej ulicy. Piszę aktualnie, gdyż Noakchott rozwija się w szybkim tempie i za jakiś czas lokalizacja ta nie będzie już na końcu ulicy.

Kemping oferował dobre warunki, niestety nie mogliśmy się połączyć z wi-fi. Niewątpliwie dla turysty jest to problem.

Nocleg na kempingu (2 500 MRO).

Mauretania, Mali, Burkina Faso, Benin, Togo 2018 – dzień 12

14 styczeń 2018
0 km

Mauretania, Mali, Burkina Faso, Benin, Togo 2018 – dzień 12

9.00 – 19.00, Atar (Mauretania)

Dzisiaj wyruszamy na objazd okolicznych atrakcji. Przed nami kilkaset kilometrów szutrów i trudnych odcinków piaszczystych. Mamy zamiar dojechać do Chinguetti, Ouadane i Guelb er Rachat bardziej znanego jako „Oko Afryki” lub „Oko Sahary”.

Startujemy rano w kierunku „Oka Afryki”. Po drodze mijamy piękną Przełęcz d’Amogjar, za która kończy się asfalt i wjeżdżamy w szutry. Droga nie jest trudna, ale w warunkach „tarki” odkręcają się wszystkie śrubki w samochodach. Chinguetti zostawiamy na drogę powrotną i jedziemy do Ouadane. Ouadane i Chinguetti wraz z dwoma miejscowościami na południu Mauretanii wpisane są na listę dziedzictwa kulturowego UNESCO. Zdecydowanie ciekawsze jest Chinguetti; od swojego powstania w VIII wieku było ważnym ośrodkiem kulturowym i handlowym na trasie karawan przemierzających Saharę. Ouadane natomiast powstało w XII wieku, ale przetrwało tylko dwa wieki i później podupadło; ten upadek jest widoczny do dzisiaj. Ouadane jest ostatnią osadą w tej części Sahary, dalej na wschód jest tylko niezamieszkała część pustyni rozciągająca się do granicy z Mali. Mimo, że to ostatnia większa osada jest ona opuszczona i nie widać tutaj zbyt wielu oznak życia.

Odmeldowaliśmy się na ostatnim posterunku żandarmerii i wjechaliśmy w trudny odcinek pustynny do „Oka Afryki”. Teoretycznie mamy 20 km., ale droga jest niewidoczna i jedziemy tylko na azymut klucząc między wydmami. Walczymy tak przez godzinę i w końcu próbując po raz kolejny wyjechać z labiryntu wydm zakopujemy się na dobre.

Odkopywanie i powolne przesuwanie się do przodu trwa przez następne dwie godziny. W końcu uwalniamy się z kopnego piasku i wjeżdżamy na powierzchnię twardszą. Nawierzchnia nie różni się zasadniczo od poprzedniej, ale podstawową kwestią na piasku jest zachowanie odpowiedniej prędkości i obrotów silnika. Gdy wszystko jest na właściwym poziomie samochód jest w stanie przejechać po trudnych odcinkach; gdy tylko lekko odpuścimy gaz natychmiast możemy się zakopać. My cały czas kluczyliśmy między wydmami szukając przejazdu i nie mając pewności co nas czeka za następną wydmą. Na pewno nie było to bezpieczne więc podjąłem decyzję o powrocie.

„Oko Afryki” nas pokonało, ale bezpieczeństwo jest najważniejsze. Wracamy tą samą drogą i przed zachodem słońca udaje się na obejrzeć wspomniane Chinguetti.

Po następnych 80 km. jesteśmy z powrotem w Atarze na naszym kempingu. Dzień zaliczamy do udanych, wrażenia były niesamowite.

Nocleg na kempingu (2 500 MRO).