Maroko, Mauretania, Senegal, Gwinea, Sierra Leone, Liberia, Algieria, Tunezja 2024 – dzień 19 i 20

16 - 17 styczeń 2025
0 km

Maroko, Mauretania, Senegal, Gwinea, Sierra Leone, Liberia, Algieria, Tunezja 2024 – dzień 19 i 20

Przez cztery dni jazdy pokonaliśmy w Gwinei 725 km. Cieszymy się, że już wyjeżdżamy z tego kraju i zarazem z obawą myślimy o powrocie. Będziemy musieli jeszcze raz przebrnąć przez tą komunikacyjną udrękę. To jest na razie przyszłość, a teraz cieszymy się z odwiedzin nowego dla nas Sierra Leone.

Przekroczenie granicy to była formalność; sprawnie wbite pieczątki do paszportu, wypisanie dokumentów dla pojazdów i podatek drogowy. Wszystkie czynności trwały 30 minut i mogliśmy się się cieszyć nowym krajem. W Sierra Leone od razu widać różnicę cywilizacyjną; jako, że jest to była kolonia brytyjska to kraj ten jest zdecydowanie lepiej rozwinięty od byłej francuskiej Gwinei. Od razu rzuca się w oczy większy porządek, czystość i organizacja.

Za cel obieramy stolicę Freetown; musimy tam zorganizować wizę do Liberii i również odpocząć na znanych okolicznych plażach.

Pierwszy nocleg spędzamy na plaży Sussex w ośrodku Franco Diving Center. 

Maroko, Mauretania, Senegal, Gwinea, Sierra Leone, Liberia, Algieria, Tunezja 2024 – dzień 17 i 18

14 - 15 styczeń 2025
0 km

Maroko, Mauretania, Senegal, Gwinea, Sierra Leone, Liberia, Algieria, Tunezja 2024 – dzień 17 i 18

Jesteśmy w Gwinei i wiemy, że będzie ciężko. Przede wszystkim ze względu na fatalny stan dróg, a w rzeczywistości ich brak i historyczne konotacje tego kraju. Kraj będący dawną kolonią francuską, bardzo biedny, rządzony obecnie przez wojskowego to nie jest przepis na udany wyjazd. Oczywiście jest wiele takich afrykańskich krajów z podobną historią, ale w innych przypadkach jakoś to działa; tutaj niestety to całkowita porażka. Widoczne jest to nawet w podejściu mieszkańców, to co widać na pierwszy rzut oka to ogromny bałagan i brud, nawet we własnym obejściu. Wszędzie w okolicznych krajach nie istnieje samorząd, który zajmowałby się codziennymi sprawami swoich obywateli, ale tutaj jest to bardzo widoczne (dodatkowo spotęgowane biernością obywateli) . To widać, że wyjechaliśmy już z Senegalu. Trochę podobnie jak za komuny wyjazd z Polski do Niemiec; to zawsze było widać.

Planowałem, aby przejechać trasą, którą jeszcze nie jechałem czyli wzdłuż wybrzeża do Konakry. Początkowo wszystko było ok. Dojechaliśmy do Gaoual i skręciliśmy na N23 do Boke. Zaraz po przejechaniu mostu droga zniknęła. Spróbowałem inną trasą na N24, ale drogi również nie było. Podjąłem decyzję, że wracamy się do N5 i przez Labe i Mamou jedziemy do Konakry. Ekipa z Toyoty mogła jechać szybciej niż ja ciężarówką więc pojechali trasą przez Boke. Ustaliliśmy, że spotykamy się w Konakry.

Okazało się, że trasa przez Boke była tragiczna i nawet Toyota jechała ekstremalnie wolno. Podjąłem dobrą decyzję nie wjeżdżając na ten odcinek. 

Trzymałem się najbardziej głównej trasy w Gwinei, ale nie pomogło mi to zbyt wiele. Pierwszego dnia przez 12 godzin pokonałem 295 km, a drugiego pobiliśmy rekord, 11 godzin i 179 km. 

Można powiedzieć, że takie są uroki podróżowania, ale tutaj problemem nie jest trudny teren, czy warunki off-road. Tutaj problemem są pozostałości asfaltu z czasów francuskich, których nikt nie remontuje, a są to główne drogi kraju. Gdy średnia podróży to 10 km/h to naprawdę traci się chęć podziwiania widoków i spotykania z miejscowymi. Po prostu ciągle walczysz na drodze. Być może dla turysty z plecakiem to nie ma znaczenia, ale dla kierowcy ma to ogromne znaczenie. 

Ten negatywny obraz Gwinei to właśnie ta kompilacja tragicznych dróg z wszechobecnym brudem i syfem nie spotykanym w żadnym innym kraju. Jestem w Gwinei drugi raz i drugi raz ten kraj zawodzi. 

Tak na marginesie dodam, że Chińczycy budują duże odcinki nowych dróg położonych nowymi nitkami. Może za jakiś czas standard podróży się zmieni? Zobaczymy.

 

Maroko, Mauretania, Senegal, Gwinea, Sierra Leone, Liberia, Algieria, Tunezja 2024 – dzień 15 i 16

12 - 13 styczeń 2025
0 km

Maroko, Mauretania, Senegal, Gwinea, Sierra Leone, Liberia, Algieria, Tunezja 2024 – dzień 15 i 16

Podczas wjazdu na miejsce biwakowe łapię gumę. Nawet w wielką i o profilu terenowym ciężarową oponę potrafi wbić się metalowy pręt. Wieczorem dzięki pracy chłopaków zmiana koła nastąpiła ekspresowo, ale dzisiaj musimy szukać wulkanizacji.

W afrykańskich realiach punkty wulkanizacji przy głównej drodze można znaleźć w każdej wiosce, są to jednak miejsca gdzie operuje się wybijakiem i młotem. Wiara w to, że w większej miejscowości – Tambacoundzie będzie coś lepszego to mrzonka. Podobnie jak możliwość wywarzenia koła; niestety tego luksusu tutaj nie ma.

Po kilkunastu kilometrach zatrzymuję się na chybił-trafił i trafiam do gościa z synem, którzy zabierają się za naprawę opony. Najpierw muszą nauczyć się jak zdjąć oponę, która posiada kołnierz pełniący funkcję bedlocka i chroniący oponę przed spadnięciem z felgi przy niskich wartościach ciśnienia. Niestety ja też nie jestem w stanie im pomóc więc cały proces trwa godzinę. Później już z górki; zalepienie dziury, pompowanie i z powrotem na zapas. Ostatecznie po 2 godzinach sukces. Możemy ruszać w stronę granicy gwinejskiej.

Wyjazd z Senegalu na przejściu w Kaliforuou prawie jak w naszej Europie. Różnica polegała tylko na tym, że musiałem wysiąść z samochodu z paszportem i dokumentem celnym i po minucie sprawy były załatwione. Żegnamy Senegal, przed nami Gwinea. Posterunki senegalskie znajdują się 35 km przed właściwą granicą, jedziemy terenem raczej niezamieszkałym i  mocno zalesionym przez rezerwat przyrody Foret de Mampaye. Na granicy znajduje się infrastruktura, ale trudno powiedzieć, czy będzie to kiedyś działało jako przejście graniczne. Budynki wyglądają na niedokończone lub już zniszczone przez intensywnie wkraczającą przyrodę. Dobre miejsce na kilka zdjęć i ruszamy dalej do posterunków gwinejskich.

Wjazd do Gwinei odbył się w normalnym tempie; jak na realia afrykańskie trwało to około 45 minut, czyli w normie. Stemplowanie paszportów, dokumenty celne dla pojazdów i jesteśmy w Gwinei. 

Pierwszego i drugiego dnia w Gwinei tylko jechaliśmy, noclegi zorganizowaliśmy na dziko, zjeżdżając w okoliczną sawannę.

   

Maroko, Mauretania, Senegal, Gwinea, Sierra Leone, Liberia, Algieria, Tunezja 2024 – dzień 13 i 14

10 - 11 styczeń 2025
0 km

Maroko, Mauretania, Senegal, Gwinea, Sierra Leone, Liberia, Algieria, Tunezja 2024 – dzień 13 i 14

Rano wyruszamy z Noakchott w stronę granicy senegalskiej. Dla tradycyjnego ruchu samochodowego dostępne są dwa przejścia graniczne: Rosso i zapora w Diamie (motocykle i piesi mogą jeszcze przekraczać granicę w innych miejscach przy pomocy małych łodzi pływających po granicznym Senegalu). Rosso słynne chyba na całym świecie, a napewno wśród podróżujących po Zachodniej Afryce jako najgorsze przejście graniczne. Miejsce gdzie zorganizowana mafia pograniczników i celników łupie turystów na ogromne kwoty za dokumenty, które powinny być wystawiane za darmo. Tak to po dwóch stronach granicy, a w największym stopniu po stronie senegalskiej kwitnie ten bandycki proceder. Od zawsze wiedziałem, że Rosso to wielka porażka i zawsze je omijałem. Każde moje przekroczenie granicy Mauretania-Senegal odbywałem w Diamie. 

Od Noakchott dobry asfalt prowadzi do Keur-Macene, później mamy w miarę dobre szutry, które w Parku Narodowym Diawling są  już mocno zniszczone poprzez częste wylewanie Senegalu. Jest to raptem odcinek 50 km, ale dla mojej ciężarówki to 2-3 godziny jazdy. Okoliczne tereny w związku z dostępnością słodkiej wody i częstymi wylewami są zagospodarowane rolniczo, ale wizja nowej asfaltowej drogi chyba też jest w planach. Przejazd przez Diawling mimo, że męczący to zawsze jest interesujący ze względu na otaczającą florę i faunę.

Wyjazd z Mauretanii jest zwykle bezstresowy i szybki. Senegal natomiast to bardzo sprawna odprawa paszportowa i długi proces odprawy celnej pojazdów. Dla samochodów młodszych niż 8 lat procedura jest tania i szybka, dla pojazdów starszych to wysoka opłata. Co jest istotne to opłata powyższa nie jest opisana żadnym dokumentem więc wędruje do prywatnych kieszeni urzędników i innych zamieszanych w to osobników. Różnica między Rosso, a Diamą jest tylko taka, że w Diamie haracz jest dużo niższy.

Po wszystkich perypetiach granicznych o 21.00 docieramy do Saint Louis i lokujemy się w hotelu. Wieczorem dobra kolacja i spacer po pięknie odnowionym centrum miasta. 

Następnego dnia nadal eksplorujemy Saint-Louis i wyruszamy dopiero po południu. Do wieczora przejeżdżamy 350 km i na nocleg zatrzymujemy się na dzikim biwaku gdzieś na trasie do Tambacoundy.

 

Maroko, Mauretania, Senegal, Gwinea, Sierra Leone, Liberia, Algieria, Tunezja 2024 – dzień 11 i 12

8 - 9 styczeń 2025
0 km

Maroko, Mauretania, Senegal, Gwinea, Sierra Leone, Liberia, Algieria, Tunezja 2024 – dzień 11 i 12

Z Ataru do stolicy Mauretanii – Noakchott jest 450 km. Trasa jest pusta, prosta i bardzo wietrzna. Nie obfituje w oszałamiające widoki. Pokonujemy ją w kilka godzin i około 17.00 docieramy na znajomy kemping Terijt.

Mamy zamiar zostać w Noakchott parę dni, nadrobić zaległości internetowe i odpocząć.

Po drodze zrodził nam się pomysł, aby część trasy przejechać w Mali. W Mali nigdy nie było całkowicie bezpiecznie, ale w części zarządzanej przez władze federalne można było podróżować. Mali odwiedziłem dwukrotnie w 2018 i 2019 roku. Swobodnie poruszaliśmy się po zachodniej części kraju i w Bamako. Kraj ten robi ogromne wrażenie i według mnie jest jednym z ciekawszych w Afryce. Ta łatwość i bezpieczeństwo podróży odnosiła się do zachodniej cześci, tak do okolic miasta Segou. Dalej już mogło być niebezpiecznie. Wizę w tamtym okresie też było łatwo dostać, ale to co było łatwe i szybkie, bo wydanie wizy trwało tylko 2 godziny, obecnie stało się problemem. Mali zaprzestało wydawania wiz turystycznych i pozostały tylko wizy wjazdowe na zaproszenie. Udało mi się uzyskać zaproszenia i złożyliśmy stosowne wnioski w Ambasadzie Mali w Noakchott. Niestety rozpatrywanie tych wniosków trwa minimum tydzień i decyzja zapada w Bamako. Nie było szans, aby je uzyskać w szybszym tempie. Dobrze się stało, bo poziom bezpieczeństwa obniżył się w całym kraju i już nawet w części zachodniej podróżowanie stało się ryzykowne.

Pierwotnie mieliśmy przejechać przez Senegal dwukrotnie i w drodze powrotnej odebrać znajomych przylatujących do Dakaru na końcowy etap podróży. Gdyby Mali wypaliło Senegal byłby tylko raz. Ostatecznie nie wypaliło i wracamy do planu pierwotnego. Jutro ruszamy na granicę senegalską na zaporze Diama.

 

 

Maroko, Mauretania, Senegal, Gwinea, Sierra Leone, Liberia, Algieria, Tunezja 2024 – dzień 9 i 10

6 - 7 styczeń 2025
0 km

Maroko, Mauretania, Senegal, Gwinea, Sierra Leone, Liberia, Algieria, Tunezja 2024 – dzień 9 i 10

Z Bir Gondouz mamy tylko 90 km do granicy. Rano obowiązkowe tankowanie taniego marokańskiego paliwa, tutaj na Saharze Zachodniej jeszcze tańszego niż na północy.

Okazuje się, że Mauretania wprowadziła e-wizy, ale stało się to w ostatnich dniach grudnia i bez żadnej ogólnodostępnej informacji. Udało mi się się na forum Afryki Zachodniej to namierzyć i dwa dni temu uruchomiliśmy ten proces. Dosyć trudno, ale w końcu udało się nam te dokumenty uzyskać. 

Na granicy trafiliśmy akurat na rajd Africa Eco Race 2025. To coroczna duża impreza rajdowa dla każdego rodzaju pojazdów i motocykli nawiązująca do Rajdu Paryż-Dakar. Podobnie jak historyczny „Dakar” startuje z Francji i poprzez Maroko i Mauretanię kończy swoją trasę w Dakarze w Senegalu. Nasze pojazdy zdecydowanie wpisywały się swoim wyglądem w maszyny rajdowe więc wyjazd z Maroka przeszedł bardzo sprawnie i szybko. Sama odprawa nigdy nie jest tutaj długa, ale brak „rentgena” zdecydowanie ją przyśpieszył.

Później oczywiście przejazd tzw. pasem „No Man Land” i wjazd na terminal mauretański. Tam też wzięto nas za ekipę rajdową, a my nie oponowaliśmy. Oczywiście kwestia stempli wjazdowych i odprawy celnej pojazdów musiała być zachowana. Okazało się, że jako jedyni mamy e-wizy, ale w systemie pojawiły się błędy i niestety w tempie afrykańskim musiały być poprawione.

Ostatecznie na granicy spędziliśmy 5 godzin. Uznaliśmy, że w drodze powrotnej nie wykupujemy e-wiz, bo turyści, którzy ich nie posiadali wjechali na podstawie dawnej procedury wyrabiania wizy na granicy i wjechali szybciej niż my z e-wizami. 

Wymęczeni ruszamy dalej i po kilkunastu kilometrach wjeżdżamy na trasę wzdłuż linii kolejowej, do Ben Amiry i Ataru. Przed nami 500 km pięknej pustyni i prawdziwego off-roadu. Jadę tym odcinkiem już po raz trzeci, a pierwszy raz ciężarówką. Od razu widać różnicę w prędkości Toyoty i Mercedesa więc ustalamy, że każdy jedzie swoim tempem i spotykamy się w Atarze.

Pierwszy dzień kończymy po 245 km, o 20.00 biwakiem przy linii kolejowej.

Drugi dzień to 401 km pokonane razem z uczestnikami Africa Eco Race (nie w ich tempie), odpoczynek przy Ben Amirze i zakończenie dnia w Atarze na znajomym kempingu Bab Sahara.

 

 

 

Maroko, Mauretania, Senegal, Gwinea, Sierra Leone, Liberia, Algieria, Tunezja 2024 – dzień 7 i 8

4 - 5 styczeń 2025
0 km

Maroko, Mauretania, Senegal, Gwinea, Sierra Leone, Liberia, Algieria, Tunezja 2024 – dzień 7 i 8

Ruszamy z Agadiru na południe. Przez pierwsze 100 km jest tak jak zawsze, jeden pas, sporo powolnych ciężarówek, dosyć duży ruch. Jednak od Tiznitu Maroko zbudowało nową autostradę. Rewelacyjna trasa ciągnie się przez 550 km docierając do okolic Al-Ujun.

Tak naprawdę obszar Sahary Zachodniej i tak zawsze był wielką pustką, w szczególności dla zmotoryzowanych podróżników, którzy z rzadka mijali inne pojazdy. Sahara Zachodnia jest wspaniałym miejscem do eksploracji, wielką pustą i płaską pustynią nad wietrznym wybrzeżem Atlantyku, ale tym razem nie zatrzymujemy się tutaj na dłużej tylko dalej podążamy na południe. 

Niewątpliwie ta wspaniała autostrada jest odpowiedzią Maroka na budowę drogi z Algierii do Mauretanii. Kraje te również chcą dołączyć do korzyści jakie oferują komunikacyjne szlaki transsaharyjskie. Obecnie dostępna jest praktycznie tylko trasa nad Atlantykiem. Podczas tej podróży mamy zamiar przejechać w drodze powrotnej tą planowaną trasą Mauretania-Algieria, ale do będzie dopiero trzeci powrotny etap. 

Na razie jesteśmy na Saharze Zachodniej, pierwszy nocleg mamy w Tarfaya, drugiego dnia docieramy do Bir Gandouz; ostatniego cywilizowanego postu przed granicą mauretańską.