Maroko, Mauretania, Senegal, Gwinea, Sierra Leone, Liberia, Algieria, Tunezja 2024 – dzień 30 i 31

27 - 28 styczeń 2025
0 km

Maroko, Mauretania, Senegal, Gwinea, Sierra Leone, Liberia, Algieria, Tunezja 2024 – dzień 30 i 31

Wymęczeni dotarliśmy do granicy gwinejsko-senegalskiej. Wyjazd z Gwinei trochę potrwał, ale było to związane z przerwą w pracy pograniczników. Tutaj jest inny świat więc posiłek i modlitwa skutecznie opóźniają czynności urzędnicze.

Po odprawie paszportowej i celnej ruszamy w stronę Senegalu. Piszę ruszamy gdyż do granicy mamy jeszcze 30 km. terytorium Gwinei, a później jeszcze 30 km. do posterunków senegalskich. Jest już popołudnie więc nigdzie dalej już nie dotrzemy. Ustalamy, że wjedziemy do Senegalu, złapiemy internet i rozlokujemy się na nocleg. Dodam, że oprócz tragicznego stanu dróg w Gwinei praktycznie nie było dostępu do internetu. Niestety takie są uroki autorytarnych państw. Zapraszam wszystkich zwolenników „silnej ręki” do przeprowadzki, wówczas przekonają się jak tutaj jest dobrze.

Po uruchomieniu internetu zjeżdżamy trochę w busz i rozkładamy biwak.

Rano sprawnie się odprawiamy. Kontrola paszportowa w kilka minut, dokument tranzytowy dla pojazdów również w kilka minut i co ciekawe, całkowicie bezpłatny. Niestety tak to jest w Afryce, że urzędnicy często uprawiają nielegalne interesy i zmuszają turystów do dodatkowych opłat. Takie procedery są bardziej powszechne na dużych granicach niż na małych lokalnych przejściach. My płaciliśmy wjeżdzając do Senegalu od strony Mauretanii, a od Gwinei już nie. Ok, jesteśmy już w cywilizowanym kraju; to jest najważniejsze.

Zasługujemy na odpoczynek w hotelu i dobry posiłek. Szansa na to jest tylko w Tambacoundzie. Tam też zatrzymujemy się na noc.

 

Maroko, Mauretania, Senegal, Gwinea, Sierra Leone, Liberia, Algieria, Tunezja 2024 – dzień 27, 28 i 29

24 - 26 styczeń 2025
0 km

Maroko, Mauretania, Senegal, Gwinea, Sierra Leone, Liberia, Algieria, Tunezja 2024 – dzień 27, 28 i 29

Ponownie „walczymy” w Gwinei. Część trasy od granicy liberyjskiej do Mamou nie jest mi znana, ale i tak jestem pełen obaw co do jej stanu. Okazuje się, że asfalty są całkiem dobre i przez dwa dni udaje się przejechać 500 km. To bardzo dobry dystans jak na warunki gwinejskie. 

Później zaczynają się trudne warunki drogowe i trzeciego dnia w Gwinei pokonujemy tylko 163 km. Dystans 163 km pokonany w 12 godzin. 

Na jutro zostawiamy dojazdówkę do granicy senegalskiej.

Maroko, Mauretania, Senegal, Gwinea, Sierra Leone, Liberia, Algieria, Tunezja 2024 – dzień 25 i 26

22 - 23 styczeń 2025
0 km

Maroko, Mauretania, Senegal, Gwinea, Sierra Leone, Liberia, Algieria, Tunezja 2024 – dzień 25 i 26

Na Monrovię nie mamy zbyt dużo czasu. Afrykańskie miasta nie są szczególnie wciągające; wszechobecny zgiełk, hałas i brud skutecznie odstraszają przed dłuższym pobytem. Z reguły w miastach załatwiamy potrzebne sprawy, niezbędne zakupy i ruszamy dalej w bardziej przyjemne przyrodniczo klimaty. Tak też zrobiliśmy tym razem. Przebiliśmy się przez zatłoczone miasto i ruszyliśmy na północ w stronę Gwinei. Można powiedzieć, że to był środek wyprawy i teraz już „wracamy”.

Asfalty są bardzo dobrej jakości, a drogi szutrowe są utrzymane w świetnej kondycji. Jedziemy główną drogą od stolicy do Voinjamy, gdzie będziemy przekraczali granicę do Gwinei. Asfalt kończy się po około 250 km, ale dalej szutry są bardzo dobre (nie tak jak w Gwinei). Na nocleg zatrzymujemy się w szkole w wiosce Gabaye.

Następny dzień to dalsze kilometry szutrów, piękna przyroda i wyjazd z Liberii. Odprawa paszportowa była ciekawa, gdyż ze względu na brak turystów byliśmy szczegółowo wypytywani o cel naszego pobytu w Liberii i niestety terminologia „turystyka” jest całkowicie obca dla służb granicznych. W tym bardzo biednym rejonie Afryki gdzie trudno związać koniec z końcem idea turystycznych podróży jest nieznana. Ostatecznie, aby być zrozumianym,  lepiej użyć kwestii pobytu biznesowego i możliwości ściągania do Liberii nowych odwiedzających; to bardziej przemawia do służb. Mimo braku zrozumienia słowa „turysta” rozmowa była bardzo spokojna i przyjacielska. Po kilkunastu minutach było po sprawie i mogliśmy ruszyć w stronę Gwinei.

Wjazd do Gwinei nie był tak miły, gdyż ponoć brakowało nam jakiejś pieczątki. W takich reżimowych państwach tego typu sprawy urastają zwykle do rangi ogromnego problemu. Tabuny urzędników oglądają paszporty z każdej strony i biorą nas na przetrzymanie oczywiście nie sugerując żadnych łapówek. My spokojnie czekamy i oglądamy ich reakcje. Pieczątkę ostatecznie udało się odnaleźć i mogliśmy ruszać. Dodam, że nigdzie nie było sugestii o łapówce. Tego typu formuła działa na miejscowych, którzy zawsze płacą i niestety jest to powszechny proceder w tej części świata. W naszym przypadku był brak elementarnej wiedzy i analfabetyzm urzędników.

Gwinea przywitała nas dobrą drogą. Od startu w Liberii i odpraw granicznych udało się pokonać jeszcze 200 km. Minęliśmy Macentę i Gueckedou. Na nocleg zatrzymaliśmy się w buszu.