8.30 – 12.00, Beni Isguen (Algieria)
Do Beni Isguen jest tylko 300 km., ale po drodze jeszcze rozstajemy się z dwoma ekipami, które muszą wcześniej dotrzeć do Polski. W Algierii nie jest to takie proste, ponieważ do granicy również muszą jechać z przewodnikiem i eskortą. Akcję „rozdzielenia” udaje nam się przeprowadzić sprawnie na skrzyżowaniu dróg do Ourgala i Touggourt. Eskorta już czeka, a jeden z przewodników (bo od początku było ich dwóch) wsiada do żandarmów i ruszają do granicy tunezyjskiej.
My jedziemy do Beni Isguen i o 12.00 meldujemy się w rewelacyjnym pensjonacie Akham. Mamy miejsca w tradycyjnych bielonych domach wśród oazy palmowej.
W miastach Mozabitów panują ścisłe zasady zwiedzania; można to robić tylko z miejscowym przewodnikiem i w określonym czasie. Najbliższa tura zwiedzania była o 16.00 więc wystartowaliśmy w miasto zjeść coś dobrego. Trafiliśmy do lokalu, gdzie właścicielem był Algierczyk ożeniony z Białorusinką. Mogliśmy bez problemu przeskoczyć z angielskiego na rosyjski. Uczta była wyśmienita, ponadto restaurator był nieocenionym pomocnikiem w organizacji niezbędnych zakupów na wieczór. W kraju, w którym panuje prohibicja takie kontakty są bezcenne.
O 16.00 podjeżdżamy pod bramę do miasteczka, przejmuje nas przewodnik i opowiada historię i zasady panujące wśród jego społeczności.
Faktycznie na obejrzenie wszystkiego i wysłuchanie ciekawych opowieści wystarczają dwie godziny.
Nocleg w pensjonacie Akham (2 000 DZD).