
20 - 21 styczeń 2025
0 km

Podczas pakowania gratów okazało się, że znajomemu brakuje jednego bagażu. Rozważaliśmy co mogło się stać, czy gdzieś został zgubiony, zostawiony, czy skradziony. Stanęło na tym, że skradziony i stało się to w nocy podczas snu. Dodam, że nasze torby czy skrzynie często leżą luzem, aby sprawniej korzystać z samochodu i również tym razem tak było. Komuś bardzo spodobała się jedna walizka i ją ukradł. Porozmawialiśmy z właścicielem, który energicznie rozpoczął poszukiwania, wezwał policję oraz rozpuścił wici po okolicznych mieszkańcach. Po godzinie odnalazł się nienaruszony bagaż i sprawca. Zgodnie z zasadami został on właściwie ukarany przez osoby biorące udział w poszukiwaniach, a następnie aresztowany.
Cała akcja skończyła się około południa i tak też wyruszyliśmy w dalszą podróż. Jechaliśmy na południowy wschód, głównymi drogami w stronę Liberii. Drogi były w bardzo dobrym stanie, w większości nowe asfalty; jazda w takich warunkach to przyjemność. Po drodze mijamy tylko dwa większe miasta, Talama i Dystrykt Bo. Przyroda wokół nas śpiewa głosami ptaków i wdziera się na drogę. Na nocleg zatrzymujemy się przy drodze. W nocy jest absolutnie cicho, czasami przejeżdża motorek; pospolity miejscowy środek transportu.
Do granicy mamy 60 km. Dwa kraje przedziela rzeka Mano. Wyjazd z Sierra Leone jest sprawny, wjazd do LIberii również nie nastręcza żadnych problemów. Po wpisaniu w odpowiednie kajety i ostemplowaniu paszportów jesteśmy oficjalnie w Liberii.
Okazuje się, że problemem tutaj jest kwestia tankowania, które z reguły odbywa się z butelek i kanistrów. Stacje benzynowe takie jakie znamy z naszych rejonów istnieją tylko w stolicy i kilku większych miastach.
WIeczorem docieramy do Monrovi i lokujemy się w hotelu.