Grecja, Albania, Kosowo 2010 – dzień 12

10.30 – 18.00, Peje 258 km.

Wczoraj ostatecznie zapadła decyzja, że wjeżdżamy do Kosowa. Nie obyło się bez porannych zakupów więc wyruszyliśmy trochę później. Po 40 kilometrach za Kruje trafiamy na nowiuteńką autostradę, która prowadzi nas do Kukes przed granicą Kosowa. Jedziemy przez bardzo niedostępne miejsca, które kiedyś były niemożliwe do obejrzenia, a obecnie prowadzi do nich nowa autostrada. Jedyny postój mamy przed 7 kilometrowym tunelem, który na razie jest wykonany tylko jedną nitką i ruch jest wahadłowy. Kilka kilometrów przed granicą autostrada się kończy i jedziemy dawną trasą E851, chociaż jest w bardzo dobrym stanie. Przed samą granicą w przydrożnej knajpie wypijamy kawę i wymieniamy resztki leków na euro (waluta obowiązująca w Kosowie).

Musimy wykupić ubezpieczenie komunikacyjne w kwocie 40 EUR. Kosowo nie jest jeszcze uznanym państwem przez ONZ więc nie może podpisywać międzynarodowych umów. Dlatego jest problem z uznaniem naszego OC. Wewnętrzne porozumienia podpisały tylko Albania, Macedonia i Czarnogóra.

Po wykupieniu OC spokojnie wjeżdżamy do Kosowa. Kierujemy się do Prizren. Po 18 kilometrach od granicy jesteśmy w mieście. Z lekkim kłopotem, ale znajdujemy miejsca do parkowania w pewnym oddaleniu od centrum. Chcemy trochę pospacerować i obejrzeć Monastyr Matki Boskiej z Levisa. Jednak mimo naszych starań nie udało nam się u nikogo dowiedzieć, ani znaleźć żadnej informacji o tym, gdzie monastyr się znajduje.

Specjalnie nas to nie dziwiło, przecież Kosowianie do niedawna niszczyli zabytki serbskie i nie pałają do Serbów miłością. Gdy jedliśmy rewelacyjny posiłek siedząc w jednej z wielu knajpek, widzieliśmy na wzgórzu monastyr pilnowany przez włoskich żołnierzy KFOR. To na pewno był ten monastyr. Ok., stwierdziliśmy, że tutaj odpuszczamy i jedziemy do Decan.

Około 17.00 dotarliśmy do Monastyru Visoki Decani. Oddaliśmy paszporty pilnującym żołnierzom włoskim i poszliśmy na zwiedzanie. Później dojechaliśmy tylko do Peje, gdzie znaleźliśmy nocleg w hotelu. Na jutro zostawiliśmy sobie perełkę architektoniczno-duchową Serbii, czyli Monastyr Patriarsija.

Nocleg w hotelu (7,50 EUR).