Hiszpania, Maroko 2011 – dzień 12

9.00 – 21.30, Marrakesz 227 km.

Wszystkie wrażenia zostawiliśmy sobie na dzisiaj. Po pobudce, bez śniadania wyjeżdżamy do Ait-Benhaddou. Najsłynniejszy ksar Maroka, wpisany na listę UNESCO, miejsce, w którym nagrywano wiele hollywoodzkich produkcji. Wystartowaliśmy od rana i udało się pozwiedzać i zrobić kilka dobrych zdjęć bez tłumów turystów. Gdy kończyliśmy zwiedzanie dopiero otwierały się różne sklepiki i kramy. W jednym z nich dobiliśmy bardzo udanych targów i stałem się właścicielem tuareskiego krzesełka.

Później udaliśmy się mało uczęszczana i bardzo malowniczą trasą przez Kasbah Anemiter i wypadliśmy na główną N9 przed przełęczą Tizi-n-Tichka (2 260 m.n.p.m). Jadąc w stronę Marrakeszu po krętej drodze zatrzymaliśmy się w przydrożnym zajeździe na śniadnio-obiad złożony z rewelacyjnego tadżina z kozim mięsem i kawy na deser. Pokrzepieni i zadowoleni pojechaliśmy w stronę Marrakeszu.

O 16.00 byliśmy w Marrakeszu, a po następnych 20 minutach już parkowaliśmy Defendera na parkingu przed Placem Jem Al Fna. Spacerując po raz drugi w tym miejscu mogliśmy z dystansem poobserwować polowanie na turystów przez najróżniejszych naganiaczy i sprzedawców wszelkich dóbr.

Pochodziliśmy po placu i medynie i pod wieczór pojechaliśmy na kemping, którego usytuowanie próbowałem sobie przypomnieć sprzed 5 lat. Trochę pobłądziliśmy na obwodnicy i w końcu trafiliśmy na kemping, który okazał się luksusowym miejscem (jak na standardy kempingów) i w rewelacyjnej cenie, jednak nie było to miejsce z naszego poprzedniego pobytu, aczkolwiek w tych samych okolicach.

Nocleg na kempingu (29 MAD).