8.30 – 22.00, Martil 522 km.
Dzisiaj trochę wcześniejsza pobudka, bo mamy zamiar pozwiedzać Cordobę. Już o 9.00 parkujemy Defendera w Cordobie i idziemy na zwiedzanie zabytkowego centrum. Element wspólny dla moich wyjazdów to niestety krótki czas na zwiedzanie miejsc, szczególnie tych, które znajdują się podczas pokonywania długich odcinków przelotowych. Tak było również w tym przypadku. Zarezerwowaliśmy sobie kilka godzin i ruszyliśmy w miasto. Było rewelacyjnie zważywszy, że chodziliśmy rano, gdy jeszcze miasto spało. Polecam takie zwiedzanie bez hałasu i tłumu innych turystów. Udało nam się pospacerować różnymi zaułkami i tajemniczymi uliczkami i w końcu wylądowaliśmy na dobrej kawie. Około południa ruszyliśmy w dalszą drogę. Jadąc cały czas dwupasmowymi wygodnymi trasami dotarliśmy do Algeciras. W porcie spokojnie zaparkowaliśmy i poszliśmy szukać biletów do Ceuty w rozsądnej cenie. Trzeba uważać na naganiaczy i sprzedawców w okienkach, którzy za wszelką cenę starają się przekonać nas, że to ich propozycja jest najtańsza. Rozsądnie wybraliśmy szybszy prom wypływający za 15 minut. Bilety kupiliśmy w szybkim tempie, dostaliśmy jeszcze trochę rabatu i po kilku minutach byliśmy już na promie. W konsekwencji zapłaciliśmy w miarę rozsądne 198 EUR za 5 osób z Defenderem w jedną stronę. Po godzinie już zjeżdżaliśmy w Ceucie. Szybko jedziemy na granicę marokańską. Podobnie jak 5 lat temu należy zaparkować samochód w kolejce i udać się po fiszki w celu ich wypełnienia.
Pobieram 5 fiszek dla osób, jedną dla pojazdu, wypełniamy wszystko i ponownie wracam do dwóch okienek po pieczątki. Na koniec miła rozmowa z szefem celników i wjeżdżamy do Maroka. Cała procedura trwa mniej niż godzinę.
Granica wygląda tak jak 5 lat temu, natomiast droga do Tatawinu to już Europa „całą gębą”. Wszystko wygląda na tak dopracowane, że obawiam się iż już nie zobaczymy w Maroku Afryki jaką pamiętam z innych krajów lub chociażby z poprzedniego pobytu.
Jedziemy do Tatawinu z zamiarem pozwiedzania miasta, którego jeszcze nie oglądałem. Tylko tankowanie na stacji Afryka przed centrum handlowym za 7,30 MAD /1 litr ON. Do parkingu w centrum miasta doprowadza nas lokales na motorku podający się oczywiście za studenta, przewodnika i Bóg wie jeszcze kogo. Gdy chodzimy po medynie łazi jakiś czas za nami, później przysyła innego namolnego gościa, ale tego też spławiamy. Oczywiście gdy wychodzimy z medyny prowadzi nas do jakiś smutnych restauracji, ale my znajdujemy lokalną jadłodajnię z bombowym żarciem za śmieszne pieniądze. Jeszcze tylko krótka wymiana ostrych słów z lokalesem i w końcu mamy gościa z głowy. Jesteśmy zadowoleni i najedzeni więc zostaje tylko znaleźć miejsce na nocleg. Wiem, że w Martil koło Tatawinu jest kemping więc tam jedziemy i o 22.00 jesteśmy na miejscu.
Nocleg na kempingu (35 MAD).