Iran, Armenia, Gruzja 2010 – dzień 10

7.00 – 23.00, Andimeshk 573 km.

Wstajemy wcześniej i zwiedzamy Hamedan. Spacerujemy po ulicach wchłaniając klimaty irańskie. Z lekkim niedowierzaniem czytamy sms o katastrofie samolotu prezydenckiego. Nasze wątpliwości rozwiewają gazety irańskie z Lechem Kaczyńskim na pierwszej stronie i wizyta w kafejce internetowej. Wszystko już wiemy.

O 11.00 wyjeżdżamy z Hamedan na południe do Khorram Abad z zamiarem obejrzenia zamku Falak-ol-Aflak.

Według przewodnika zamek jest na wysokiej górze nad miastem. Niestety mimo krążenia po ulicach i dopytywaniu się lokalesów nie możemy go namierzyć. Dopiero uczynny patrol policji eskortuje nas w okolice zamku. Policjant oczywiście nie omieszkał nas zaprosić do swojego domu na nocleg.

Wchodzimy na zamek, tam też zwiedzamy muzeum Lori (rdzennych mieszkańców tego regionu).

Z Khorram Abad ruszamy w stronę Zatoki Perskiej. Początkowo plan podróży zakładał trasę w stronę Bandar Abbas i powrót pętlą przez irański Kurdystan, ale plany trochę zmodyfikowaliśmy i będąc w rejonach Sush i Ahvaz stwierdziliśmy, że jedziemy teraz nad zatokę, a do Bandar Abbas już tym razem nie dotrzemy. Tak to bywa podczas długich podróży; czasami plany się zmieniają.

Późnym wieczorem docieramy do Andimeshk z zamiarem znalezienia noclegu w hotelu. W namierzeniu hotelu pomaga nam spotkany przygodnie Irańczyk. Wskazuje nam drogę, pomaga negocjować cenę, ale także zaprasza do siebie do domu.

W samochodzie robimy burzę mózgów i podejmujemy decyzję o przyjęciu zaproszenia. Elementem, który zaważył było to, że Irańczyk był w moim wieku i mówił dobrze po angielsku (anglista na uniwerku w Andimeshk).

Docieramy do domu Husseina. Tam już wcześniej poinformowany brat przygotował dla nas kolację. Dzięki znajomości angielskiego i kontaktu ze światem zachodnim nie było problemu w przekazaniu Husseinowi podstawowego polskiego prezentu w płynie, który każdy Polak zabiera gdy idzie na spotkanie z innym człowiekiem. Siedzimy sobie w miłej atmosferze, rozmawiamy o sytuacji politycznej (może nie na miejscu, ale Hussein stwierdza, że rozbił się samolot z niewłaściwym prezydentem), rozmawiamy o życiu w Iranie, ja chłopakom mówię jak jest w Polsce. Dziewczyny i syn już dawno śpią, a ja z Husseinem i jego kolegą rozprawiamy do piątej nad ranem.

W konsekwencji Hussein nie pił, stwierdziwszy, że polska wódka raczej mu nie podchodzi, natomiast jego kolega i brat długo jeszcze odchorowywali imprezę.

Nocleg w Andimeshk u Husseina.