Iran, Armenia, Gruzja 2010 – dzień 21

8.00 – 19.00, okolice Mersin 589 km.

Po bardzo miłym wieczorze i noclegu u gościnnej rodziny gruzińskiej przychodzi czas na dalszą drogę.

Pierwotnie miałem w planach przejechanie Swanetii, ale stwierdziłem, iż Gruzja jest bardzo ciekawym krajem i warto tutaj jeszcze przyjechać, stąd podjęliśmy decyzję, że obejrzymy te i również inne interesujące miejsca podczas następnej wyprawy.

Bardzo blisko od naszego noclegu znajdowała się Katedra Bagrati niestety jako jeden z ważniejszych zabytków sakralnych Gruzji była akurat w renowacji. Pozostało nam tylko pospacerować i obejrzeć ją wokół.

Ze względu na niewielką odległość do granicy tureckiej (150 km.) i bardzo dobre drogi podróż do Sarpi jest bardzo spokojna. Zatrzymujemy się w Batumi na zakupy specjałów gruzińskich i zjedzenie dobrego obiadu. O dziwo najlepsze dania dostajemy w restauracji tureckiej blisko nabrzeża. Naprawdę dobrze posileni i obkupieni jedziemy do Sarpi.

Przejechanie granicy nie nastręcza żadnych problemów, wszystko idzie sprawnie i szybko. Jednak Gruzini zdecydowanie różnią się od Ormian. Gruzini to naród o ceniący suwerenność, to państwo w którym stosowane są zasady z państw europejskich. Warto ich wspierać w walce o normalność.

Jak to zwykle bywa granica turecka to tylko miła formalność i po kilku minutach wita nas portret Ataturka.

Zaraz za granicą wjeżdżamy na rewelacyjne dwupasmowe i niepłatne drogi tureckie. Na nocleg zatrzymujemy się na świetnej plaży za miejscowością Mersin. Jest dobra kolacja i nocleg przy szumie fal Morza Czarnego.

Nocleg na plaży.