Iran, Armenia, Gruzja 2010 – dzień 24 i 25

6.00 – 5.00, Kalisz 1 569 km.

Wieczorem podjęliśmy decyzję, że staramy się dotrzeć do Polski. Wobec tego wstajemy już o 6.00 i od razu w drogę. Bez przeszkód przejeżdżamy Bułgarię i wjeżdżamy do Serbii w Dimitovgradzie. Dwa lata temu zwiedzałem te rejony Bułgarii i Serbii więc nie zatrzymujemy się i wbijamy się na autostradę w Niszu. Bez problemu mijamy Belgrad i Suboticę i już witamy na Węgrzech. Jak to zwykle bywa ze strefą Schengen jest duża kolejka, ale jakoś to wszystko idzie i nawet Węgrzy nie robią nam kipiszu w aucie jak to było dwa lata temu. Na Węgrzech ponownie autostrada, którą docieramy do Budapesztu, a później około 50 km i wjeżdżamy na Słowację. Na granicy spotykamy autostopowicza z kartką „Kraków”. Zabieramy gościa i okazuje się, że jest to Węgier pracujący na UJ w Krakowie i badający stosunki polsko-węgierskie z XVI i XVII w. Rozmawiając o historii i podróżach i to nawet w języku polskim droga mija bardzo szybko. Około pierwszej w nocy jesteśmy w Cieszynie. Gdy już jestem w Polsce nie mam zamiaru zrezygnować z dotarcia do Kalisza. Wypijam mocną kawę i jedziemy. W Katowicach zostawiamy Węgra na autostradzie do Krakowa, a my około 5 rano jesteśmy u kresu podróży. Pokonawszy dzisiaj ogromny dystans 1 569 km i jadąc 24 godziny bez większej przerwy, o 6.00 rano zasypiam jak zabity.