Iran, ZEA, Oman 2014 – dzień 12

8.30 – 21.00, pobyt w Bandar Abbas.

Zgodnie z wczorajszymi ustaleniami o 9.00 pojawiamy się u przewoźnika. Prowadziłem wcześniej korespondencję mailową w sprawie kosztów biletów i transportu samochodów i wszystkie odpowiedzi miałem ze sobą. W krajach tego regionu z reguły nikt nie chce nikogo oszukać, ale sytuację należy kontrolować.

Najpierw kupujemy bilety dla nas, od razu w dwie strony. Cena jest zgodna z ustaleniami i cała procedura trwa tylko 20 minut. Przy koszcie pojazdów pojawia się dużo wyższa suma, ale po przedstawieniu maila i kontakcie telefonicznym ze stroną emiracką cena wraca do ustalonej wcześniej. Co ciekawe całą opłatę za transport samochodów w dwie strony poniosę dopiero w ZEA. Po zakupie biletów i ustaleniach ruszamy do portu odprawić samochody.

Bieganie między okienkami, zbieranie podpisów, kserowanie wszystkiego co jest możliwe do kserowania, ciągłe przemieszczanie się między różnymi „odpowiedzialnymi” urzędnikami, którzy mają swoje biura w najróżniejszych miejscach portu trwa do 15.00. Najbardziej porażająca jest totalna bezczynność celników, którzy nic nie robią. Tutaj też się powtarza układ z Bazargan, czyli cała praca jest wykonywana przez młodych chłopaków, a urzędnicy są zajęci tylko pogaduszkami, oglądaniem telewizji, piciem herbaty, posiłkami, graniem na telefonach i układaniem pasjansa. Nasza komuna i zgnojenie obywatela jest niczym w porównaniu do codziennego gnojenia obywateli przez urzędników irańskich. Najgorsze jest to, że ludzie w tych okienkach to w większości totalne bezmózgi, które zostały tam posadzone poprzez układy i znajomości. System ten tak widoczny i krytykowany przez normalnych ludzi spotykanych na ulicy ma się dobrze, ale tak jak kiedyś w Polsce przyjdzie czas i wszystko się zmieni.

Przebrnęliśmy przez wszystko, podstawiliśmy samochody pod czekający już prom i mogliśmy pojechać taksówką do miasta coś zjeść i odpocząć.

Do portu wracamy o 19.00, ustawiamy się w kolejce do kontroli paszportowej. Poznajemy Węgra, który odbywa podróż na motorze i Belga na rowerze. Oprócz nas do ZEA płynie około 100 innych osób jednak tylko my posiadamy pojazdy (2 samochody, motocykl i rower).

O 21.00 wchodzimy na prom; kobiety w innej części niż mężczyźni. Tylko my Europejczycy możemy siedzieć razem i dodatkowo kierują nas na wygodniejsze fotele. Zaraz po wypłynięciu rozdawany jest dobry obiad i napoje.

Dla Irańczyków 31 grudzień jest zwykłą datą bez znaczenia, tym bardziej, że funkcjonuje tutaj inny kalendarz. My się trochę przygotowaliśmy i wspólnie z kolegami z innych krajów stworzyliśmy „międzynarodowy obóz”, który we właściwy sposób uczcił Nowy Rok na promie. Po raz kolejny potwierdziliśmy przyjaźń węgiersko-polską i włączyliśmy jeszcze do tego Belga. Było bardzo miło, tylko rano trochę bolała głowa.

Nocleg na promie.