Iran, ZEA, Oman 2014 – dzień 17

10.00 – 18.00, za Yanqul 235 km.

Wczoraj dojechaliśmy późno na nocleg, dodatkowo trochę posiedzieliśmy więc dzisiaj daliśmy sobie poranną dyspensę.

Podczas śniadania mamy wizytę policjantów, którzy pytają się czy wszystko w porządku i zapraszają nas do swoich domów. To pierwsze, ale nie ostatnie zaproszenie jakie otrzymamy w Omanie. Ludzie są mili, serdeczni i uczynni.

Rozpoczęła się nasza omańska przygoda i będziemy pokonywali niewielkie ilości kilometrów. Zatrzymujemy się gdzie chcemy, chłoniemy klimat, smakujemy lokalne specjały.

Ruszamy dalej, ale już spokojnie. Trasa wiedzie w stronę Sohar, miasto mijamy i wjeżdżamy w głąb lądu na trasę 08. Powoli wjeżdżamy w góry, mijamy małe wioski, zatrzymujemy się często na sesje fotograficzne, zjadamy dobry obiad i kilka razy wypijamy miejscowe soki owocowe.

W tym tempie nie dojeżdżamy zbyt daleko i na godzinę przed zmrokiem poszukujemy dobrego miejsca na biwak. W Omanie nie ma najmniejszych problemów z biwakowaniem na dziko. Wystarczy wyjechać za jakąkolwiek miejscowość i już możemy rozbijać biwak. Wokół nas jest pustynia, góry lub puste plaże – wszystko do wyboru.

W taki też sposób za Yanqul wjeżdżamy kilka kilometrów w pustynię i trafiamy na dobre miejsce. Rozkładamy namioty, rozpalamy ognisko. Wieczór spędzamy przy gitarze, dobrych „napitkach” i Polaków wieczornych rozmowach.

Nocleg na pustyni.