Iran, ZEA, Oman 2014 – dzień 18

8.00 – 17.00, Jabal Shams 212 km.

Dzisiaj w planach mamy fort w Bahla i Jabal Shams. Główna trasa prowadzi przez Ibri, ale my wybieramy mniejszą drogę przez Ad-Diriz i Al-Wahrah. Jest to bardzo dobry wybór, chociaż trochę błądzimy i wpadam w poważny poślizg na asfalcie, przez który przepływa wadi. Po tym doświadczeniu przejeżdżamy z wielką rozwagą każdą wadi jaka przecina asfalt. W wielu przypadkach woda przepływa przez te miejsca cały rok i asfalt zarośnięty jest glonami, na których o poślizg jest bardzo łatwo. Przekonałem się o tym bardzo dobitnie, a nasz znajomy motocyklista z Węgier zaliczył w takim miejscu poważną wywrotkę.

Około południa dojeżdżamy do Bahla, małej miejscowości nad którą góruje największy i najstarszy fort w Omanie. Fort został wpisany na Listę UNESCO, jest już odrestaurowany i dostępny do zwiedzania. Spacerując po zakamarkach, fotografując i rozmawiając z Omańczykami spędziliśmy w forcie dwie godziny. Zupełnie wystarczający czas na poznanie charakteru budowli i pozwalający na odpuszczenie sobie pozostałych fortów w Omanie (których są tutaj setki). Budowla znajduje się przy głównej drodze, gdzie również rozmieściły się miejscowe knajpki z dobrym hinduskim jedzeniem (skwapliwie skorzystaliśmy z jednej).

Po posiłku ruszyliśmy dalej w stronę najwyższego szczytu Omanu Jabal Shams – 3 009 m.np.m. Za Bahlą droga skręca w lewo na Al-Hamra, ale trasa na szczyt nie prowadzi przez Al-Hamrę tylko na rondzie przed miastem skręcamy w lewo. Wspinamy się coraz wyżej, droga staje się coraz węższa i w końcu z asfaltowej zamienia się w szutrową. W tym miejscu auta osobowe się zatrzymują i dalej jadą tylko 4×4. Według mnie można całą trasę pokonać z napędem na jedną oś jednak jest kilka miejsc, w których brak napędu na 4 koła może zaskoczyć. Po drodze zatrzymał nas Anglik pracujący w Omanie w branży turystycznej. Bardzo miło się rozmawiało, Anglik przejechał z nami całą trasę i wskazał jeszcze rewelacyjne miejsce na nocleg nad samą granią urwiska. Oczywiście wieczorem umówiliśmy się na spotkanie.

Po drodze zatrzymujemy się na sesję fotograficzną nad zapierającym dech w piersiach płaskowyżem Al Qannah Plateau i po następnych kilkunastu kilometrach dojeżdżamy do końca trasy samochodowej. Od tego miejsca jest tylko możliwość tras pieszych. My cały czas w towarzystwie Anglika wracamy kilka kilometrów i dzięki jego przewodnictwu wjeżdżamy nad skraj Wielkiego Kanionu, gdzie rozbijamy biwak.

Dzień kończymy wspaniałymi widokami, ogniskiem, gitarą i wieczornym spotkaniem z poznanymi Anglikami.

Nocleg nad kanionem.