Iran, ZEA, Oman 2014 – dzień 28 i 29

Pobyt w Bandar Abbas.

O 10.00 bez zakłóceń dopływamy do Iranu. Znając już podejście urzędników irańskich oczekuję problemów dopiero w porcie. Zjeżdżamy z promu i rozpoczynamy nierówną walkę z irańską biurokracją.

Procedura trwa cały dzień, a w zasadzie tylko kilka godzin, bo w Iranie urzędnik się nie przepracowuje i o 14.00 już kończy pracę. Oczywiście słowo pracę należy brać w cudzysłów, bo nie robi nic przez cały dzień.

Zostawiamy Land Rovera i Toyotę w porcie i ruszamy do hotelu.

Na drugi dzień sprawami moich samochodów zajmuje się Irańczyk, który wykonuje tysiące czynności, opłat, odwiedzin różnych okienek i wizyt w różnych miejscach (często oddalonych od siebie o kilka kilometrów). Po całodziennej walce o godzinie 17.00 Land Rover może ruszyć w dalszą drogę. Z Land Roverem udało się w tak „błyskawicznym” tempie, ponieważ posiadałem na niego CPD. Toyota niestety zostaje do jutra.

Zostawiam Toyotę w porcie i ruszamy do hotelu. Irańczyk widząc naszą całkowitą dezaprobatę funkcjonującego systemu zaprasza nas na obiad do najlepszej restauracji w Bandar Abbas. Tak naprawdę to nie on jest winny tylko irańscy urzędnicy, ale przecież nie istnieje na świecie urzędnik, który by uznał, że jest czemuś winny.

Kolacja jest wyśmienita i w lepszych humorach kończymy dzień.

Nocleg w hotelu (500 000 IRR/dzień)