10.30 – 18.00, Ketilsstadir (Islandia)
Rano docieramy do Islandii. Kabiny należy opuścić na dwie godziny przed dopłynięciem do portu więc rozsiadamy się w promowych kafejkach i przez okna obserwujemy rejs w długim fjordzie.
Gdy już dopływamy do portu otwierają doki z samochodami i można się pakować. Mimo dużych kłopotów udaje się nam wejść do samochodu. Cierpliwie czekamy i w końcu po 2 godzinach zjeżdżamy z promu. Ustawiamy się w długiej kolejce do kontroli celnej. Krążyło wiele informacji o skrupulatnych kontrolach celnych i rekwirowaniu żywności, która nie może być wwożona na terytorium Islandii. Jednak gdy zobaczyłem te setki samochodów (maksymalna ilość to aż 800 sztuk) wyjeżdżających z promu to miałem pewność, że żaden celnik nie pokusi się o dokładną kontrolę. To jest cywilizowany kraj i nie mogą sobie pozwolić na przetrzymywanie ludzi w kolejce. Co innego Rosja, Azja; tam czynnik ludzki nie gra roli.
Tak też było w naszym przypadku; celnik powiedział „hello”, następna osoba wręczyła nam naklejkę na szybę z opłaconym podatkiem drogowym, a ostatnia policjantka wręczyła ulotkę o zasadach poruszania się po Islandii (ze szczególnym uwzględnieniem off-road).
Islandia przywitała nas miło, zjechaliśmy z terminala i pojechaliśmy do Egilsstadir. Tam dokonaliśmy wymiany waluty i skorzystaliśmy z wi-fi na stacji benzynowej.
Ruszyliśmy obejrzeć pierwszą atrakcję – wodospad Hengifoss. Dojechaliśmy kilkadziesiąt kilometrów wzdłuż Jeziora Lagarfjolt, a następnie zrobiliśmy godzinną wspinaczkę pod wodospad. Jak to bywa na Islandii podczas zejścia lunęło jak z cebra i gdy całkowicie przemoczeni dotarliśmy do samochodów to przestało padać.
Podczas tej wyprawy chciałem przejechać mniej uczęszczanymi trasami i szlakami więc objechaliśmy jezioro od południa; jeszcze raz przejechaliśmy Egilsstadir i jadąc kilkanaście kilometrów „jedynką” zjechaliśmy w trasę nr 917. Wjechaliśmy w północno-zachodnią część wyspy bardzo rzadko odwiedzaną przez turystów.
Powoli rozpoczęliśmy poszukiwania miejsca na nocleg. To trudne zadanie gdyż cała wyspa to prywatna własność i większość miejsc jest zagrodzona. Własności prywatnej się nie narusza i nie otwiera się zamkniętych bramek; stosuję tą zasadę zawsze. Na Islandii w wielu miejscach są zakazy biwakowania, rozbijania namiotów i nawet noclegów w samochodach. Trzeba trochę poszukać, aby móc legalnie się rozbić. Z własnym środkiem transportu to jest łatwe, ale backpackersi mają jednak utrudnione zadanie.
Przyjemne miejsce znajdujemy w okolicy Ketilsstadir przy początku szlaku pieszego. Długi dzień do godziny 0.30 pozwala nam na miłe spędzenie wieczoru.
Nocleg na początku szlaku pieszego.