Wszystkie sprawy mamy już załatwione, pozostaje nam tylko dotarcie do portu.
Nasz hostel znajduje się w centrum miasta, a do portu mamy tylko 10 minut pieszo. Rano pozostaje nam jeszcze spacer po Władywostoku i skorzystanie z dobrego łącza internetowego jakie oferuje hostel.
W porcie jesteśmy o 12.00, spotykamy znajomych Holendrów, rozmawiamy, wypijamy dobrą kawę.
O 14.00 rozpoczyna się odprawa celna, procedura identyczna jak na każdej rosyjskiej granicy. Szybko ją przechodzimy i jesteśmy na promie.
Samochód i motocykle Holendrów też już są na promie; zostały wprowadzone przez obsługę portu.
Teoretycznie nie powinienem mieć do auta dostępu, ale koreańska obsługa promu jest bardzo miła i od razu ustalamy, że mogę bez problemu dostać się na deck samochodowy. Jedynie muszę to zrobić z kimś z obsługi.
Możliwość dostania się do samochodu to dobra wiadomość, gdyż mamy duże zapasy różnych napojów procentowych, a wszystkiego nie dało się zmieścić do małego bagażu podręcznego.
Na promie jest przeważająca grupa Koreańczyków i Rosjan, reszty dopełniają dwoje Holendrów i dwoje Polaków. Rosjanie od razu rozpoczynają imprezę, Koreańczycy też nie są im dłużni. My również nie „zasypiamy gruszek w popiele”.
Po krótkim czasie bawimy się z Rosjanami odwiedzając co jakiś czas Koreańczyków. Okazuje się, że w przeciwieństwie do Japończyków, Koreańczycy to bardzo otwarta i wesoła nacja.
Przez 2 dni trwa na promie dobra zabawa przeplatana odpoczynkiem i trzeźwieniem.
Na drugi dzień docieramy do Korei Południowej. Prom zatrzymuje się w porcie Donghae, postój trwa 6 godzin i mamy możliwość zejścia na ląd. Polacy mogą odwiedzać Koreę Południową bezwizowo więc skwapliwie z tego korzystamy.
Mając 6 godzin pozostaje nam tylko spacer po Donghae i zjedzenie dobrego koreańskiego obiadu.
Po powrocie zostaje nam ostatni etap podróży; 15 godzin rejsu do japońskiego Sakaiminato.
Japonia przed nami, zobaczymy co nas tam czeka.
Pobyt na promie