10.00 – 20.00, Taldy-Suu (Kirgistan)
Rano wyruszyliśmy na spacer do jeziora. Powstało ono na początku XX wieku w wyniku trzęsienia ziemi. Woda zalała rosnący wokół las i obecnie tworzy urocze jezioro z krystaliczną wodą i kikutami drzew wystającymi z toni. Po sesji fotograficznej wracamy do samochodów i ruszamy w stronę granicy kirgiskiej.
Krótka część trasy przebiega wczorajszym off-road’owym odcinkiem. Później wynajdujemy „skrót” do Kegen, który może nie jest żadnym terenowym wyzwaniem, ale bardzo nas spowalnia. Za każdym wzniesieniem i zakrętem oczekujemy pojawienia się asfaltu lecz niestety nasze nadzieje są płonne. Całe 80 km. skrótu to szutry, piach i pył.
Po posiłku i tankowaniu w Kegen jedziemy do przejścia granicznego w Karakara. Ponownie przed przejściem kończy się asfalt i ostatnie 10 km. jest szutrowe.
Na granicy wszystko przebiega w normalnym tempie. Wyjeżdżamy z „unii celnej”; kilkanaście minut zabierają formalności celne związane z autem i kontrola bagażu. Celnicy bez większego zaangażowania zaglądają do samochodu i przeglądają kilka toreb.
Po stronie kirgiskiej kontrola celna praktycznie nie istnieje, a czas zabiera tylko wypełnienie dokumentów wjazdowych dla pojazdów. W najbliższych dniach Kirgistan wstępuje do „unii celnej” i wzór dokumentu jest identyczny z powszechnie dotąd używanym. Od 2015 roku organizacja nosi nazwę Euroazjatycka Unia Celna i zrzesza Rosję, Kazachstan, Białoruś, Armenię i Kirgistan. Dla turystycznego ruchu samochodowego taka organizacja ma ogromne znaczenie, bo zdecydowanie usprawnia pokonywanie wewnętrznych granic. W konsekwencji udało nam się zjechać z przejścia granicznego po 45 minutach – bardzo dobry wynik.
Mimo szybkiej odprawy nie mamy szansy na dotarcie do Issyk-Kul przed zmrokiem. Jedziemy główną A363 i we wsi Taldy-Suu zjeżdżamy w boczną drogę na nocleg.
Mocno spowolniła nas trasa w Kazachstanie; z całych dzisiejszych 199 km. 150 km. to były szutry. Na takiej nawierzchni i w dodatku w górach rzadko można jechać szybciej niż „czterdziestką”.
Nocleg na trasie.