Kazachstan, Kirgistan, Tadżykistan, Chiny 2015 – dzień 15

8.30 – 19.30, Ugut (Kirgistan)

Dzisiaj żegnamy się z Issyk-Kul. Nie wjeżdżamy do Balykchy tylko skręcamy skrótem na Kochkor. Trafiamy w środek targu, zjadamy dobre śniadanie, robimy zakupy i jedziemy w stronę Jeziora Song-Kul. Zupełnie nie mam świadomości, że przez następne 2 dni będziemy prawie całkowicie poza cywilizacją, a Kochkor to ostatnie „wielkie” miasto przed Jalal-Abad.

Jeszcze tylko 20 km. i zjeżdżamy w szutrową drogę do Song-Kul. Asfaltu nie zobaczymy do wspomnianego Jalal-Abad. Jak to zwykle bywa w Kirgistanie spotykamy dwie ekipy Polaków w samochodach wypożyczonych na miejscu i kilku rowerzystów również z Polski.

Jestem tutaj drugi raz, ale piękno tego miejsca jest tak niesamowite, że warto tutaj przyjeżdżać częściej. Poprzednio dotarłem tutaj od strony Chaek; wjechałem od północnego-zachodu i wyjechałem na północnym-wschodzie jeziora. Tym razem objechaliśmy jezioro od południa z zamiarem dotarcia do drogi na Kazarman. Jedziemy powoli, zatrzymujemy się na sesje fotograficzne, mieszkańcy jednej z mijanych jurt zapraszają nas na „drugie śniadanie”.

Łapiemy właściwy rytm podróży, najważniejsza jest bieżąca chwila, kontakt z mieszkańcami, piękno otaczającej nas przyrody. Już nie myślimy gdzie dzisiaj dojedziemy i nie mamy w tej kwestii żadnych planów. Wiemy tylko, że zdążamy w stronę Osz.

Po herbatce jedziemy dalej, Song-Kul zostawiamy w tyle i zaczynamy ostrą wspinaczkę na przełęcz Moldo-Ashu (3 346 m.n.p.m.). Widoki są niesamowite i dodatkowo trafiamy na kirgiską imprezę na przełęczy. Miejscową tradycją jest, że dotarcie na większą przełęcz celebruje się wypiciem kumysu lub wódki jednak my trafiliśmy na duże spotkanie rodzinne. Muzyka, tańce, duże ilości alkoholu, kumysu i jedzenia. Nie ma znaczenia, że ktoś jest kierowcą lub nie trawi kumysu. Niestety musiałem wypić jedną czarkę kumysu, ale każdą następną pozwolili mi zamienić na wódeczkę (odmowa nie wchodziła w rachubę). Po godzinie musimy się ewakuować, a impreza trwa dalej. Kirgizi są nadzwyczaj gościnni i nie raz jeszcze tego doświadczymy.

Zjeżdżamy z Moldo-Ashu, trakt prowadzi nas na południe i gdzieś w okolicach Ak-Tal wbijamy się w trasę na Kazarman. Wedle mapy na razie większe wspinaczki się skończyły (oczywiście wg standardów kirgiskich). Mijane tereny nie są gęsto zamieszkane, małe miejscowości co kilkanaście kilometrów. Przy średniej 25 km/h nie spotykamy zbyt wiele osób, a miejsc do noclegu jest bez liku. Dobrą miejscówkę znajdujemy w okolicach Ugut.

Nocleg na trasie.