8.45 – 19.30, Kok-Art (Kirgistan)
Dzienne przebiegi na poziomie 200 km. stają się normą. Po pierwsze nie ma sensu jechać szybciej, po drugie poruszamy się tylko drogami szutrowymi w wysokich górach więc średnia nie jest imponująca.
Dzisiaj dzień był naprawdę ciężki. Nie było nawet skrawka asfaltu, średnia 29 km/h. Cały dzień to wspinaczki i zjazdy z bezimiennych przełęczy, upał 42ºC, a do tego wszechobecny kurz i pył.
W takich warunkach docieramy do Kazarman – największej miejscowości na trasie. Zjadamy tutaj dobry obiad, odpoczywamy i ruszamy dalej.
Za Kazarman rozpoczyna się wspinaczka na ostatnią przełęcz Kaldama (3 062 m.n.p.m.). Po drodze spotykamy oczywiście rowerzystów, znajomego Angola (IanC) na motocyklu BMW z forum podróżniczego, Słoweńców w Toyocie i szaloną parę Czechów w VW Passacie. Piszę szaloną, bo mijane brody zdecydowanie nie był na niskie zawieszenie Volkswagena.
Cały dzień zabrały nam wspinaczki i zjazdy więc gdy dojechaliśmy do wioski Kok-Art nie było sensu jechać dalej. Gdy rozglądaliśmy się za miejscem na biwak miejscowy pasterz wskazał nam płaski teren koło swojej jurty. Wieczorem zostaliśmy zaproszeni na kolację jednak grzecznie odmówiliśmy i zaprosiliśmy gospodarzy do nas. Wieczór zakończył się miło przy wspólnych rozmowach.
Nocleg na trasie