Kazachstan, Kirgistan, Tadżykistan, Chiny 2015 – dzień 22

7.30 – 19.30, Murgab (Tadżykistan)

Gospodarz nie wypuszcza nas bez śniadania. Zawsze w takich sytuacjach czuję się niezręcznie, bo nikt nie chce przyjąć od nas zapłaty, a zwykle też nie mamy czego zostawić. Jestem przeciwnikiem picia, jedzenia i spania na „krzywy ryj”. Wielka gościnność tych ludzi nie usprawiedliwia skąpstwa jakie uprawiają niektórzy pseudo-turyści. Zgodnie ustaliliśmy pewną kwotę i zostawiliśmy ją gospodarzowi. Żegnamy się z Panem Ahwazem i jego rodziną i jedziemy dalej.

Trasa robi się coraz bardziej off-road’owa, brody, długie błotniste podjazdy. Jedzie się świetnie, widoki wspaniałe. Kulminacyjny punkt zostaje nam „podarowany” na końcu trasy. Zjazd do asfaltowego Pamir Highway jest usiany głazami, z dużą ilością błota i ostatnim dziurawym mostem, który musimy uzupełniać trapami. Po zmaganiach z mostkiem wyjeżdżamy na asfalt. Koniec szlaku wypada w okolicach wioski Jelandy; mamy tylko około 20 kilometrów i wjeżdżamy do miejscowych gorących źródeł. Płacimy śmieszne 2 TJS i do woli możemy siedzieć w basenie z gorącą wodą. Najprzyjemniejsze jest to, że na tym pustkowiu jesteśmy tylko my i przyroda wokół nas. Po ablucjach posilamy się w miejscowej stołówce i jak to bywa w Tadżykistanie jest tylko jedno danie do wyboru – rosół wołowy z ziemniakiem.

Wracamy Pamir Highway w stronę Murgabu; asfalt na tym odcinku jest koszmarny i przejazd ciągnie się niemiłosiernie długo. Za zjazdem w Korytarz Wachański nawierzchnia się poprawia. Po małej zupce w Jelandy zjadamy konkretny obiad w Alichur.

Najrozsądniejszym miejscem na nocleg jest Murgab i tam chcemy dotrzeć. Sytuacja trochę się komplikuje ponieważ zaczyna mocno padać i spływają duże fragmenty gruntu na drogę. Na szczęście to początkowa faza deszczu i udaje nam się bez problemu dotrzeć do Murgabu i rozlokować biwak w tym samym miejscu gdzie poprzednio. Kirgiskie koniaki zdecydowanie pomagają przetrwać deszczową i chłodną noc.

Nocleg na trasie.