Kazachstan, Kirgistan, Tadżykistan, Chiny 2015 – dzień 35

6.30 – 20.30, Saratow (Rosja)

Rano pobudka i start bez śniadania. Droga przebiega przez bezkresny step i pierwsza możliwość posiłku trafia się w miejscowości Zhympity. Tutaj w przydrożnej knajpce zjadam śniadanie połączone z obiadem. Przede mną tylko 120 km. do Orala i następne 120 km. do granicy rosyjskiej. Można powiedzieć, że „prawie w domu”. Do Orala udaje się dojechać w dobrym tempie; pozostaje zatankować i ruszyć do granicy. Niestety trasa do przejścia granicznego w Ozinkach okazuje się koszmarem z moich poprzednich podróży. Droga jest w większości remontowana (trudno jednak zauważyć maszyny drogowe) i przejazdy odbywają się poboczem lub po szczątkowym asfalcie. Ten 120 km. odcinek staje się najgorszym wspomnieniem z Kazachstanu. Wszyscy, którzy jeżdżą terenówkami potwierdzą, że najtrudniejszy teren jest lepszy niż pozostałości asfaltu z dziurami wielkości studni.

Wreszcie docieram do granicy; kontrola kazachska jest szybka i mogę opuścić ten miły kraj.

Ze względu na sytuację na Ukrainie służby rosyjskie są skrupulatne i bardziej wyczulone na niektóre rodzaje przewożonych towarów. Nie interesuje ich alkohol, a bardziej urządzenia techniczne i jak zwykle broń. Widząc moje auto rezygnują z kontroli tylko od razu kierują mnie na rentgen. Po prześwietleniu pojazdu okazują mi zdjęcie z pytaniem o niektóre dziwnie wyglądające (na zdjęciu) przedmioty. Gdy okazuje się, że są to tylko butelki wszystko jest ok. Celnicy klepią mnie po plecach i mogę ruszać dalej. Wszystko trwa 45 minut. Dla jednych może to być niezmiernie długo, dla mnie to była „błyskawica”.

Ruszam w stronę Saratowa; droga też nie jest najlepsza. W kilku miejscach prowadzone są roboty, ale nadal ten odcinek jest męczący.

Wieczorem docieram do Saratowa i w okolicach obwodnicy już za Wołgą znajduję dobre miejsce na biwak.

Nocleg na trasie.