Maroko, Mauretania, Senegal, Gwinea, Sierra Leone, Liberia, Algieria, Tunezja 2024 – dzień 11 i 12

Z Ataru do stolicy Mauretanii – Noakchott jest 450 km. Trasa jest pusta, prosta i bardzo wietrzna. Nie obfituje w oszałamiające widoki. Pokonujemy ją w kilka godzin i około 17.00 docieramy na znajomy kemping Terijt.

Mamy zamiar zostać w Noakchott parę dni, nadrobić zaległości internetowe i odpocząć.

Po drodze zrodził nam się pomysł, aby część trasy przejechać w Mali. W Mali nigdy nie było całkowicie bezpiecznie, ale w części zarządzanej przez władze federalne można było podróżować. Mali odwiedziłem dwukrotnie w 2018 i 2019 roku. Swobodnie poruszaliśmy się po zachodniej części kraju i w Bamako. Kraj ten robi ogromne wrażenie i według mnie jest jednym z ciekawszych w Afryce. Ta łatwość i bezpieczeństwo podróży odnosiła się do zachodniej cześci, tak do okolic miasta Segou. Dalej już mogło być niebezpiecznie. Wizę w tamtym okresie też było łatwo dostać, ale to co było łatwe i szybkie, bo wydanie wizy trwało tylko 2 godziny, obecnie stało się problemem. Mali zaprzestało wydawania wiz turystycznych i pozostały tylko wizy wjazdowe na zaproszenie. Udało mi się uzyskać zaproszenia i złożyliśmy stosowne wnioski w Ambasadzie Mali w Noakchott. Niestety rozpatrywanie tych wniosków trwa minimum tydzień i decyzja zapada w Bamako. Nie było szans, aby je uzyskać w szybszym tempie. Dobrze się stało, bo poziom bezpieczeństwa obniżył się w całym kraju i już nawet w części zachodniej podróżowanie stało się ryzykowne.

Pierwotnie mieliśmy przejechać przez Senegal dwukrotnie i w drodze powrotnej odebrać znajomych przylatujących do Dakaru na końcowy etap podróży. Gdyby Mali wypaliło Senegal byłby tylko raz. Ostatecznie nie wypaliło i wracamy do planu pierwotnego. Jutro ruszamy na granicę senegalską na zaporze Diama.