Maroko, Mauretania, Senegal, Gwinea, Sierra Leone, Liberia, Algieria, Tunezja 2024 – dzień 13 i 14

Rano wyruszamy z Noakchott w stronę granicy senegalskiej. Dla tradycyjnego ruchu samochodowego dostępne są dwa przejścia graniczne: Rosso i zapora w Diamie (motocykle i piesi mogą jeszcze przekraczać granicę w innych miejscach przy pomocy małych łodzi pływających po granicznym Senegalu). Rosso słynne chyba na całym świecie, a napewno wśród podróżujących po Zachodniej Afryce jako najgorsze przejście graniczne. Miejsce gdzie zorganizowana mafia pograniczników i celników łupie turystów na ogromne kwoty za dokumenty, które powinny być wystawiane za darmo. Tak to po dwóch stronach granicy, a w największym stopniu po stronie senegalskiej kwitnie ten bandycki proceder. Od zawsze wiedziałem, że Rosso to wielka porażka i zawsze je omijałem. Każde moje przekroczenie granicy Mauretania-Senegal odbywałem w Diamie. 

Od Noakchott dobry asfalt prowadzi do Keur-Macene, później mamy w miarę dobre szutry, które w Parku Narodowym Diawling są  już mocno zniszczone poprzez częste wylewanie Senegalu. Jest to raptem odcinek 50 km, ale dla mojej ciężarówki to 2-3 godziny jazdy. Okoliczne tereny w związku z dostępnością słodkiej wody i częstymi wylewami są zagospodarowane rolniczo, ale wizja nowej asfaltowej drogi chyba też jest w planach. Przejazd przez Diawling mimo, że męczący to zawsze jest interesujący ze względu na otaczającą florę i faunę.

Wyjazd z Mauretanii jest zwykle bezstresowy i szybki. Senegal natomiast to bardzo sprawna odprawa paszportowa i długi proces odprawy celnej pojazdów. Dla samochodów młodszych niż 8 lat procedura jest tania i szybka, dla pojazdów starszych to wysoka opłata. Co jest istotne to opłata powyższa nie jest opisana żadnym dokumentem więc wędruje do prywatnych kieszeni urzędników i innych zamieszanych w to osobników. Różnica między Rosso, a Diamą jest tylko taka, że w Diamie haracz jest dużo niższy.

Po wszystkich perypetiach granicznych o 21.00 docieramy do Saint Louis i lokujemy się w hotelu. Wieczorem dobra kolacja i spacer po pięknie odnowionym centrum miasta. 

Następnego dnia nadal eksplorujemy Saint-Louis i wyruszamy dopiero po południu. Do wieczora przejeżdżamy 350 km i na nocleg zatrzymujemy się na dzikim biwaku gdzieś na trasie do Tambacoundy.