Maroko, Mauretania, Senegal, Gwinea, Sierra Leone, Liberia, Algieria, Tunezja 2024 – dzień 15 i 16

Podczas wjazdu na miejsce biwakowe łapię gumę. Nawet w wielką i o profilu terenowym ciężarową oponę potrafi wbić się metalowy pręt. Wieczorem dzięki pracy chłopaków zmiana koła nastąpiła ekspresowo, ale dzisiaj musimy szukać wulkanizacji.

W afrykańskich realiach punkty wulkanizacji przy głównej drodze można znaleźć w każdej wiosce, są to jednak miejsca gdzie operuje się wybijakiem i młotem. Wiara w to, że w większej miejscowości – Tambacoundzie będzie coś lepszego to mrzonka. Podobnie jak możliwość wywarzenia koła; niestety tego luksusu tutaj nie ma.

Po kilkunastu kilometrach zatrzymuję się na chybił-trafił i trafiam do gościa z synem, którzy zabierają się za naprawę opony. Najpierw muszą nauczyć się jak zdjąć oponę, która posiada kołnierz pełniący funkcję bedlocka i chroniący oponę przed spadnięciem z felgi przy niskich wartościach ciśnienia. Niestety ja też nie jestem w stanie im pomóc więc cały proces trwa godzinę. Później już z górki; zalepienie dziury, pompowanie i z powrotem na zapas. Ostatecznie po 2 godzinach sukces. Możemy ruszać w stronę granicy gwinejskiej.

Wyjazd z Senegalu na przejściu w Kaliforuou prawie jak w naszej Europie. Różnica polegała tylko na tym, że musiałem wysiąść z samochodu z paszportem i dokumentem celnym i po minucie sprawy były załatwione. Żegnamy Senegal, przed nami Gwinea. Posterunki senegalskie znajdują się 35 km przed właściwą granicą, jedziemy terenem raczej niezamieszkałym i  mocno zalesionym przez rezerwat przyrody Foret de Mampaye. Na granicy znajduje się infrastruktura, ale trudno powiedzieć, czy będzie to kiedyś działało jako przejście graniczne. Budynki wyglądają na niedokończone lub już zniszczone przez intensywnie wkraczającą przyrodę. Dobre miejsce na kilka zdjęć i ruszamy dalej do posterunków gwinejskich.

Wjazd do Gwinei odbył się w normalnym tempie; jak na realia afrykańskie trwało to około 45 minut, czyli w normie. Stemplowanie paszportów, dokumenty celne dla pojazdów i jesteśmy w Gwinei. 

Pierwszego i drugiego dnia w Gwinei tylko jechaliśmy, noclegi zorganizowaliśmy na dziko, zjeżdżając w okoliczną sawannę.