Jesteśmy w Gwinei i wiemy, że będzie ciężko. Przede wszystkim ze względu na fatalny stan dróg, a w rzeczywistości ich brak i historyczne konotacje tego kraju. Kraj będący dawną kolonią francuską, bardzo biedny, rządzony obecnie przez wojskowego to nie jest przepis na udany wyjazd. Oczywiście jest wiele takich afrykańskich krajów z podobną historią, ale w innych przypadkach jakoś to działa; tutaj niestety to całkowita porażka. Widoczne jest to nawet w podejściu mieszkańców, to co widać na pierwszy rzut oka to ogromny bałagan i brud, nawet we własnym obejściu. Wszędzie w okolicznych krajach nie istnieje samorząd, który zajmowałby się codziennymi sprawami swoich obywateli, ale tutaj jest to bardzo widoczne (dodatkowo spotęgowane biernością obywateli) . To widać, że wyjechaliśmy już z Senegalu. Trochę podobnie jak za komuny wyjazd z Polski do Niemiec; to zawsze było widać.
Planowałem, aby przejechać trasą, którą jeszcze nie jechałem czyli wzdłuż wybrzeża do Konakry. Początkowo wszystko było ok. Dojechaliśmy do Gaoual i skręciliśmy na N23 do Boke. Zaraz po przejechaniu mostu droga zniknęła. Spróbowałem inną trasą na N24, ale drogi również nie było. Podjąłem decyzję, że wracamy się do N5 i przez Labe i Mamou jedziemy do Konakry. Ekipa z Toyoty mogła jechać szybciej niż ja ciężarówką więc pojechali trasą przez Boke. Ustaliliśmy, że spotykamy się w Konakry.
Okazało się, że trasa przez Boke była tragiczna i nawet Toyota jechała ekstremalnie wolno. Podjąłem dobrą decyzję nie wjeżdżając na ten odcinek.
Trzymałem się najbardziej głównej trasy w Gwinei, ale nie pomogło mi to zbyt wiele. Pierwszego dnia przez 12 godzin pokonałem 295 km, a drugiego pobiliśmy rekord, 11 godzin i 179 km.
Można powiedzieć, że takie są uroki podróżowania, ale tutaj problemem nie jest trudny teren, czy warunki off-road. Tutaj problemem są pozostałości asfaltu z czasów francuskich, których nikt nie remontuje, a są to główne drogi kraju. Gdy średnia podróży to 10 km/h to naprawdę traci się chęć podziwiania widoków i spotykania z miejscowymi. Po prostu ciągle walczysz na drodze. Być może dla turysty z plecakiem to nie ma znaczenia, ale dla kierowcy ma to ogromne znaczenie.
Ten negatywny obraz Gwinei to właśnie ta kompilacja tragicznych dróg z wszechobecnym brudem i syfem nie spotykanym w żadnym innym kraju. Jestem w Gwinei drugi raz i drugi raz ten kraj zawodzi.
Tak na marginesie dodam, że Chińczycy budują duże odcinki nowych dróg położonych nowymi nitkami. Może za jakiś czas standard podróży się zmieni? Zobaczymy.