Maroko, Mauretania, Senegal, Gwinea, Sierra Leone, Liberia, Algieria, Tunezja 2024 – dzień 25 i 26

Na Monrovię nie mamy zbyt dużo czasu. Afrykańskie miasta nie są szczególnie wciągające; wszechobecny zgiełk, hałas i brud skutecznie odstraszają przed dłuższym pobytem. Z reguły w miastach załatwiamy potrzebne sprawy, niezbędne zakupy i ruszamy dalej w bardziej przyjemne przyrodniczo klimaty. Tak też zrobiliśmy tym razem. Przebiliśmy się przez zatłoczone miasto i ruszyliśmy na północ w stronę Gwinei. Można powiedzieć, że to był środek wyprawy i teraz już „wracamy”.

Asfalty są bardzo dobrej jakości, a drogi szutrowe są utrzymane w świetnej kondycji. Jedziemy główną drogą od stolicy do Voinjamy, gdzie będziemy przekraczali granicę do Gwinei. Asfalt kończy się po około 250 km, ale dalej szutry są bardzo dobre (nie tak jak w Gwinei). Na nocleg zatrzymujemy się w szkole w wiosce Gabaye.

Następny dzień to dalsze kilometry szutrów, piękna przyroda i wyjazd z Liberii. Odprawa paszportowa była ciekawa, gdyż ze względu na brak turystów byliśmy szczegółowo wypytywani o cel naszego pobytu w Liberii i niestety terminologia „turystyka” jest całkowicie obca dla służb granicznych. W tym bardzo biednym rejonie Afryki gdzie trudno związać koniec z końcem idea turystycznych podróży jest nieznana. Ostatecznie, aby być zrozumianym,  lepiej użyć kwestii pobytu biznesowego i możliwości ściągania do Liberii nowych odwiedzających; to bardziej przemawia do służb. Mimo braku zrozumienia słowa „turysta” rozmowa była bardzo spokojna i przyjacielska. Po kilkunastu minutach było po sprawie i mogliśmy ruszyć w stronę Gwinei.

Wjazd do Gwinei nie był tak miły, gdyż ponoć brakowało nam jakiejś pieczątki. W takich reżimowych państwach tego typu sprawy urastają zwykle do rangi ogromnego problemu. Tabuny urzędników oglądają paszporty z każdej strony i biorą nas na przetrzymanie oczywiście nie sugerując żadnych łapówek. My spokojnie czekamy i oglądamy ich reakcje. Pieczątkę ostatecznie udało się odnaleźć i mogliśmy ruszać. Dodam, że nigdzie nie było sugestii o łapówce. Tego typu formuła działa na miejscowych, którzy zawsze płacą i niestety jest to powszechny proceder w tej części świata. W naszym przypadku był brak elementarnej wiedzy i analfabetyzm urzędników.

Gwinea przywitała nas dobrą drogą. Od startu w Liberii i odpraw granicznych udało się pokonać jeszcze 200 km. Minęliśmy Macentę i Gueckedou. Na nocleg zatrzymaliśmy się w buszu.