Maroko, Mauretania, Senegal, Gwinea, Sierra Leone, Liberia, Algieria, Tunezja 2024 – dzień 37 i 38

Ruszamy w nieznane; tak można w największym skrócie opisać to co nas czeka przez następne kilka dni. Za Choum zaczną się tereny, w których nigdy nie przebywałem. Ta kwestia nie stanowi dla mnie problemu, ale tym razem ruszam w miejsca, które nigdy nie były dostępne dla turystów. Jedziemy pustynnym traktem do granicy algierskiej, do nowego przejścia granicznego, które otworzyło się dla ruchu cywilnego kilka miesięcy temu. Będziemy jednymi z pierwszych Europejczyków, którzy przejadą tym przejściem. Oprócz tej kwestii jest jeszcze sprawa bezpieczeństwa podróży. Będziemy podążali nieopisanymi traktami pustynnymi wzdłuż granicy Sahary Zachodniej, która nie jest kontrolowana przez Marokańczyków. Nie jest kontrolowana przez ich oddziały wojskowe, ale skutecznie jest patrolowana i ostrzeliwana przez marokańskie drony, które strzelają do ciężarówek. Pojazdy terenowe są zostawiane w spokoju, ale ciężarówki mogące dostarczać więcej ładunku dla Frontu Polisario są na celowniku. Wiemy na pewno, że nie możemy przekroczyć granicy, bo narazimy się na ostrzał.

Na razie jedziemy dobrym asfaltem w stronę Ataru. Przed wieczorem docieramy do miasta, zjadamy dobrą kolację w znanej nam knajpie i wyjeżdżamy z miasta w poszukiwaniu miejsca biwakowego. Lokujemy się w pięknym miejscu za przełączą Ksar Torchane.

Następny dzień to również dobry asfalt. Zmierzamy do Fderik i As-Zuwarjat; właśnie tutaj znajdują się te słynne odkrywki rudy żelaza, która póżniej jest transportowana najdłuższymi składami kolejowymi na świecie do portu w Nouadibu. Dobre drogi są niezbędne dla transportu pracowników i zaopatrzenia kopalni.

Zgodnie z przewidywaniami asfalt kończy się za As-Zuwarjat, ale trakt jest nadal dobrze widoczny i łatwy w nawigowaniu. Na razie zabłądzenie nam nie grozi, bo w okolicach miasta co jakiś czas są widoczne namioty Sahrawi, a w oddali widać czasem jadący pojazd. Na razie jedziemy w dobrym kierunku, a niebezpieczna granica jest dosyć daleko od nas. 

Sprawnie jedziemy do wieczora, pokonujemy 453 km co jest świetnym wynikiem.