9.00 – 14.00, Atar i Terjit 207 km.
Będąc już spokojnymi o losy Krzysztofa wyruszamy o 9.00 do Atar. Trasa wiedzie bardzo malowniczymi rejonami wyglądającymi bardziej na Sahel niż pustynię. Niewątpliwie jest to jeden z ciekawszych krajobrazowo odcinków. Przekraczamy Przełęcz Aouinat et Mlis. Na szczycie czekają już na nas żandarmi z pozdrowieniami. Chyba w całej Mauretanii wiedzą już o grupie Polaków w Toyocie i Defenderze.
Później zjazd do Atar i na 10 km. przed miastem zaczyna się asfalt. Trasa z Choum do Atar to dokładnie 110 km. z czego 100 km. to bardzo przyjemny off-road.
Atar to obecnie nieduże miasto (w przeszłości było znaczącym ośrodkiem), aczkolwiek jeszcze niedawno było rozpatrywane jako stolica Mauretanii. Wybór jednak padł na wioskę na plaży o nazwie Nouakchott.
Od strony drogi z Choum znajduje się przyjemny kemping prowadzony przez parę Holendrów o nazwie Bab Sahara. Oczywiście zatrzymujemy się w nim. Od razu ustalamy pobyt na dwa dni z zamiarem odpoczynku po wrażeniach i pozwiedzaniu ciekawych miejsc w okolicach. Jest około południa i mamy jeszcze sporo czasu do zachodu słońca wobec tego ruszamy do atrakcji regionu o nazwie Terjit. Terjit zasługuje na obejrzenie, gdyż jest wspaniała oazą w wąskim wąwozie, z którego brzegów spływa woda. Cały teren jest gęsto porośnięty palmami ze specyficznym mikroklimatem. W środku tak gorącej pustyni takie miejsce jest naprawdę skarbem.
Spędziliśmy tutaj miłe chwile, a niektórzy skorzystali nawet z kąpieli w tzw. „basenie” w górnej części wąwozu.
Po południu wróciliśmy do Bab Sahara. Tam oddaliśmy się błogości, odpoczynku w basenie (trochę większym niż w Terjit) i zjedzeniu grillowanej kozy przygotowanej przez miejscowych kucharzy.
Nocleg na kempingu (8 750 MRO).