10.30 – 16.30, Tanger Med. 151 km.
Po porannych zakupach pojechaliśmy do Tangeru. W samym Tangerze dokonaliśmy jeszcze dużych zakupów w centrum handlowym „Mariane”. Dawniej uważałem, że chodzenie po centrach handlowych w innych państwach to marnowanie czasu, gdyż to samo można kupić u nas w Polsce. Jakże się myliłem okazało się wiele lat temu w Maroku gdzie znalazłem dużo niespotykanych u nas produktów, w szczególności spożywczych.
Od tamtego czasu staram się odwiedzić takie miejsca przynajmniej raz podczas wyprawy i najlepiej w drodze powrotnej gdy można się pozbyć resztek gotówki i dokonać niezłych zakupów. Z tymi resztkami gotówki to jest trochę inaczej, bo zakupy bywają duże i potem musimy robić niezłą rewolucję w pakowaniu samochodu.
Tak tez było tym razem, ale parking pod „Mariane” był duży i pusty więc nie było problemu z rozpakowaniem całego Defendera.
Z Tangeru trzeba się jeszcze dostać do nowego portu Tanger Med. Jedziemy autostradą, tankujemy na ostatniej stacji tanie marokańskie paliwo i około 17.00 meldujemy się na przejściu granicznym.
Jesteśmy pierwszymi podróżnymi więc odprawa trwa długo. Urzędnikom się nie spieszy. Wszystkie czynności zabierają nam ponad godzinę. W normalnych warunkach gdy jest kolejka sam proces stemplowania paszportów i odprawy celnej pojazdu trwa zdecydowanie krócej. W końcu po 18.00 znajdujemy właściwe miejsce przybicia naszego promu. Port jest duży i ma wiele przystani więc gdy jest się pierwszym to faktycznie trudno namierzyć właściwe miejsce. Prom przybija około 22.00 i jesteśmy świadkami całej procedury rozładunku i załadunku. Mimo, że wielokrotnie pływałem różnymi promami to gdy jest trochę spokoju można zauważyć rożne ciekawostki. Obciążone do granic możliwości pojazdy Marokańczyków z towarami z Europy, różnej maści pojazdy terenowe i również złapani Marokańczycy, którzy nielegalnie próbowali dostać się do Europy.