11.00 – 12.00, Haroura 53 km.
Ambasada, a w zasadzie małe okienko (podobne do takiego w jakim kupuje się chleb z piekarni) otwiera się o 9.00. Wspólnie wypełniamy druczki wizowe, (po francusku i arabsku, ale jakoś idzie) wpłacamy po 510 MAD za wizę dwukrotnego wjazdu od osoby i składamy paszporty. Niestety tutaj niemiła niespodzianka, bo zgodnie z nowymi regulacjami na wizę musimy czekać 2 dni robocze, a nie jak dotychczas jeden. Żadne nasze prośby, błagania i próby przyśpieszenia wydania wizy nie dają skutku. W końcu pogodzeni z tym, że w Rabacie będziemy siedzieć 2 dni ruszamy na poszukiwanie kempingu.
W towarzystwie motocyklistów z Holandii, RPA i znajomego z Poznania jedziemy kilkanaście kilometrów na wzdłuż wybrzeża w poszukiwaniu kempingu. W końcu znajdujemy dosyć obskurny, ale jedyny otwarty kemping w okolicy najbliższej ambasadzie (właściciel tego kiepskiego miejsca też ma tego świadomość).
Siedzi już na nim duża ekipa ludzi z całej Europy oczekująca tak jak my na wizy mauretańskie. Ok. Posiedzimy, poczekamy, będzie wesoło.
Część grupy, która jeszcze nie była w Maroku wybrała się na zwiedzanie Rabatu, część pozostała na miejscu.
Nocleg na kempingu (52,50 MAD/dzień).