9.00 – 9.00, Genua (Włochy)
Do Genui jeździłem już wiele razy i najczęściej w okresie zimowym. Najkrótsza trasa prowadzi przez Szwajcarię, trochę dłuższa tylko przez Austrię z ominięciem Szwajcarii.
W każdym jednak przypadku muszę się przebić przez Alpy, co zimą może nastręczać problemy.
W zeszłym roku miałem problemy z dotarciem na czas do Genui, była duża nerwówka. Chcąc tego uniknąć podjąłem decyzję o wyjechaniu z Polski dużo wcześniej.
Prom wyruszał z Genui 4 stycznia o godzinie 13.00, my wyruszyliśmy 3 stycznia o 9.00. Startując rano mieliśmy duże szanse, że większość dystansu pokonamy do późnych godzin nocnych, a pozostałą część zostawimy sobie na poranek następnego dnia lub ewentualnie zrobimy całą trasę na raz.
Pojazdy terenowe nie są stworzone do jazdy po autostradach, nie rozwijają dużych prędkości, ani również w przypadku awaryjnych sytuacji nie zatrzymują się w miejscu. Wszystkie te kwestie należy uwzględnić w dłuższych trasach przez Europę.
Do północy udało się nam pokonać całe Niemcy i Austrię. Szwajcaria przywitała nas warunkami zimowymi, a w miarę zbliżania się do granicy włoskiej padało coraz obficiej. Przy takich dużych opadach śniegu drogi były zasypane i jeżdżące pługi nie nadążały ich oczyszczać. Na szczęście trudne warunki były tylko w okolicy przełęczy Św. Gotarda, przez około 100 km. Po przekroczeniu przełęczy śnieg szybko znikał; widać było wpływ ciepłego powietrza znad Morza Śródziemnego.
Rano byliśmy już w Mediolanie i nie było sensu zatrzymywać się na dłuższy odpoczynek. W Genui zameldowaliśmy się o 9.00. Przejechanie 1 500 km z dłuższymi i krótszymi odpoczynkami zabrało nam 24 godziny, co dało średnią przejazdu około 60 km/h.
Do wypłynięcia mieliśmy jeszcze 4 godziny, był czas na odpoczynek i spakowanie ekwipunku na prom.
Czekają nas dwa dni żeglugi do Tangeru w Maroku.
Nocleg na promie.