Pobyt w Manantali
Nasz pobyt w Manantali udało się zgrać z dodatkową atrakcją. Caspar jest wielkim społecznikiem i osobą, która pomaga okolicznym mieszkańcom w wielu dziedzinach życia. Założył fundację, która zajmuje się naprawą pomp wodnych znajdujących się w odosobnionych wioskach rozrzuconych na zalewie Manantali. Właśnie dzisiaj wybiera się do jednej z wiosek i otrzymaliśmy zaproszenie na wspólny wyjazd.
Wyruszamy rano; Caspar zabiera nas do swojej toyoty, wrzucamy nowe pompy do wody, sporo narzędzi i jedziemy na nabrzeże. Płyniemy łódką, a w zasadzie dziurawą łajbą. Płyniemy 3 godziny, które urozmaicone są rozmowami, fotografowaniem, filmowaniem i ciągłym wylewaniem wody z łódki.
We wiosce spotkanie ma charakter rytuału, gdzie wita nas starszyzna , są przemowy, podziękowania i wręczanie podarków dla Caspara. Każdy rozchodzi się do swoich prac; ekipa remontowa naprawia i wymienia pompy, my mamy wolną rękę i zgodę na fotografowanie i nagrywanie życia osady.
Po kilku godzinach naprawy są wykonane i wszyscy jesteśmy zaproszeni na dziękczynną ucztę przygotowaną przez miejscowe kobiety. Dodatkowo wszystko jest okraszone musującym palmowym winem, które do złudzenia przypomina w smaku tanie wino musujące kupowane na Sylwestra. Następne 3 godziny zabiera nam powrót i popołudniem docieramy z powrotem na kemping.
Dzięki Casparowi doświadczamy niesamowitej przygody i możliwości wniknięcia głębiej w codzienne życie Malijczyków. Mieliśmy szczęście pojawić się w stosownym czasie w Manantali i być zaproszonym na przygodę.
Wieczorem dopełnieniem szczęścia jest rewelacyjna kolacja w knajpie u „Mammy”. W centrum Manantali jest kilka knajpek, ale w jednej Caspar nauczył właścicielkę przygotowywać oryginalne belgijskie frytki, które w połączeniu z jej daniami mięsnymi i rybnymi są wybitnymi osiągnięciami kulinarnymi.
Po kolacji pozostało się tylko wykąpać w Bafingu; Caspar nigdy nie widział w tym miejscu krokodyli, a hipopotamy pojawiają się rzadko więc było raczej bezpiecznie.
Nocleg na kempingu (2 000 XOF).