Mauretania, Mali, Burkina Faso, Benin, Togo 2018 – dzień 19

10.30 – 19.00, Bamako (Mali)

Dzisiaj przed nami następna wielka przygoda. Mamy zamiar dotrzeć do stolicy Mali – Bamako. Bamako jest największym miastem w Mali i mimo, że nie posiada zbyt wielu zabytków jest atrakcją samą w sobie. Ogromny Niger, Wielki Meczet, prawdziwe afrykańskie targowiska i miasto, które nigdy nie zasypia i ciągle się bawi. Na pewno czegoś z tego doświadczymy.

Pierwsze 100 km. drogi od Manantali nadal utwierdza mnie, że jesteśmy w biednej Afryce; do Kity jedziemy po szutrach. Później zaczyna się asfalt i pojawiają się nawet opłaty drogowe, które czasem muszę zapłacić, a czasem kończy się to uśmiechem i przyjaznym machnięciem. Generalnie gdy pojawia się asfalt to jest on w bardzo dobrym stanie, opłaty drogowe są kwotami całkowicie akceptowalnymi, natomiast największą udręką są spowalniacze na granicach wiosek, które skutecznie zmniejszają nam średnią podróży. W Mali od granicy mauretańskiej do Bamako w każdej wiosce znajdują się „leżący policjanci”, od Bamako do Burkina Faso już jest lepiej, ale piesi na poboczu i tysiące motorków również nie pomagają.

Caspar polecił mi kemping o nazwie „Sleeping Camel” znajdujący się zaraz za Nigrem w dzielnicy ambasad. Kemping prowadzony jest przez Australijczyka i Amerykanina i aktualnie jest chyba najlepszym budżetowym miejscem dla podróżników.

Do Bamako wjeżdżamy pod wieczór i mimo dużego ruchu bardzo sprawnie się poruszamy. W miastach, w których ruch uliczny nie jest sterowany sygnalizacją świetlną z reguły nie ma korków i jest łatwiej się poruszać. Kraje biedne nie posiadają dużo sygnalizacji świetlnej i jeździ się w nich dobrze; my niby tak rozwinięci niestety jesteśmy w tym temacie bardzo zacofani i przez to tkwimy w korkach. W Bamako światła są w rozsądnej ilości i dzięki temu szybko przejeżdżamy przez centrum, przekraczamy Niger i trafiamy do dzielnicy ambasad.

Skręcamy w pierwszą ulicę za rzeką i na skrzyżowaniu wita nas opancerzony pojazd wojskowy z grupą mocno uzbrojonych żołnierzy w kamizelkach kuloodpornych. Mali jest targane konfliktami, walką między Tuaregami i różnymi grupami islamskimi związanymi z ogólnie pojętym terrorem islamskim. Duża północno-wschodnia pustynna część kraju nie jest kontrolowana przez rząd centralny. Wypełniane przez nas oświadczenia w Mauretanii o świadomości wjazdu do kraju, który nie sprawuje kontroli nad swoim terytorium też dają do myślenia. Nie zdziwił mnie zatem widok wojskowych pojazdów i uzbrojonych po zęby żołnierzy. Wjechaliśmy w strefę chronioną bardziej niż inne miejsca. Po kilku minutach jesteśmy pod „Śpiącym Wielbłądem”.

Nocleg na kempingu (3 000 XOF).