Mauretania, Mali, Burkina Faso, Benin, Togo 2018 – dzień 20

13.30 – 19.00, Koumantou (Mali)

„Sleeping Camel” to bardzo interesujący kemping. Spałem już w wielu dziwnych miejscach, ale to jest wyjątkowe. Nazywam go kempingiem, ale tak naprawdę jest to dawny budynek po jakieś ambasadzie z terenem, na którym można zaparkować, rozbić namiot skorzystać z normalnego prysznica i toalety. Dodatkowo właściciele prowadzą dobrą restaurację gdzie można napić się dobrej kawy. Od wyjazdu z Maroka trudno jest znaleźć miejsce z dobrą kawą więc doceniam taką możliwość.

„Sleeping Camel” graniczy z Ambasadą Niemiec. Ufortyfikowana placówka niemiecka dodawała otuchy, ale również powracało tradycyjne pytanie o bezpieczeństwo. Wjazd na kemping nie był taki prosty. Najpierw wejście przez podwójne metalowe drzwi z ochroniarzami po każdej stronie. Właściciel już o nas wiedział, ponieważ Caspar poinformował, że zmierzamy na kemping. Po ustaleniu ceny za nocleg możemy wjechać na teren kempingu. Nie dysponuje on dużym terenem; w większości jest on wybrukowany więc trudno jest rozbić tradycyjny namiot ze śledziami. W każdym dostępnym miejscu stoją samochody terenowe i motocykle na numerach z całej Europy.

Bamako jest ważnym punktem w drodze przez Afrykę. Spoglądając na mapę można je ominąć i pojechać przez Senegal, a później bardziej na południe przez Gwineę, Sierra Leone i Liberię. Tylko po co to robić. Bamako jest zbyt ciekawe, aby je pominąć. W taki sposób myśli wielu podróżników i po dokładnych przemyśleniach i rozważeniu za i przeciw decydują się na wjazd do Mali. Ja również podjąłem taką decyzję i jej nie żałuję.

Wciskam samochód gdzieś między Toyotę Hiszpana, motocykl Irlandczyka i wielkiego MANA Brytola. Wieczorem siedzimy przy dobrym drinku wśród ekip podróżniczych z różnych stron świata, a dodatkowo co chwilę wchodzą pracownicy okolicznych ambasad na dobrą kolację. Z okolic rozbrzmiewają rytmy z malijską muzyką i gdyby nie brak czasu to wybrałbym się na jakąś okoliczną dyskotekę.

Życie toczy się normalnym trybem i tylko opancerzone drzwi, drut kolczasty i posterunki wojskowe przypominają, że czasem coś się tutaj dzieje.

Po porannej wizycie na targu i spacerze nad Nigrem wyjechaliśmy z Bamako i ruszyliśmy w stronę Burkina Faso. Wyjechaliśmy po południu więc nie mieliśmy szans na większy odcinek. Zrobiliśmy połowę dystansu do granicy BF i przed zmrokiem należało znaleźć miejsce na biwak. W tych rejonach są tylko niewielkie miejscowości, a poza nimi rozciągają się tereny półpustynne z małymi wioskami kryjącymi się gdzieś w głębi zarośli. Wystarczy zjechać w prawo lub lewo i gdy po kilometrze nic nie widać to jest to doskonałe miejsce na nocleg. Tak też zrobiliśmy i w okolicach miejscowości Koumantou zatrzymaliśmy się na noc.

Nocleg na trasie.