5.30 – 21.00, Madaba 410 km.
Pobudka o zabójczej dla mnie godzinie, ale gdy tylko wyglądam z namiotu okoliczności przyrody po prostu zatykają. Jest przecudownie. Wspaniały jest w takich miejscach przyjazd w godzinach wieczornych i poranny zachwyt nad miejscem, w które się dotarło.
Ruszamy na jazdę terenową w Pustynię Wadi Rum. Wyruszamy wcześnie przed wszystkimi zorganizowanymi wycieczkami i dlatego możemy w spokoju i bez innych pojazdów kontemplować widoki. Robimy naprawdę dużo zdjęć i tylko one mogą w małej części opisać to co widzieliśmy. Kręcimy się trochę po okolicy, zbliżając się nawet do granicy z Arabią Saudyjską.
Wielu osobom nasunie się pytanie dlaczego będąc w Wadi Rum nie pojechaliśmy do Aqaby. Odpowiedź jest prosta: ze wszystkich informacji wynika, że jest to kurort i miejsce dla płetwonurków więc stwierdziliśmy, że my tam nie jesteśmy potrzebni. Może innym razem.
Około 11.00 zjadamy wczesny obiad i jedziemy w stronę następnego cudownego miejsca czyli Petry. W Petrze tylko Indianie Jones’owi udało się przebywać bez innych turystów. Tutaj są po prostu tłumy, ale tłok jest tylko w okolicy najbardziej znanego ze wszystkich fotografii wejścia. Dalej robi się luźniej. My doszliśmy do końca trasy i polecamy każdemu teką wizytę. Mimo początkowego zniechęcenia tłumami później robi się przyjemnie. Wejście do Petry 21 JOD.
Po Petrze wpadamy na Desert Highway i ponownie nocujemy w hotelu w Madabie.
Nocleg w hotelu (11 JOD).