Turcja, Syria, Jordania 2008 – dzień 17

7.00 – 21.00, Goreme 700 km.

Rano ustalamy, że ja wracam na przejście graniczne i zabieram samochód. Ruszam w kierunku granicy, trochę na pieszo, później łapię taksówkę. Na granicy okazuje się, że nadal wszystko jest niesprawne. Niestety nie mamy czasu na tak bezczynne czekanie i to z tak prozaicznego powodu jak uszkodzone komputery.

Posiadamy syryjskie wizy wielokrotne i z wjazdem nie ma problemu, ale jest jeden nieprzyjemny akcent. Musimy opłacić 250 USD opłat i podatków z tytułu wwozu pojazdu. Totalnie wkurzeni płacimy i jedziemy na przejście w Reyhanli. Tankujemy do pełna i do kanistrów tanie syryjskie paliwo i bez specjalnych problemów wyjeżdżamy z Syrii. Szybko i sprawnie wkraczamy do Turcji.

Podczas każdego wyjazdu zastanawiam się nad przekraczaniem małych przejść granicznych, na których nie ma tłoku i naganiaczy, ale zawsze mam w pamięci to zdarzenie z Turcji. Mimo tego wydarzenia jednak więcej przemawia za przekraczaniem w małych punktach.

W Turcji wpadamy na tanią, pustą i gładką jak stół autostradę i jedziemy nią do Pozanti. Później już zwykła jednopasmówka do Nigde i ponownie dobra trasa do Nevsehir. Uparłem się, że dzisiaj docieramy do Kapadocji. Faktycznie po 700 km jesteśmy w Goreme gdzie targujemy dobrą cenę za nocleg w hotelu ze śniadaniem. Zmęczeni wrażeniami i trasą idziemy spać.

Nocleg w hotelu (21 ITL).