Turcja, Syria, Jordania 2008 – dzień 9

8.00 – 18.00, Aleppo 440 km.

Dzisiaj mamy zamiar wjechać do Syrii, ale najpierw odwiedzamy Jaskinie Cennet ve Cehennem. Z perspektywy czasu uznaję, że nie wzbudzają wielkiego zainteresowania. Następnie wjeżdżamy na autostradę i w bardzo dobrych warunkach mijamy Tarsus, Adane i Iskedrun. Autostrada kończy się za Belem. Po następnych 50 km. jesteśmy na granicy. Ogromna kolejka tirów, ale my ją mijamy i w sumie bez problemów wyjeżdżamy z Turcji.

Wjeżdżamy na teren syryjskiego przejścia granicznego. Zaczyna się walka z arabską biurokracją.

Zostaję zauważony przez „naganiacza granicznego”. Okazuje się, że jest to Rosjanin i oczywiście chce nam pomóc. Musimy na to przystać, bo bez znajomości języka arabskiego nic się nie wskóra, w szczególności gdy trzeba załatwić formalności związane z samochodem. Chodzimy od okienka do okienka, stemplujemy paszporty i wypełniamy różne fiszki, opłacamy podatki paliwowe i inne opłaty wjazdowe. Wszystko kosztuje nas 270 USD (łącznie z podarkiem dla Rosjanina). W konsekwencji po 2 godzinach ruszamy.

Pierwsze wrażenie z prawdziwie arabskiego świata to syf i brud, ale po pewnym czasie i po kilku innych wizytach w tych krajach zmienia się punkt widzenia. Po prostu jest inaczej niż w świecie, w którym my żyjemy i musimy to zaakceptować. Tylko akceptacja pozwala na pełne poznanie innych kultur.

Pierwsza miła niespodzianka to olej napędowy 1 PLN/1 litr. Po 55 km. jesteśmy w Aleppo. Jazda w tym 2 milionowym mieście to wyzwanie, ale ja bardzo lubię takie klimaty. Dosyć szybko znajdujemy hotel z przewodnika LP, ale wjeżdżamy w niewłaściwą ulicę. Po objeździe całego centrum w ekspresowym tempie (spróbujcie tak przejechać w o wiele mniejszych polskich miastach) parkujemy pod hotelem.

Wieczorem ruszamy na zwiedzanie najstarszego miasta ma świecie. Wrażenia bezcenne.

Nocleg w hotelu Syria (12 PLN).