Turkmenistan, Iran, Azerbejdżan 2014 – dzień 11

9.00 – 17.00, Ashgabat 311 km.

Dzisiaj mamy krótki dystans do przejechania. Dzień zaczynamy spokojnie od ponownego obejrzenia „Wrót Piekieł”. Za dnia ta dziura w ziemi nie robi tak wielkiego wrażenia, ale jest niewątpliwie wielką osobliwością przyrody (aczkolwiek stworzoną przez nieudolność człowieka).

Śniadanie serwujemy sobie w knajpce przy drodze u znajomego, który wczoraj wskazał nam właściwą drogę do krateru.

Ruszamy do Ashgabatu, po kilku godzinach jesteśmy w stolicy. Priorytetem jest znalezienie miejsca noclegu. Niestety budżetowe opcje praktycznie nie istnieją. Zgodnie z planem „pana i władcy” wszystko co stare i miało swój urok zostało lub jest burzone i w miejsce tego stawia się biało-złote budynki. Ulice znikają, pojawiają się nowe place z fontannami i wszechobecnym monitoringiem, które świecą pustkami.

Podobnie stało się z kilkoma budżetowymi hotelikami, gdyż ulice na których istniały stały się placami budowy. Po wizycie w Grand Turkmen Hotelu przekonujemy się, że 120 USD to minimalna cena od osoby jaką możemy uzyskać. Istnieje hotel turystyczny, nazywa się Syyahat i usytuowany jest z dala od centrum. Znajdujemy hotel rodem z czasów komunistycznych; smutna pani recepcjonistka z wielką łaską wpisuje nasze dane na szare karteczki i kasuje niebotyczne 25 USD od osoby. Pokoje pamiętają „późnego Gierka”, na każdym piętrze „etażowa” i papier wydzielany na osobę. Po luksusie Turkmenbashi Prezydent Gurbanguly Berdimuhamedow sprowadza nas na ziemię. Lokujemy się i startujemy w miasto.

Robimy sobie objazd po nowych dzielnicach z białymi i błyszczącymi budynkami, oświetlonymi w każdy możliwy sposób. Ciekawostką są klimatyzowane przystanki z ekranami LED, na których wyświetlane są oczywiście przemówienia wodza i podświetlane pasy na ulicach. Centrum miasta jest całkowicie wymarłe, policja nas obserwuje i zakazuje fotografowania. Mimo wszystko spacer po pustych ulicach i dzielnicach, które są pobudowane tylko dla fanaberii jednego człowieka i dyskotekowe oświetlenie nie jest wielką przyjemnością. Wszystkie budynki wydają się niezamieszkałe i puste, całe centrum to nowoczesność i świetlisty kicz na pokaz, a dopełnieniem tego obrazu jest złoty pomnik poprzedniego prezydenta Saparmurata Niyazova obracający się wokół własnej osi zgodnie z promieniami słońca. Konkludując elektrycy, ogrodnicy i inne „służby” mają tutaj dużo do roboty. Po paru godzinach wracamy w okolice hotelu gdzie przynamniej można spotkać ludzi i jadłodajnie w rozsądnej cenie.

Nocleg w hotelu (25 USD).