7.15 – 2.00, Varzob 232 km.
Ponownie wracamy męczącą trasą z Pandżinkentu. Na głównej trasie M34 ze względu na osunięcia gruntu po deszczu trafiamy na korek, w którym tkwimy 6 godzin. Wokół nas są 3, 4 i 5-cio tysiączniki i nie mamy żadnej możliwości objazdu korka. Najprawdopodobniej takie przypadki zdarzają się często, bo miejscowi rozpoczynają tańce i zabawę. Ogólny bałagan potęguje jeszcze brak jakichkolwiek reguł ruchu drogowego; z dwupasmowej drogi robią się cztery pasy. Maszyny budowlane i spychacze do pracy przy odgruzowywaniu nie mogą przejechać. To jest piękny kraj i wspaniali ludzie jednak zasada logicznego działania jeszcze nie dotarła w te strony. Po odblokowaniu mamy jeszcze jedną atrakcję, czyli „kosmiczny tunel” pod przełęczą Anzob. Bez oświetlenia, z płynącym wewnątrz strumieniem, drutami zbrojeniowymi, na które można się nadziać, dziurami, w które wpadają samochody i nie mogą się wydostać, dowolnością w respektowaniu zasad ruchu drogowego. To tylko kilka atrakcji, a było ich więcej. Niesamowite przeżycie. Jesteśmy totalnie zmęczeni i nie mamy szans na jakikolwiek inny nocleg niż w namiotach. Zatrzymujemy się więc przed Duszanbe w Varzob.
Nocleg na pustym parkingu w Varzob.