Islandia 2016

Islandia 2016 – wstęp

Przed wyjazdem

Islandia 2016 – wstęp

Na Islandii byłem już w 2005 roku. Wówczas był to wyjazd autem osobowym i w okresie wiosennym stąd nie było możliwości na wjazd w interior. W tym roku chciałem nadrobić te zaległości i dodatkowo przejechać całą wyspę latem, aby w całej krasie obejrzeć wszystkie kolory Islandii.

Logistyka wyjazdu na Islandię jest prosta, bo polega tylko na dotarciu do portu Hirtshals w Danii, a następnie spędzeniu 2 dni na promie.

Problem jednak zaczyna się pojawiać przy zamawianiu biletów promowych. Mimo kosmicznych cen już w styczniu nie można kupić biletu dla pojazdu. Na szczęście zamawiałem bilety jeszcze w grudniu i wszystko się udało. Okres letni jest tak popularny wśród zmotoryzowanych turystów, że jedyna linia promowa „Smyril Line” może łupić wyjeżdżających, a i tak nie może się od nich opędzić.

W konsekwencji udało się kupić komplet biletów na kilkanaście dni przed ich wyprzedaniem.

Pozostałe przygotowania polegają tylko na zakupieniu racji żywnościowych ponieważ ceny na Islandii są zabójcze.

Wyekwipowani jak na zimę i zaopatrzeni prowiantowo czekamy tylko na dzień wyjazdu.

Islandia 2016 – dzień 1

1 sierpień 2016
0 km

Islandia 2016 – dzień 1

14.30 – 9.30, Hirtshals (Dania)

Dzień startu. Jutro o 10.00 musimy się zameldować w porcie Hirtshals. Przejazd nie nastręcza większych kłopotów z wyjątkiem swojej długości i związanego z tym zmęczenia. Prom wyrusza jutro o 11.30 i niestety zmuszeni jesteśmy do całonocnej jazdy. Toyota nie jest demonem szybkości więc mimo pustych autostrad średnia przejazdu nie jest imponująca.

Po drodze zabieramy drugą ekipę z Poznania i znajomego z Gorzowa Wielkopolskiego. W pełnym składzie toczymy się po drogach Polski, Niemiec i Danii.

Po 19 godzinach wjeżdżamy na terminal portowy.

Islandia 2016 – dzień 2 i 3

2-3 sierpień 2016

Islandia 2016 – dzień 2 i 3

Wyjeżdżamy na Islandię w szczycie sezonu. Cały terminal jest wypełniony po brzegi samochodami. Wszelkiej maści kampery i przede wszystkim auta terenowe od tych najmniejszych do potężnych ciężarówek 4×4 i 6×6 z zabudowami mieszkalnymi.

Podjeżdżamy pod bramki, podajemy bilety; pani nad czymś myśli, ale w końcu kieruje nas na właściwą rajkę. Bilety mieliśmy zakupione na samochody o wysokości do 1.9 m, a mieliśmy wyższe (około 2,35 m). Oczywiste jest, że wysokość na promie nie jest co do centymetra, ale może to czasem spowodować jakiś problem. Na szczęście wjeżdżamy w rajkę wysokich ciężarówek więc nie ma problemu.

Rozpoczyna się długi proces wjeżdżania na prom i ustawiania samochodów przez obsługę. Parkujemy na centymetry z każdej strony.

Po kilkunastu przeprawach promowych polecam wszystkim przygotowanie wcześniej niezbędnego bagażu do ręki, szybkie zabranie i poszukanie swojej kabiny. Gdy zaparkuje samochód z tyłu uniemożliwi to otwarcie bagażnika, a gdy pojawi się auto z lewej strony może to uniemożliwić wyjście z auta. Stąd takie ważne jest ogarnięcie wszystkich gratów przed wjazdem.

Przyznam, że nigdy jeszcze nie widziałem tak upchanych samochodów na decku. Doszło do tego, że osoby z lekką otyłością miały problem z przejściem między zaparkowanymi autami.

Prom startuje o 12.00; przed nami 48 godzin rejsu. W okresie letnim prom nie zawija do Bergen, ani nie zatrzymuje się na Szetlandach. Następny krótki postój będziemy mieli dopiero na Wyspach Owczych w Torshavn.

W Torshavn jesteśmy na drugi dzień po południu. Postój trwa tylko około godziny więc nie ma szans na odwiedzenie stolicy Wysp Owczych. Przy innej konfiguracji biletu można zostać 2 dni na Wyspach Owczych i później dalej ruszyć na Islandię.

Pobyt na promie

Islandia 2016 – dzień 4

4 sierpień 2016
0 km

Islandia 2016 – dzień 4

10.30 – 18.00, Ketilsstadir (Islandia)

Rano docieramy do Islandii. Kabiny należy opuścić na dwie godziny przed dopłynięciem do  portu więc rozsiadamy się w promowych kafejkach i przez okna obserwujemy rejs w długim fjordzie.

Gdy już dopływamy do portu otwierają doki z samochodami i można się pakować. Mimo dużych kłopotów udaje się nam wejść do samochodu. Cierpliwie czekamy i w końcu po 2 godzinach zjeżdżamy z promu. Ustawiamy się w długiej kolejce do kontroli celnej. Krążyło wiele informacji o skrupulatnych kontrolach celnych i rekwirowaniu żywności, która nie może być wwożona na terytorium Islandii. Jednak gdy zobaczyłem te setki samochodów (maksymalna ilość to aż 800 sztuk) wyjeżdżających z promu to miałem pewność, że żaden celnik nie pokusi się o dokładną kontrolę. To jest cywilizowany kraj i nie mogą sobie pozwolić na przetrzymywanie ludzi w kolejce. Co innego Rosja, Azja; tam czynnik ludzki nie gra roli.

Tak też było w naszym przypadku; celnik powiedział „hello”, następna osoba wręczyła nam naklejkę na szybę z opłaconym podatkiem drogowym, a ostatnia policjantka wręczyła ulotkę o zasadach poruszania się po Islandii (ze szczególnym uwzględnieniem off-road).

Islandia przywitała nas miło, zjechaliśmy z terminala i pojechaliśmy do Egilsstadir. Tam dokonaliśmy wymiany waluty i skorzystaliśmy z wi-fi na stacji benzynowej.

Ruszyliśmy obejrzeć pierwszą atrakcję – wodospad Hengifoss. Dojechaliśmy kilkadziesiąt kilometrów wzdłuż Jeziora Lagarfjolt, a następnie zrobiliśmy godzinną wspinaczkę pod wodospad. Jak to bywa na Islandii podczas zejścia lunęło jak z cebra i gdy całkowicie przemoczeni dotarliśmy do samochodów to przestało padać.

Podczas tej wyprawy chciałem przejechać mniej uczęszczanymi trasami i szlakami więc objechaliśmy jezioro od południa; jeszcze raz przejechaliśmy Egilsstadir i jadąc kilkanaście kilometrów „jedynką” zjechaliśmy w trasę nr 917. Wjechaliśmy w północno-zachodnią część wyspy bardzo rzadko odwiedzaną przez turystów.

Powoli rozpoczęliśmy poszukiwania miejsca na nocleg. To trudne zadanie gdyż cała wyspa to prywatna własność i większość miejsc jest zagrodzona. Własności prywatnej się nie narusza i nie otwiera się zamkniętych bramek; stosuję tą zasadę zawsze. Na Islandii w wielu miejscach są zakazy biwakowania, rozbijania namiotów i nawet noclegów w samochodach. Trzeba trochę poszukać, aby móc legalnie się rozbić. Z własnym środkiem transportu to jest łatwe, ale backpackersi mają jednak utrudnione zadanie.

Przyjemne miejsce znajdujemy w okolicy Ketilsstadir przy początku szlaku pieszego. Długi dzień do godziny 0.30 pozwala nam na miłe spędzenie wieczoru.

Nocleg na początku szlaku pieszego.

Islandia 2016 – dzień 5

5 sierpień 2016
0 km

Islandia 2016 – dzień 5

10.00 – 20.00, Brimnes (Islandia)

Północno-wschodnia Islandia jest jednym z najbardziej odosobnionych rejonów i widać to na głównej drodze. Najpierw do Vopnafjordur jedziemy drogą nr 917, później do Porshofn drogą nr 85 i mijające samochody możemy policzyć na jednej ręce. To, że nie jeżdżą miejscowi można zrozumieć (bo niby po co mieliby jeździć), ale także brak jest turystów. Wszyscy jadą od razu na zwiedzanie największych atrakcji Islandii omijając ten rejon. My z wielką przyjemnością zabawimy tutaj trochę.

Pierwszą atrakcję mamy za miejscowością Vopnafjordur. Kilka kilometrów za miasteczkiem trafiamy na basen geotermalny.

Baseny, które można spotkać w każdej islandzkiej miejscowości są rewelacyjnymi miejscami do wypoczynku. Dysponują zawsze kilkoma basenami z różnymi temperaturami wody, często sauną i atrakcjami dla dzieci. Co ciekawe bilety wstępu są śmiesznie tanie (to najniższy wydatek na Islandii), z reguły nie przekraczają w przeliczeniu 20 PLN i pobyt na basenie nie jest ograniczany czasowo.

Na naszym basenie byliśmy jedynymi gośćmi. Po ablucjach ruszyliśmy w dalszą drogę.

Dojechaliśmy do Porshofn i wjechaliśmy w Półwysep Langanes. Podmokły i ograniczony klifami półwysep jest dostępny tylko dla samochodów 4×4 lub dla turystów pieszych. Uznaliśmy, że to miejsce dla nas. Na początku szutrowa droga zmienia się po jakimś czasie w kamienisty trakt. Droga prowadzi północną częścią półwyspu, mijamy opuszczone gospodarstwa. Niektóre z nich to tylko nazwy na mapie lub pozostałości fundamentów; inne to opustoszałe budynki. W pewnym momencie mamy małe skrzyżowanie. Jedna z dróg prowadzi do przylądek z latarnią morska Fontur, druga do dawnej osady rybackiej Skalar.

Jedziemy do Skalar; osada rybacka została opuszczona w 1946 roku, obecnie znajduje się tutaj tylko schron ratunkowy, pozostałości portowe i wdzięczne miejsce do plenerów fotograficznych.

Rozważaliśmy pozostanie tutaj na nocleg, ale wygrała opcja przejechania trasy powrotnej i rozlokowania się bliżej Porshofn.

Dobre miejsce znajdujemy w opuszczonym gospodarstwie Brimnes. Ten rejon Islandii obfituje w syberyjskie drewno wyrzucane na brzeg. W innych miejscach jest tego drewna mniej i jest też skrzętnie wykorzystywane do produkcji ogrodzeń gospodarskich. Tutaj drewna było tak dużo, że wykonane były z niego nawet słupy elektryczne (już nieczynne) i zalegało w ogromnych ilościach na brzegu.

Chłodny islandzki wieczór ogrzało nam ognisko z syberyjskiego drewna i polskie produkty płynne.

Nocleg przy opuszczonym gospodarstwie.

Islandia 2016 – dzień 6

6 sierpień 2016
0 km

Islandia 2016 – dzień 6

13.00 – 23.00, Myvatn (Islandia)

Po wesołym wieczorze pobudka nastąpiła zdecydowanie później. Na tej wyprawie odległości są niewielkie, dzień trwa długo więc możemy sobie pozwolić na późniejsze starty.

Dzisiaj przed nami kilka ważnych islandzkich atrakcji. Ruszyliśmy w trasę wzdłuż wybrzeża, następnie przecięliśmy Półwysep Melrkkasletta i wyjechaliśmy w okolicy Kopasker.

Naszym pierwszym celem był Kanion Asbyrgi, którego formacje skalne wyglądają jak odcisk wielkiego kopyta. Wikingowie uznawali, że był to odcisk wierzchowca Odyna. W okolicy można pospacerować kilkoma poprowadzonymi szlakami.

Następnie jadąc na południe szutrową trasą 862 (która po jakimś czasie zamienia się w nową asfaltowa drogę) docieramy do dwóch wodospadów Dettifoss i Selfoss. Dettifoss to największy wodospad w Europie i faktycznie to widać, słychać i czuć. Ogromna masa wody spada z wysokości 44 m, huk jest ogromny i wokół unosi się chmura kropelek wody. Przejście od parkingu do platformy widokowej to gwarantowany prysznic. Wrażenia są niesamowite.

W niewielkiej odległości jest wodospad Selfoss; warty również obejrzenia. Po zdjęciach wracamy na parking i ruszamy na południe w stronę Myvatn. Wjeżdżamy na główną „1” i jedziemy od razu do miejscowej laguny.

Gdy byłem tutaj w 2005 roku istniały już baseny termalne, ale nie było to jeszcze tak skomercjalizowane jak obecnie. Teren nie był ogrodzony, nie było parkingu i byliśmy jedynymi odwiedzającymi.

Dzisiaj jest to ogromna maszynka do zarabiania pieniędzy, z dużym parkingiem, ogrodzonym terenem, restauracją, piętrowym budynkiem i powiększonym głównym basenem. Ceny biletów wzrosły kilkukrotnie.

Woda nadal ma wspaniałą temperaturę, wypoczynek jest gwarantowany, ale nie ma już ciszy i spokoju islandzkiego.

Po kilku godzinach wyszliśmy z laguny i był to już dobry czas na poszukiwanie noclegu. Po drodze zabraliśmy dwójkę polskich turystów i razem rozpoczęliśmy poszukiwania. Rejon Myvatn ze względu na swoją popularność oferuje tylko kempingi w kosmicznych cenach, a pozostałe dogodne miejsca są oznaczone jako zakazane dla noclegów. Zakaz ten jest skrzętnie egzekwowany przez policję i miejscowych patrolujących teren.

Jadąc „1” odjechaliśmy trochę od Reykjahlid i udało nam się znaleźć dobre miejsce na biwak.

Nocleg przy trasie.

Islandia 2016 – dzień 7

7 sierpień 2016
0 km

Islandia 2016 – dzień 7

9.00 – 19.00, Jezioro Kringluvatn (Islandia)

Rano ruszyliśmy na zwiedzanie atrakcji w okolicach Myvatn. Pierwszą był spacer na cypel Hofoi. Ciekawe miejsce z różnymi formacjami lawowymi i pseudokraterami.

Później ruszyliśmy na większą trasę z wejściem na krater Hverfell. Obecnie trasa poprowadzona jest od punktu informacji turystycznej z przejściem przez pola lawowe. Można również dojechać na parking pod sam Hverfell i wspiąć się tylko na krater. My przeszliśmy całą trasę.

Po powrocie z trasy przejechaliśmy kilkanaście kilometrów i przenieśliśmy się do Krafli. Znajduje się tutaj pokazowa elektrownia geotermalna. Rejon jest bardzo aktywny geotermalnie; wszędzie wokół nas unosi się para, woda bulgocze, strumienie i ziemia parują. Widoki są niesamowite. Warto wjechać na wzniesienie powyżej elektrowni i spojrzeć na wszystko z góry.

Po całym dniu oglądania uznaliśmy, że warto poszukać jakieś ciekawe miejsce na nocleg, które nie może ustępować tym wszystkim wspaniałością przyrody obejrzanym dzisiaj.

Ruszyliśmy trasą 87 i przy pomocy GPS udało nam się namierzyć Jezioro Kringluvatn. Nieduże jezioro z dojazdem tylko dla pojazdów 4×4; dotarliśmy i było to rewelacyjne miejsce.

Rozbiliśmy biwak, problemem była tylko temperatura, która spadła do 6°C. Tak oto wygląda lato na Islandii. W ruch poszły czapki, rękawiczki, polary i rozgrzewające mikstury.

Nocleg nad jeziorem.

Islandia 2016 – dzień 8

8 sierpień 2016
0 km

Islandia 2016 – dzień 8

10.30 – 22.00, zjazd na 835 (Islandia)

Jesteśmy kilkanaście kilometrów przed Husavikiem, a jest to najlepsze miejsce do obserwacji wielorybów.

Wjeżdżamy do miasteczka; po obu stronach głównej drogi są biura organizujące takie atrakcje. Ceny niestety są wysokie, ale udaje nam się w jednym miejscu znaleźć ceny niższe. Dodatkowo otrzymujemy zniżkę grupową i rabat na posiłki we wskazanej restauracji.

Płacimy i ustalamy godzinę rozpoczęcia rejsu. W umówionym czasie stawiamy się w porcie i otrzymujemy wodoszczelne kombinezony. Pilot informuje, że warunki pogodowe nie są sprzyjające i dosyć mocno buja.

Rejs trwa 3 do 4 godzin; krążymy po zatoce Kjalfandi i co pewien czas widzimy wypływające na powierzchnię humbaki. Niestety cały widok to tylko grzbiety tych wodnych ssaków, bo nie były zainteresowane wyskokami nad powierzchnię lub pokazaniem płetwy ogonowej. Takie są właśnie uroki przyrody. Po bezkrwawych łowach fotograficznych wracamy do portu. Wartością dodaną były spore przechyły na łajbie więc obserwację wielorybów można uznać za spełnioną.

Następnie realizujemy obowiązkowy punkt dnia, czyli wizytę na basenie.

Tak oto spełnieni możemy na koniec dnia zasiąść do posiłku, właśnie we wskazanej restauracji. Będę wielokrotnie powtarzał, że jest to kraj rozwinięty i gdy płacimy duże pieniądze za danie to dostajemy za to przede wszystkim smaczną i słuszną porcję. W tym kraju nie istnieje zasada oszukiwania człowieka. Płacimy dużo, ale wiemy co za to dostajemy (i to jeszcze nie obowiązuje wszędzie w Polsce).

Wyjeżdżamy z Husaviku z zamiarem znalezienia miejsca na nocleg, ale wzdłuż całej trasy w stronę Akureyri są pastwiska i tereny zamknięte. Jedyny kemping po drodze, czyli wydzielona łąka przez rolnika był w cenie 2 000 ISK co było totalnym nieporozumieniem. Spojrzeliśmy się po sobie i zadawaliśmy sobie pytanie czy komuś się ilość zer nie pomyliła. Niestety tak tutaj bywa więc się zawinęliśmy i ruszyliśmy dalej. Po kilkunastu kilometrach znaleźliśmy odpowiednie miejsce i można było rozbić namioty.

Nocleg przy trasie.

Islandia 2016 – dzień 9

9 sierpień 2016
0 km

Islandia 2016 – dzień 9

11.00 – 19.00, Akureyri (Islandia)

Jutro rano dolatuje do Akureyri nasz kumpel. Na razie tak sobie zorganizowaliśmy zwiedzanie wyspy, że krążymy w okolicach północno-wschodniego krańca Islandii. Obejrzeliśmy wszystkie lub większość atrakcji i krótki postój w mieście zdecydowanie nam się przyda.

Wjechaliśmy do drugiego pod względem wielkości miasta Islandii. Zaparkowaliśmy samochody i ruszyliśmy w miasto.

Trochę pospacerowaliśmy po mieście, udało nam się skorzystać z pralni, mając dostęp do internetu nadrobiliśmy wszystkie zaległości zawodowo-prywatne.

Wieczorem przenieśliśmy się na łąkę w okolicach lotniska i rozbiliśmy biwak.

Nocleg przy trasie.

Islandia 2016 – dzień 10

10 sierpień 2016
0 km

Islandia 2016 – dzień 10

11.00 – 20.00, Askja (Islandia)

O 9.00 podjeżdżam pod lotnisko w Akureyri. Cisza i spokój, tylko kilka osób z obsługi i ani żywej duszy.

Ładujemy kumpla do samochodu i jedziemy w dalszą drogę.

Dzisiaj zaczyna się nasza długo wyczekiwana trasa poza asfaltowymi szlakami. Islandzki interior jest dostępny tylko dla pojazdów 4×4 i tylko w okresie letnim. Mimo wielu atrakcji dostępnych z głównej „1” możliwość wjechania w interior jest bardzo kusząca. Jesteśmy doskonale do tego przygotowani i możemy ruszać.

Wracamy w stronę Myvatn; w Reykjahlid robimy ostatnie zakupy (mimo osiągnięć cywilizacyjnych wnętrze wyspy nadal jest dzikie i bez dostępu do sklepów lub paliwa) i wjeżdżamy na trasę F88.

F88 nazywana trasą Askja prowadzi od głównej „1” na południe wzdłuż glacjalnej rzeki Jokulsa a Fjollum do pięknej kaldery Askja. Trasa jest przyjemna i łatwa, po 60 km. mijamy interesująco wyglądającą górę Herdubreid. Mijamy kilka brodów, które nie są dla nas żadnym wyzwaniem, ale spotykamy motocyklistów, którzy „przeszarżowali” i musieli zakończyć tutaj podróż. Przy takich podróżach zawsze trzeba uważać, bo czasem z pozoru łatwe odcinki mogą poważnie zaważyć na losach wyprawy.

Po drodze spotykamy strażnika z parku, który przypomina nam o zasadach jazdy w parku i bezwzględnego trzymania się wyznaczonych tras.

Przejeżdżamy przez niesamowicie piękne miejsca; różnego rodzaju formacje lawowe, pola lawy, skały z pumeksu i różnokolorowego piasku. Wokół nas rozciąga się pustynia, a jedynymi żywymi organizmami są kupki szarych porostów i my.

Po następnych 35 km. docieramy do Askji. Jest tutaj kilka chat dla strażników, niedawno wybudowano toalety i ogólnie dostępną kuchnię dla turystów. Jedyną formą noclegu jest kemping, czyli rozbicie namiotu na wulkanicznych pokruszonych skałach. Rządzi tutaj tylko wiatr, deszcz i nieprzyjemne zimno.

Po posiłku pojechaliśmy jeszcze pod samą kalderę Askja. Samochody zostawia się na małym parkingu i później już trakt pieszy prowadzi przez kalderę do wnętrza krateru z Jeziorem Oskjuvatn i dodatkowym małym jeziorkiem Viti. Jeziorko ma niesamowity kolor i  jest zasilane ciepłą wodą.

Askja jest młodym kraterem, bo ostatni raz wybuchła w 1875 roku i to co teraz oglądamy jest bardzo świeżym (z punktu widzenia geologicznego) widokiem. Sam 10 km. dojazd do krateru od kempingu przebiega przez pola lawowe jeszcze młodszej erupcji, bo z 1961 roku. To miejsce ze swoimi widokami i kolorami zrobiło na nas ogromne wrażenie.

Po kilku godzinach wracamy na kemping i zostajemy na noc.

Nocleg w Askji.

Islandia 2016 – dzień 11

11 sierpień 2016
0 km

Islandia 2016 – dzień 11

11.30 – 19.30, Askja (Islandia)

Dzisiaj w planach mamy dotarcie do jaskiń lodowych Kverkfjol. Musimy wrócić się 13 km. do skrzyżowania z trasą F910 i później skręcić jeszcze w F902. Mimo, że jedziemy w kompletnej głuszy i w trudnych warunkach terenowych to oznakowanie jest rewelacyjne i można czuć się jak na niemieckiej autostradzie. Tutaj nie można zabłądzić lub mieć wątpliwości czy jedzie się w niewłaściwym kierunku. Widoki są rewelacyjne, po 70 km. docieramy do czoła największego lodowca Europy – Vatnajokull. Lodowiec Kverkfjol ze swoimi lodowymi jaskiniami jest częścią tego ogromnego lodowca.

Samochody zostawiamy na prowizorycznym parkingu i ruszamy na pieszo do jaskiń. Jesteśmy w środku lata i może nie jest najcieplej, ale widzimy informacje o niebezpieczeństwie zbliżania się do czoła lodowca. Idziemy wąską ścieżką pomiędzy kamieniami i żwirem pozostawionym przez cofający się lodowiec. Wszędzie wokół nas kapie woda, płyną mniejsze lub większe strumyki, grunt pracuje i wydaje dziwne odgłosy. Trochę naginając zasady bezpieczeństwa podchodzimy pod jaskinię. Z głębi jaskini wypływa z łoskotem parująca rzeczka. Wejście nie jest bezpieczne, w głębi widać zapadliska lodu i śniegu.

Tą niesamowitą chwilę celebrujemy w najbardziej odpowiedni sposób; wypijamy dobrą whiskey z lodem z lodowca Vatnajokull.

Wracamy do samochodów i musimy pokonać tą samą trasę jaką tutaj dotarliśmy.

Gdy dojeżdżamy do kempingu w Askji jest już 19.30; nie ma sensu dalej ruszać. Zostajemy na jeszcze jedną noc, a jutro ruszymy w dalszą drogę poznawać islandzki interior.

Nocleg w Askji.

Islandia 2016 – dzień 12

12 sierpień 2016
0 km

Islandia 2016 – dzień 12

11.00 – 23.30, Jezioro Kjalvotn (Islandia)

Rano warunki są jak zwykle niesprzyjające. Pada, wieje i jest maksymalnie 10°C. Temperatura się nie zmieni, ale deszcz na Islandii pojawia się i znika bez ostrzeżenia. Żegnamy się z Askją i wjeżdżamy na najtrudniejszą z tras na wyspie. Trasa Gaesavatnaleid biegnie od Askji na południowy-zachód i jest trudniejszą wersją trasy Sprengisandur przecinającej prawie całą wyspę.

Na początku oglądamy jeszcze jedną atrakcję – najmłodszy wypływ lawy na wyspie. W 2015 roku wydostała się na powierzchnię lawa spod wulkanu Trolladyngia i utworzyła nowe pole lawowe. Chodzimy po ostrej jak brzytwa lawie, gdzieś z zakamarków widać jeszcze uchodzącą parę i gazy.

Po 30 kilometrach wjeżdżamy na właściwą trasę Gaesavatnaleid; tablice ostrzegają, że trakt jest przeznaczony dla dobrze wyposażonych i wysoko zawieszonych 4×4, przejazd ma zabrać 4-6 godzin. Na początku trasa prowadzi przez równinę zalewową, jedziemy po miałkim piasku wśród różnej wielkości strumieni i rzek wypływających z lodowca Dyngjujokull. Po przejechaniu równiny wspinamy się na masyw Urdarhals; pokryty głazami i jako jedyny na całej trasie niebezpieczny dla samochodów, ponieważ każdy nieuważny manewr może spowodować uszkodzenie części podwozia istotnej dla dalszej podróży. Po przedarciu się przez gołoborze wjeżdżamy w czarne wydmy utworzone z pyłu wulkanicznego i ostre głazy wulkaniczne. Sześciogodzinny odcinek kończy się w osadzie Tomasarhagi przy połączeniu z północną nitką Sprengisandur.

Po następnych kilkunastu kilometrach i przekroczeniu kilku brodów docieramy do obozu strażników w Nyidalur; znajduje się tutaj też kemping. Jedziemy dalej F26 już w mniej ekscytujących warunkach. Po 160 km. przekraczamy większą bezimienną rzekę z pierwszym od kilku dni mostem. Stoją tutaj dwa budynki i uznajemy, że jest to dobre miejsce na nocleg. Niestety jest to baza myśliwych, którzy właśnie się zjeżdżają. Nie chcąc przeszkadzać ruszamy dalej. Po następnych 10 km. zatrzymujemy się o okolicach Jeziora Kjalvotn i rozkładamy obóz.

Dzień zaliczamy do bardzo udanych, trasa obłędna, wrażenia niesamowite.

Nocleg na trasie.

Islandia 2016 – dzień 13

13 sierpień 2016
0 km

Islandia 2016 – dzień 13

9.00 – 23.00, Hrauneyjalon (Islandia)

Dzisiaj za cel obieramy sobie Landmannalaugar. Przez kilkadziesiąt kilometrów jedziemy trasą F26 i później skręcamy w trasę F208. Landmannalaugar cieszy się dużym powodzeniem wśród turystów, można dotrzeć tutaj zwykłym pojazdem z napędem na 2 osie, tylko przed samym końcem trasy jest dosyć głęboki bród, ale znajduje się kładka dla pieszych. Znajdują się tutaj kemping, gorące źródła i dużo tras pieszych. Obowiązkowo skorzystaliśmy z gorących źródeł i również ruszyliśmy pochodzić po górkach. Możliwości jest bardzo dużo; od tras kilkugodzinnych do szlaków kilkudniowych. Każdy znajdzie coś dla siebie.

Niestety koszty pobytu na kempingu są bardzo wysokie; jednomyślnie uznajemy, że wyjeżdżamy z parku i szukamy sobie innego miejsca na nocleg. Jutro przyjedziemy tutaj drugi raz, pospacerujemy i dokończymy sesje fotograficzne.

Wróciliśmy na trasę F26 i dojechaliśmy do początku lub końca cywilizacji w Hrauneyjalon. Jest tu hotel, restauracja i stacja benzynowa. Miejsce jest bazą wypadową dla zorganizowanych wycieczek w głąb rezerwatu.

Nam udało się rozlokować na początku trasy pieszej. Na Islandii znajduje się dużo takich miejsc, posiadają małe parkingi, są z reguły w odosobnionych miejscach i nie ma w nich zakazu rozbijania namiotów. Idealne na rozłożenie biwaku.

Nocleg na początku szlaku pieszego.

Islandia 2016 – dzień 14

14 sierpień 2016
0 km

Islandia 2016 – dzień 14

12.00 – 22.00, zjazd na F338 (Islandia)

Landmannalaugar jest na tyle ciekawym miejscem, że warto tutaj wrócić jeszcze raz. Ze względu na wysokie koszty noclegów na kempingach powrót z naszego miejsca biwakowego to tylko 30 km i było to rozsądniejsze niż nocleg w Landmannalaugar. Jeszcze raz pokręciliśmy się w okolicach parku.

Podczas wyjazdu udało nam się zaobserwować „bezmyślność Azjatów”. Nie jest to moje stwierdzenie, a miejscowych, którzy regularnie ratują Azjatów, którzy zapuszczają się w interior pojazdami nieprzystosowanymi do tego. Przy wyjeździe jest dosyć głęboki bród i właśnie na środku utknął Azjata w swoim małym wypożyczonym samochodzie. Samochód zaciągnął wodę i oczywiście zgasł; zanim ktokolwiek zdążył mu coś powiedzieć Azjata wielokrotnie próbował uruchomić silnik. Oczywiście to się nie udało. Wyciągnęliśmy gościa z wody i wyjaśniliśmy kwestie odpalania z filtrem zalanym wodą. Niestety Azjata nie zrozumiał dlaczego samochód nie „przepala” wody. Zrozumie gdy otrzyma rachunek z wypożyczalni za remont silnika. Myślałem, że Islandczycy przesadzają z tą „bezmyślnością”, ale po tym co zobaczyłem ich określenie można uznać jako bardzo delikatne.

Wyjechaliśmy z Landmannalaugar ponownie na F26, droga na kilka kilometrów przed Hrauneyjalon staje się asfaltowa. Wjeżdżamy w najgęściej zaludniony obszar Islandii (jakkolwiek by to brzmiało) i kierujemy się na następne duże atrakcje.

Przed nami gejzer o nazwie Geysir, niestety obecnie już nie „strzela” wodą i gejzer Stokkur, który regularnie co kilkanaście minut daje piękny pokaz. Większość turystów przybywa tutaj dla tego pokazu, ale cały obszar jest intensywnie geotermalny i warto się pokręcić w okolicy.

Po oględzinach jedziemy do najbardziej znanego islandzkiego wodospadu – Gullfossa. Nie jest to największy wodospad na wyspie, ale spadająca z 32-metrowego progu woda robi wielkie wrażenie.

Po całym dniu atrakcji przyszedł czas na znalezienie dobrego miejsca na nocleg. Na mapie dobrze się prezentowała droga F338, która była oznaczona jako trasa dla pojazdów 4×4 z brodami do przekraczania. Pewne jest wówczas, że nie zapuszczają się tutaj wszystkie samochody (chyba, że z Azjatami). Po kilku kilometrach trafiamy na rzeczkę o nazwie Tungufljot i to miejsce jest idealne na biwak.

Nocleg nad rzeką Tungufljot.

Islandia 2016 – dzień 15

15 sierpień 2016
0 km

Islandia 2016 – dzień 15

9.30 – 20.00, Lodowiec Langjokull (Islandia)

Trasa Kjolur jest dawnym traktem, użytkowanym już w czasach wikingów. Od tamtego czasu przyrodniczo nie zmieniło się zbyt wiele, ale droga nie jest już taka niedostępna. Praktycznie cały czas jest to szutrowy trakt bez większych utrudnień dla pojazdów z napędem na jedną oś.

Od strony południowej krajobraz jest ponury i niegościnny. Przekraczamy jedną rzekę Hvita, ale jest tutaj wybudowany most. Następnie wjeżdżamy pomiędzy dwa lodowce Langjokull i Hofsjokull. W najwęższym miejscu między lodowcami rozlokowane jest pole geotermalne Hveravellir. Bardzo ciekawe miejsce z licznymi bulgoczącymi sadzawkami. Mamy tutaj wrzące kociołki z błękitną wodą, z brązowym lub czerwonym błotem. Wokół dymią siarkowe fumarole. Można tutaj również skorzystać z kąpieli w jednym z naturalnych basenów jednak nie jest on zbyt duży, a turystów latem jest niestety wielu. Po sesji fotograficznej ruszamy dalej na północ.

Jedziemy jeszcze trochę i powoli zaczynamy szukać miejsca na nocleg. Trzymając się zasady o zakazie wjeżdżania w miejsca bez wyraźnych śladów już wcześniejszych wizyt poszukiwania są dosyć trudne. W większości zmotoryzowani turyści przejeżdżają całą trasę Kjolur w jeden dzień, stąd nie ma tutaj zbyt wielu miejsc biwakowych. Udało nam się znaleźć drogę w stronę lodowca, przekroczyliśmy jeden bród i dotarliśmy do lodowcowego jeziora. Po przeciwnej stronie jeziora rozpościerał się lodowiec Langjokull.

Ciekawy dzień kończymy rewelacyjną miejscówką.

Nocleg nad jeziorem.

Islandia 2016 – dzień 16

16 sierpień 2016
0 km

Islandia 2016 – dzień 16

10.30 – 19.30, Sandholar nad Bitrufjordur (Islandia)

Fiordy Zachodnie to odcięty od świata i niedostępny region Islandii. W tym rejonie trudno się poruszać bez swojego środka transportu, a atrakcje turystyczne są w mniejszej skali niż w innych miejscach na wyspie. Powoduje to, iż turystów jest mało, ale dzięki temu region nabiera dla mnie wielkiego znaczenia.

Koniecznie musieliśmy odwiedzić ten zakątek. Zjeżdżając z drogi Kjolur wjechaliśmy na główną „1”, zatrzymaliśmy się na uzupełnienie zapasów w Blonduos; około 6-cio tysięczna miejscowość po tygodniu w interiorze wydała nam się wielką aglomeracją. Po zakupach ruszyliśmy dalej i ponownie mijaliśmy tylko pojedyncze farmy, chociaż na tym odcinku wybrzeża i tak było widać większe skupiska ludności niż w regionach, które odwiedziliśmy wcześniej.

W wiosce Bru główna droga prowadzi na południe w stronę Reykjaviku, ale my ruszyliśmy „61” na północ wjeżdżając w rejon Fiordów Zachodnich.

Po prawej stronie mieliśmy fiord Hrutafjordur, po lewej strome górskie ściany. Mimo prawie całkowitej pustki teren był w większości użytkowany jako pastwiska. Szanując miejscowe zwyczaje nie chcieliśmy się zatrzymywać na nocleg w miejscu nie do końca legalnym. Nasze poszukiwania okazały się owocne we fiordzie Bitrufjordur. Na samym końcu fiordu był okazały parking, na którym już byli rozlokowani Hiszpanie. Trafiliśmy na idealne miejsce na wieczornego grilla i nocleg. Głośny wieczór spędziliśmy w towarzystwie Hiszpanów i miejscowych ciekawskich owiec.

Nocleg na trasie.

Islandia 2016 – dzień 17

17 sierpień 2016
0 km

Islandia 2016 – dzień 17

10.30 – 20.00, Sudavik (Islandia)

Cały dzień jedziemy krętymi drogami Fiordów Zachodnich. Rzadko mijamy osady ludzkie, tutaj rządzi przyroda. Również ruch turystyczny jest znikomy. Na całym dzisiejszym dystansie minęliśmy raptem kilka samochodów.

Trasa nr 61 prowadzi nas w stronę Isafjordur wzdłuż kilku większych i mniejszych fiordów. Objeżdżanie każdego z nich to dziesiątki kilometrów. Droga jest malownicza choć nie spotyka się wielu atrakcji przyrodniczych.

Jadąc cały dzień z przerwami na obowiązkowe fotografowanie wieczorem dojeżdżamy do wioski Sudavik. Jesteśmy kilkadziesiąt kilometrów przed Isafjordur i zostawiamy sobie zwiedzanie „stolicy” Fiordów Zachodnich na jutro.

Znajdujemy rewelacyjne miejsce biwakowe pod bezimiennym wodospadem.

Nocleg na trasie

Islandia 2016 – dzień 18

18 sierpień 2016
0 km

Islandia 2016 – dzień 18

10.00 – 21.30, Saudlaksdalur (Islandia)

Dzisiaj nasz następny dzień na Fiordach Zachodnich. Zaczęliśmy od wizyty w Isafjordur; największym mieście i stolicy regionu. Stolica przywitała nas małym lądowiskiem dla samolotów, sklepem „Bonus” i jedną stacją benzynową. Mimo swojego mikroskopijnego rozmiaru miasteczko jest bardzo ładne i malowniczo rozlokowane nad fiordem o tej samej nazwie.

Pokręciliśmy się tutaj chwilę, wypiliśmy kawę i ruszyliśmy dalej. Jedziemy dalej główną drogą nr 60, dojeżdżając do następnej ciekawostki przyrodniczej.

Wodospad Dynjandi; woda spada ze 100-metrowej ściany skalnej, po czym u podstawy rozlewa się na kilka pomniejszych wodospadów. Widok jest naprawdę niesamowity i spędzamy tutaj też trochę czasu.

Kilka kilometrów dalej na południe droga się rozwidla. Rozważaliśmy czy zjeżdżać powoli z Fiordów Zachodnich, czy odwiedzić jeszcze półwysep Latrabjarg słynny ze swoich maskonurów. Oczywiście było jasne, że decyzja może być tylko jedna – ruszamy na Latrabjarg. Dojazd do maskonurów jest asfaltowo-szutrowy. W swoich ostatnich 50 km droga jest szutrowa i bardzo malownicza. Docieramy do parkingu przy latarni morskiej i dalej już prowadzi tylko wąska ścieżka nad wysokimi klifami. Urwiste klify na których gniazdują maskonury ciągną się przez 14 km, a w najwyższym miejscu osiągają 444 m.n.p.m. Wrażenia są tutaj niesamowite i nawet brak widoku maskonurów nie wywołał u nas żalu. Niestety dotarliśmy już zbyt późno nad klify i miłe ptaszki już zdążyły się pochować do swoich podziemnych domków. Cóż, nie widzieliśmy maskonurów, ale byliśmy na najbardziej na zachód wysuniętym punkcie Europy; też wspaniale.

Gdy już wróciliśmy do samochodów przyszedł czas na szukanie dobrego miejsca na nocleg. Na parkingu był oczywiście zakaz biwakowania, bo cały teren należy do jakiegoś rolnika, który chce ściągnąć wszystkich turystów na swój pobliski kemping. Byliśmy nawet świadkami ostrej wymiany zdań między włoskimi motocyklistami, a owym rolnikiem, który nie pozwalał na rozbicie namiotu nawet na plaży. Chłopaki nic sobie z tego nie robili i myślę, że zostali na noc przy latarni. Uznaliśmy, że jedziemy i szukamy czegoś dalej od siedzib ludzkich. Faktycznie po kilkunastu kilometrach trafiamy na rewelacyjne miejsce przy kościółku protestanckim z przygotowanymi miejscami biwakowymi i miejscem na ognisko. Chłodny wieczór spędziliśmy przy ognisku i grillu.

Nocleg na trasie.

Islandia 2016 – dzień 19

19 sierpień 2016
0 km

Islandia 2016 – dzień 19

10.30 – 22.00, Biskupsbrekka (Islandia)

Jak na warunki islandzkie to dzisiaj przypadł nam długi odcinek trasy. Rano wyruszyliśmy z Półwyspu Latrabjarg i udaliśmy się w stronę Reykjaviku. Cały dzień jechaliśmy zatrzymując się tylko na przygotowanie posiłków.

Wieczorem dotarliśmy do Borgarnes gdzie skorzystaliśmy z odpoczynku na dużym basenie i kolacji w pobliskim centrum handlowym. Jutro mamy w planach Pingvellir więc próbujemy znaleźć rozsądne miejsce biwakowe gdzieś w jego okolicach. Wyjeżdżając z miasta wjeżdżamy na trasę nr 50, a następnie 52 i przed farmą Biskupsbrekka znajdujemy spokojne miejsce na biwak. Zatrzymujemy się nad jeziorem Uxavatn (niestety nie podgrzewanym przez gorące wyziewy).

Nocleg na trasie.

Islandia 2016 – dzień 20

20 sierpień 2016
0 km

Islandia 2016 – dzień 20

9.30 – 16.30, Reykjavik (Islandia)

Nie ma jak to lato na Islandii; w nocy mieliśmy przymrozek. Szybko się zebraliśmy i ruszyliśmy do Pingvellir. Uznałem, że wcześniejsza wizyta będzie lepsza ze względu na tłumy turystów, które docierają tutaj z Reykjaviku.

Równina Pingvellir ma ogromne znaczenie historyczne dla Islandczyków, a dodatkowo przyroda również pokazuje tutaj swoje groźne oblicze.

To tutaj po raz pierwszy w 930 roku zebrał się Althing (parlament islandzki). Eksperyment się udał i parlament islandzki istniał przez następne setki lat z krótką przerwą w XIX w. Na równinie można pospacerować po ścieżkach, którymi od setek lat chodzili Wikingowie zmierzający na obrady.

Oprócz atrakcji historycznych Pingvellir oferuje też ciekawostkę geologiczną. Dokładnie przez równinę przebiega granica oddalających się od siebie płyt tektonicznych: europejskiej i amerykańskiej. Spacerując po okolicach widać w wielu miejscach pasujące do siebie części skał, które powoli się rozsuwają i powiększają terytorium Islandii.

Zgodnie z moimi przewidywaniami gdy już wyjeżdżaliśmy wszystkie parkingi były zajęte, a tłumy turystów wylewały się z autobusów. Taki widok trochę mnie zaskoczył; z wielką przyjemnością odpaliliśmy samochody i ruszyliśmy do Reykjaviku.

W mieście nocleg na dziko nie wchodzi w rachubę więc pierwsze kroki kierujemy na kemping. W mieście jest jeden kemping i latem jest tak oblegany, iż przyjęto zasadę, że ten kto znajdzie miejsce to może się rozlokować, a później dokonać opłaty. Udaje nam się wcisnąć samochodem i zaraz po naszym wjeździe wjazd dla pojazdów zostaje zamknięty. Niestety druga część naszej ekipy będzie musiała poszukać noclegu poza miastem. My płacimy i ruszamy na zwiedzanie miasta.

Największe miasto Islandii ma raptem 120 000 mieszkańców, a dodając do tego region stołeczny skupia aż 60% mieszkańców wyspy. Na szczęście tak jak w pozostałych częściach wyspy żyje się tutaj w nieśpiesznym tempie i wszędzie można dotrzeć na piechotę. Z kempingu do centrum mieliśmy raptem 2 km. Spacerując obejrzeliśmy wszystkie zabytki stolicy i dodatkowo trafiliśmy na coroczny maraton oraz Dzień Kultury w Reykjaviku. Imprezy plenerowe i zabawa trwały do rana.

Nocleg na kempingu (1 400 ISK).

Islandia 2016 – dzień 21

21 sierpień 2016
0 km

Islandia 2016 – dzień 21

14.30 – 21.30, Vik (Islandia)

Rozważaliśmy odwiedzenie Błękitnej Laguny. Byłem w niej podczas poprzedniej wizyty na Islandii i wrażenia były niesamowite. Miejscowa elektrownia geotermalna wypompowuje na powierzchnię mineralizowaną wodę o temperaturze 240°C, która jest używana na potrzeby Reykjaviku, a następnie wracając już chłodniejsza wlewana jest do naturalnych basenów. Będąc bogatą w minerały tworzy swego rodzaju uzdrowisko. Miejsce stało się obecnie tak popularne, że nie ma możliwości wejścia bez uprzedniej rezerwacji (tylko internetowej), czas pobytu został ograniczony do dwóch godzin, a ceny osiągnęły absurdalne nominały. Wolne terminy rozpoczynały się za kilka dni, a cena skutecznie odstraszała od wizyty. Zgodnie podjęliśmy decyzję o rezygnacji (tym bardziej, że odwiedziliśmy lagunę w Myvatn). Osobiście nie żałowałem tej decyzji i zauważyłem ogromną różnicę w podejściu Islandczyków do turystów od mojej poprzedniej wizyty. W tym bogatym społeczeństwie zapanowała zasada łupienia turysty na wszystkim co jest możliwe. Minęło 11 lat od mojej wizyty, a Islandia zmieniła się diametralnie.

Uznaliśmy, że do południa pozwiedzamy jeszcze Reykjavik. Spakowaliśmy graty, wyjechaliśmy z kempingu i zaparkowaliśmy samochód w centrum miasta. Pospacerowaliśmy, wypiliśmy dobrą kawę, zjedliśmy obiad i ruszyliśmy w dalszą drogę.

Wyjechaliśmy z Reykjaviku na główną „1” w stronę Vik. Po drodze zatrzymaliśmy się przy dwóch imponujących wodospadach. Najpierw Seljalandsfoss; 60-cio metrowej wysokości wodospad, który można obejść od tyłu i oglądać zza ściany wody. Po kilkudziesięciu kilometrach podjeżdżamy pod Skogafoss, równie ciekawy wodospad.

W okolicy znajduje się także wrak amerykańskiego samolotu wojskowego DC-3, który lądował awaryjnie na tutejszej plaży w 1973 roku. Obecnie nie ma możliwości dojechania do wraku samochodem, ponieważ wjazd został zakazany. Pozostaje 8 km. spacer w niesprzyjających warunkach. Dobrze, że Islandczycy nie pobierają opłat za wizytę przy wraku.

Zbliża się wieczór i zaczynamy szukać miejsca na nocleg. We miejscowości Vik znajdujemy miejsce z małym wodospadem, gdzie rozkładamy biwak. Niestety pogoda robi się niesprzyjająca; mocno wieje i pada. Szybko zamykamy się w namiotach.

Nocleg na trasie.

Islandia 2016 – dzień 22

22 sierpień 2016
0 km

Islandia 2016 – dzień 22

9.30 – 21.30, zatoka lodowcowa Fjallsjokull (Islandia)

Jesteśmy w najbardziej na południe wysuniętym krańcu Islandii. Temperatura nie rozpieszcza, wiatr jest ogromny. Te dwa żywioły razem tworzą bardzo nieprzyjemną mieszankę. Szybko zwijamy obóz i podjeżdżamy na stację benzynową w Vik. Jako, że stacje paliw to miejsca spotkań Islandczyków i turystów; tłok jest ogromny. Nikt nie chce w tych warunkach przebywać na zewnątrz. Kupujemy kawę i chwilę odpoczywamy wewnątrz budynku.

Ruszamy dalej, wjeżdżamy główną „1” w głąb lądu i na szczęście wiatr słabnie. Przejeżdżamy przez rejony pustki nazywane „sandurami”. Myrdalssandur, Medallandssandur, Brunasandur i największy Skeidararsandur to rozległe pustynie z czarnym piaskiem i materiałem pochodzenia lodowcowego, które powstają po gigantycznych powodziach powodowanych erupcjami wulkanicznymi pod lodowcami. Wybuchające wulkany roztapiają powoli lodowiec, który w końcu wypływa spod lodu i sieje zniszczenie. Tereny okoliczne są na szczęście niezamieszkane więc powodzie niszczą tylko okoliczne drogi i mosty. Po bardzo nieprzyjemnym wieczorze i poranku należy nam się chwila odpoczynku. Po 70 km. przejazdu przez pustynię zatrzymujemy się w Kirkjubajarklaustur i odwiedzamy miejscowy basen. Dwie godziny w basenach o różnej temperaturze przywracają nas do życia.

Przed nami następna perełka przyrodnicza Islandii – Park Narodowy Skaftafell. Podjeżdżamy pod duży parking z centrum turystycznym. Jeszcze kilka lat temu był tylko parking, teraz jest restauracja, kemping, biura turystyczne, sklepy. My idziemy obejrzeć dwie sztandarowe ciekawostki – najpierw wodospad Svartifoss, a później krótka trasa do czoła lodowca Skaftafelljokull.

Po kilku godzinach wyjeżdżamy z parku i jedziemy do Jokulsarlon. Jednak pogoda nagle się załamuje, zaczyna padać deszcz i otacza nas mgła. Nie ma sensu oglądać fajnej atrakcji w takich warunkach. Ustalamy, że szukamy miejsca na nocleg, a jutro rano ruszamy do zatoki.

Na tym odcinku „jedynka” z jednej strony prowadzi blisko wybrzeża, a z drugiej wzdłuż mniejszych lodowców składających się na ogromną czapę Vatnajokull. Wybierając dróżkę w stronę lodowca docieramy do jeziora lodowcowego z pływającymi krami i z widokiem lodowca za jeziorem. Idealne miejsce na nocleg.

Mamy dużo lodu do naszych napojów, słyszymy jak co jakiś czas lodowiec się „cieli” i tylko pada niemiłosiernie. Jednak nie przeszkadza to nam w spędzeniu miłego wieczoru w tych imponujących warunkach przyrodniczych.

Nocleg nad zatoką lodowcową.

Islandia 2016 – dzień 23

23 sierpień 2016
0 km

Islandia 2016 – dzień 23

9.30 – 19.30, latarnia morska Streitishvarf (Islandia)

Przed nami słynna zatoka Jokulsarlon; jeden z najczęściej fotografowanych cudów natury Islandii. Niewątpliwie przyczynia się do tego lokalizacja zatoki przy głównej „1”. Wszyscy objeżdżający wyspę muszą tutaj się pojawić. My przybyliśmy rano, ale i tak już była tutaj spora gromada turystów.

Jokulsarlon to jezioro z pływającym na powierzchni lodem z cielącego się pobliskiego lodowca. Zgodnie z pływami morskimi dwa razy dziennie kry lodowe przemieszczają się po jeziorze. My akurat trafiliśmy na odpływ i obserwowaliśmy wypływające z impetem kry lodowe. Cały efekt potęguje „wąskie gardło” przez które kry wydostają się na ocean. Fotografując to niesamowite zjawisko przyrodnicze spędziliśmy w zatoce  kilka godzin.

Ruszyliśmy dalej i dotarliśmy do Hofn – głównego ośrodka administracyjnego na południowym wschodzie. Było to najlepsze miejsce na zjedzenie posiłku i nadrobienie zaległości internetowych.

Za dwa dni wypływamy z Islandii i powoli zmierzamy do portu. Wschodnia Islandia nie oferuje wielu atrakcji więc pozostaje nam tylko droga do Seydisfjordur.

Wieczorem znajdujemy dobre miejsce na nocleg przy latarni morskiej na przylądku Streitishvarf. Dojazd jest tylko dla pojazdów 4×4 więc nikt wieczorem nam nie przeszkadza.

Nocleg na trasie.

Islandia 2016 – dzień 24

24 sierpień 2016
0 km

Islandia 2016 – dzień 24

11.00 – 16.00, Seydisfjordur (Islandia)

Dzisiaj mamy tylko dotrzeć do portu. Pozostał nam niewielki odcinek do przejechania. Po drodze zatrzymaliśmy się tylko w Egilsstadir na kawę i ruszyliśmy dalej do Seydisfjordur.

Prom wypływa o 10.30, a zameldować musimy się na 2 godziny przed wypłynięciem. Do małego portowego miasteczka zaczynają zjeżdżać się setki najróżniejszej maści terenówek, kamperów i ciężarówek off-roadowych. Wszystkie dostępne miejsca są zajmowane. Nam udało się rozlokować na darmowym terenie dla kamperów.

Mamy dużo czasu, najpierw idziemy coś zjeść, a później pakujemy bagaże do zabrania na prom. Do Danii płyniemy 2 dni, samochody są zamknięte na decku i nie ma do nich dostępu więc należy przemyśleć jaki bagaż zabrać na prom.

Podczas rejsu powrotnego mamy zamówione obiady więc w tej kwestii jesteśmy już zabezpieczeni.

Wieczór robi się bardzo zimny więc szybko wskakujemy w śpiwory i idziemy spać.

Nocleg na parkingu.

Islandia 2016 – dzień 25 i 26

25-26 sierpień 2016

Islandia 2016 – dzień 25 i 26

Rano ustawiamy się w długiej kolejce. Przed wjazdem na prom obsługa dokładnie rozmieszcza samochody zgodnie z ich wysokością. Zostaliśmy skierowani na boczny tor i cierpliwie czekamy. Wjeżdżają wszystkie samochody, motocykle, ciężarówki, kampery, a my nadal czekamy. Gdy zaczynamy już wątpić, że wcisną nas jeszcze na prom nagle wjeżdżamy. Byliśmy ostatnim samochodem jaki wjechał na deck. Plus tego był taki, że byliśmy pierwszym jaki zjechał z promu w Danii.

Dwa dni na promie spędzamy na pogłębianiu integracji i działań internacjonalistycznych w demokratycznym rozumieniu tego słowa.

Pobyt na promie.

Islandia 2016 – dzień 27

27 sierpień 2016
0 km

Islandia 2016 – dzień 27

13.00 – 3.00, Kalisz (Polska)

Po dwóch dniach rejsu dopływamy do Danii. Przyjemne jest to, że faktycznie pierwszy zjeżdżam z promu, chociaż w końcowym rozrachunku nie ma to znaczenia, gdyż samochody terenowe to „kioski” na kołach.

Z reguły na autostradach jedziemy 100-110 km/h więc prędkość nie jest oszałamiająca.

W takim oto tempie połykam kolejne kilometry Danii, Niemiec i Polski, aby nad ranem dotrzeć do domu.

Islandię 2016 możemy uznać za zakończoną.

6 305
przejechanych kilometrów
27
dni w podróży