Turkmenistan, Iran, Azerbejdżan 2014 – dzień 10

27 kwiecień 2014
0 km

Turkmenistan, Iran, Azerbejdżan 2014 – dzień 10

7.00 – 21.30, Darvaza 720 km.

Dzisiaj następny cel z listy „cudów Turkmenistanu”, ale najpierw pompuję koło i jedziemy kilka kilometrów do Balkanbat gdzie miejscowy serwis wulkanizacyjny zajmuje się moją oponą. W czasie gdy chłopacy „walczą” z oponą my na zapleczu serwisu jesteśmy ugoszczeni przez miejscowych. Trafiamy akurat na śniadanie więc za 3 TMT szykują też dla nas wspaniałe babeczki z mięsnym nadzieniem i herbatę. Rewelacja; po dwóch „somsach” (w cenie) jestem pełny. Serwis całą akcję naprawy opony wycenia na 10 TMT. Usługi tanie, jedzenie tanie, energia i paliwa tanie; ale, … każdy wie o co chodzi.

Ruszyliśmy dalej M37 i po 350 km. rozpoczęliśmy poszukiwania podziemnego jeziora Kov-Ata. Jest to atrakcja turystyczna więc pojawiły się znaki i po 15 km, dojechaliśmy do celu. Kąpiel w lekko zasiarczonych wodach kosztuje 40 TMT (dla obcokrajowców) i jest bardzo przyjemna. Po godzinie wychodzimy z jaskini i serwujemy sobie obiad w jednej z 4 jadłodajni. Tutaj również smak zwykłej kofty jest rewelacyjny.

Do Ashgabatu mamy blisko, ale omijamy go obwodnicą i jedziemy do Darvaza – wioski w środku pustyni Kara-kum. Chcemy dotrzeć do gazowego krateru – „Wrót do Piekieł” i podziwiać to zjawisko w nocy. Odległość 250 km. jedziemy 2,5 godziny. Nie niepokojeni przez żaden posterunek docieramy w okolice krateru, ale mimo koordynatów i blasku ognia nie możemy namierzyć skrętu w prawo. Dopiero miejscowy właściciel knajpy za symboliczną kwotę dowozi nas na miejsce.

Widok jest niesamowity, warty „zboczenia” z trasy 500 km., a doznania potęguje dodatkowo czarna noc. Oczywiście my przypieczętowujemy tak wspaniałe doznania przyrodnicze doznaniami smakowymi.

Nocleg na pustyni.

Turkmenistan, Iran, Azerbejdżan 2014 – dzień 9

26 kwiecień 2014
0 km

Turkmenistan, Iran, Azerbejdżan 2014 – dzień 9

8.00 – 21.00, przed Balkanabat 421 km.

Po hotelowym śniadaniu zbieramy się i ruszamy zrealizować pierwszy punkt z listy ciekawostek Turkmenistanu. Yangykala Kanion znajduje się poza ustaloną naszą tranzytową trasą, ale po wczorajszych modyfikacjach dokumentów wszystko powinno być w porządku. I tak jak przypuszczałem nie było żadnych problemów i nikt zupełnie się nami nie interesował. 30 km. za Turkmenbashi zjechaliśmy z głównej M37 w lewo kierując się na Kyzył-Kaja. Przez odcinek do kanionu minęliśmy się tylko z jednym samochodem. Po około 100 km. pustej drogi rozpoczynają się niesamowite formacje skalne w najróżniejszych odcieniach czerwieni, różu i żółci. Miejsce jest niesamowite. Dodatkowo zrobiliśmy sobie jeszcze wycieczkę do podnóża kanionu gdzie można zagłębić się w rozpadliny i dostać się na górne półki.

Z Yangykala wróciliśmy na trasę i do zachodu słońca dotarliśmy przed Balkanabat. Podczas rozbijania biwaku złapałem gumę, ale po nieudanej walce ze zmianą koła zostawiłem sprawę do rana.

Nocleg w stepie.

Turkmenistan, Iran, Azerbejdżan 2014 – dzień 8

25 kwiecień 2014
0 km

Turkmenistan, Iran, Azerbejdżan 2014 – dzień 8

7.00 – 21.00, Turkmenbashi 263 km.

Oczywiście rano nikomu się zbytnio nie spieszyło i brama na terminal została otworzona o 9.00, byliśmy pierwsi w kolejce i mimo prób autochtonów wjechania przed nami twardo nie odpuściliśmy.

Kazachowie chyba nie widują tutaj zbyt wielu obcokrajowców, bo początkowo każą nam wrzucić kilka toreb na rentgena, ale w końcu rezygnują. Tylko pobieżnie spoglądają do wnętrza samochodów i możemy ruszać.

Po kilku kilometrach docieramy do posterunków turkmeńskich. Zostajemy wpuszczeni na terminal i zaczyna się procedura wjazdowa.

Paszporty zostają sprawdzone w rozsądnym tempie, płacimy tylko opłatę wjazdową około 6 USD na osobę.

Później rozpoczyna się procedura wprowadzenia samochodów. Otrzymujemy dokumenty z opisaną naszą trasą (notabene sprytnie zmodyfikowaną przeze mnie, aczkolwiek nikt w Turkmenistanie nie spojrzał na te papiery). Opłacamy ubezpieczenie i opłatę wjazdową w łącznej kwocie 124 USD na pojazd. Największą stratą czasu była kolejka do kasy przed którą tłoczyło się wielu Kazachów, którzy tak jak my musieli opłacać różne podatki wjazdowe, a później nieszczęsna godzinna przerwa obiadowa. Niestety zmarnowaliśmy przez to 2 godziny.

Rentgen i sprawdzenie samochodów były już tylko formalnością. Około 14.00 wjechaliśmy do Turkmenistanu. Jeden z najbardziej zamkniętych krajów świata stał przed nami otworem.

Przez następne 40 km. do Garabogaz (dawniej Bekdasz) droga też praktycznie nie istniała i musieliśmy trochę się pomęczyć. Przed Garabogaz mieliśmy pierwszy kontakt z policją. Przed wjazdem do miasta zostaliśmy spisani i obdarowani przez policjanta świeżutkim bochenkiem chleba. Bardzo miłe powitanie.

Garabogaz to wymarłe miasteczko, ale udało się wymienić walutę (stały kurs w całym kraju z minimalnym spread’em) i zjeść dobry obiad w jadłodajni wskazanej przez miejscowych (bez ich pomocy nie było szans na znalezienie tego miejsca).

Zadowoleni i posileni ruszyliśmy do Turkmenbashi. Po drodze był jeszcze tylko jeden posterunek wojskowy i na tym skończyły się kontrole w Turkmenistanie.

Wieczorem docieramy do miasta, jeden z miejscowych kierowców doprowadza nas do specjalnej strefy turystycznej z hotelami. Wybieramy Hotelu Kuwwat, a wybór mamy ogromny. Za 17,50 USD otrzymujemy wyśmienite warunki pobytu i trzeba dodać, że cena dla obcokrajowców jest wyższa niż dla Turkmenów. Po wielu dniach spania w namiotach należy nam się trochę luksusu.

Turkmenbashi – miasto pięknie oświetlone i wymuskane, wybudowane nowoczesne hotele z białego piaskowca stojące w szpalerach, posadzone tysiące drzew i krzewów z systemem nawadniania, czteropasmowe drogi i ….. nikogo na ulicach. Oto rzeczywistość tego kraju. Całkowicie pusty hotel (byliśmy jedynymi gośćmi), brak połączeń internetowych, brak ludzi na ulicach i wieczornego życia. To bardzo dziwny widok w Azji, która z reguły tętni życiem. Oczywiście to nas nie dziwiło, bo wiedzieliśmy do jakiego kraju wjeżdżamy, jaka jest tutaj władza i realia życia. Odrzucając jednak ten balast na bok, sam kraj, ludzie i piękne miejsca są godne odwiedzenia.

Nocleg w hotelu (17,50 USD).

Turkmenistan, Iran, Azerbejdżan 2014 – dzień 7

24 kwiecień 2014
0 km

Turkmenistan, Iran, Azerbejdżan 2014 – dzień 7

6.00 – 23.00, granica turkmeńska 730 km.

W nocy zaczął padać deszcz i lało przez dobre 6 godzin. Ekipa walczyła z wodą przelewającą się przez namioty, natomiast ja myślałem czy nie utkniemy w stepie i czy uda nam się dotrzeć do asfaltu. Rano okazało się, że woda wsiąknęła w step, ale drogi dojazdowe były niezłymi bagienkami. Obyło się jednakże bez kopania i wyciągania samochodów.

Jadąc dwa lata temu do „stanów” znałem jakość drogi do Beyneu, jednak moja wiedza kończyła się na rozjeździe Uzbekistan – Aktay. Od skrętu na Aktay jechaliśmy odcinkami budowanych dróg (a w zasadzie brakiem dróg) przeplatanymi oddanymi do użytku nowymi asfaltami. Twardo postanowiliśmy dotrzeć do granicy turkmeńskiej, aby rano „zaatakować” posterunki graniczne. Ostatnie 50 km. do granicy było najgorszym koszmarem, ale w końcu podjechaliśmy pod kazachski posterunek.

Granica otwiera się od 8.00 więc ustaliliśmy pobudkę na 7.00 i ustawienie się w kolejce.

Nocleg na granicy.

Turkmenistan, Iran, Azerbejdżan 2014 – dzień 6

23 kwiecień 2014
0 km

Turkmenistan, Iran, Azerbejdżan 2014 – dzień 6

6.00 – 20.00, przed Beyneu 803 km.

Od Uralska droga jest w dobrym stanie. Przed nami setki kilometrów kazachskiego stepu. Jedziemy prawym brzegiem Uralu po stronie europejskiej. Monotonię krajobrazu co kilkadziesiąt kilometrów „zakłócają” wioski i drogówka czyhająca na przekroczenie prędkości. Jadę zwykle zgodnie z przepisami i mam szczęście nie być zatrzymanym. Po 500 km jesteśmy w Atyrau (jedynym dużym mieście na naszej trasie) gdzie robimy sobie przerwę na dobry obiad i większe zakupy. Mamy niezły czas więc do wieczora jedziemy jeszcze 300 km. Na nocleg zatrzymujemy się oczywiście w stepie 100 km. przed Beyneu.

Nocleg w stepie.

Turkmenistan, Iran, Azerbejdżan 2014 – dzień 5

22 kwiecień 2014
0 km

Turkmenistan, Iran, Azerbejdżan 2014 – dzień 5

7.00 – 21.00, Uralsk 404 km.

Za Saratowem droga jest w fatalnym stanie. Za oknami samochodów w większości szary i monotonny krajobraz, co kilkadziesiąt kilometrów małe, biedne wioski. Odcinek do przejścia granicznego w Ozinkach bardzo nam się dłuży. Na przejściu granicznym odprawa idzie bez zakłóceń, ale zdecydowanie dłużej niż w moich poprzednich wyjazdach. Strona rosyjska, strona kazachska, wymiana waluty i negocjowanie ceny ubezpieczenia zajmuje nam 3 godziny. Po stronie kazachskiej ciekawostką są cmentarze wyglądające jak miasteczka. Od granicy do Uralska jest 140 km., ale droga znów jest w kiepskim stanie i udaje nam się tylko wyjechać za Uralsk. W stepie możliwości noclegu są nieograniczone więc znajdujemy odosobnione miejsce i chwilę przed zmrokiem rozbijamy namioty.

Temperatura nas nie rozpieszcza więc szybko wskakujemy w śpiwory.

Nocleg w stepie.

Turkmenistan, Iran, Azerbejdżan 2014 – dzień 4

21 kwiecień 2014
0 km

Turkmenistan, Iran, Azerbejdżan 2014 – dzień 4

7.20 – 21.00, za Saratowem 720 km.

Powoli przestawiamy się na czas rosyjski. Dzisiaj się poprawiamy i za nami lepszy dystans. Niestety nasze cele są daleko przed nami więc pozostaje nam tylko jazda i oglądanie monotonnych krajobrazów. Jedyny odpoczynek to obiad w Borysoglebsku.  Wyjeżdżamy za Saratow i na jutro zastawiamy sobie wjazd do Kazachstanu.

Nocleg w sadzie.

Turkmenistan, Iran, Azerbejdżan 2014 – dzień 3

20 kwiecień 2014
0 km

Turkmenistan, Iran, Azerbejdżan 2014 – dzień 3

8.20 – 20.00, okolice Elec 500 km.

Po wczorajszych wrażeniach i utracie dwóch godzin musieliśmy swoje odespać. Ekipa musi się przestawić na tryb „jazda w samochodzie”, co dla niektórych mniej doświadczonych „samochodziarzy” jest dolegliwe. Jedziemy Wyżyną Środkoworosyjską wśród ogromnych pól uprawnych. Kilka postojów, tankowanie samochodów, przerwa na obiad i ubytek dwóch godzin robi swoje. Mimo całego dnia jazdy niestety nie udaje nam się pokonać imponującego dystansu. Trzymając się reguły, że znajdujemy miejsca do spania przed zachodem słońca (z wyjątkiem sytuacji szczególnych) zatrzymujemy się wśród czarnoziemów rosyjskich i rozbijamy biwak.

Nocleg w polu.

Turkmenistan, Iran, Azerbejdżan 2014 – dzień 2

19 kwiecień 2014
0 km

Turkmenistan, Iran, Azerbejdżan 2014 – dzień 2

9.35 – 0.00, Elinka 674 km.

Przed nami wielka niewiadoma – Białoruś. Mimo objechania tylu miejsc na świecie i bliskiego sąsiedztwa z tym krajem nikt z nas tam nie był i nie wiedzieliśmy co nas czeka.

Trochę musieliśmy poczekać we wspólnej kolejce zanim dotarliśmy do wolnego pasa unijnego, później już po stronie białoruskiej wypełnialiśmy standardowe dokumenty celne dla pojazdów używane przez cały obszar celny WNP. Wszystko bez problemu i sprawnie. Białoruś powitała nas tanim paliwem (z możliwością płatności w BYR, RUB, EUR i kartami) i dobrymi drogami. Przed nami długa droga więc za cel zwiedzania obraliśmy sobie tylko Pałac Radziwiłłów w Nieświeżu. Po odpoczynku w Nieświeżu jedziemy do granicy rosyjskiej. Na granicy ogromne zaskoczenie, bo nie ma żadnej kontroli i tylko jeden policjant życzy nam „szczęśliwej podróży”. Posterunki graniczne zlikwidowane; zupełnie nie możemy uwierzyć w istnienie rosyjsko-białoruskiej „strefy Schengen”, ale pokonując następne kilometry terytorium Rosji nie spotykamy żadnych posterunków ani kontroli. Udaje nam się zaoszczędzić minimum godzinę jaką zmarnowalibyśmy na formalności graniczne. Jedziemy jeszcze trochę kilometrów i rozbijamy biwak w lesie.

Nocleg w lesie.

Turkmenistan, Iran, Azerbejdżan 2014 – dzień 1

18 kwiecień 2014
0 km

Turkmenistan, Iran, Azerbejdżan 2014 – dzień 1

17.00 – 21.45, Białystok 435 km.

Wszyscy uczestnicy docierają po południu do Kalisza i możemy ruszać. Przejazd przez Warszawę w Piątek Wielkanocny jest całkowicie bezproblemowy i nie tracimy ani minuty na stanie w korkach. Jutro zaczyna nam się białoruska wiza więc dojeżdżamy do kolegi z Białegostoku (również uczestnika) i w miłej atmosferze kończymy dzień.

Nocleg w Białymstoku.

Turkmenistan, Iran, Azerbejdżan 2014 – wstęp

Przed wyjazdem

Turkmenistan, Iran, Azerbejdżan 2014 – wstęp

Ten wyjazd należy do dosyć skomplikowanych logistycznie. Na wiele miesięcy przed wyprawą muszę zorganizować wizy, niektóre z nich poza granicami Polski. Wjazd samochodami na terytorium Iranu też jest skomplikowany, bo wymagany jest CPD. Jestem jednak zdecydowanym przeciwnikiem haraczy jakie ściąga ze zmotoryzowanych turystów PZM więc organizuję wjazd z pomocą człowieka z Iranu. Wolę zapłacić pieniądze Irańczykowi niż dawać cwaniaczkom z PZM.

Wjazd pojazdem do Turkmenistanu też jest niewiadomą ze względu na opłaty jakie należy wnieść.

Niektórych z wiz nie można zbyt wcześnie wyrobić, a paszporty niestety muszą krążyć po ambasadach w oryginale.

W styczniu organizuję kody z irańskiej firmy turystycznej.

W lutym załatwiam wizy turystyczne do Kazachstanu i tranzytową dwukrotną do Rosji.

W połowie marca mamy wizy do Iranu z przedłużonym terminem wjazdu do 2 miesięcy.

Poprzez kontakt z firmą turystyczną z Azerbejdżanu organizuję e-vizy do tego kraju.

Również w połowie marca wysyłamy wnioski do Ambasady Turkmenistanu we Wiedniu aplikując o tranzytową e-wizę. Po tygodniu oczekiwania na wizę turkmeńską okazuje się, że są przyznane jednak wymagana jest wizyta we Wiedniu dla ich wklejenia w paszport. Informacje wcześniej przekazane przez ambasadę o e-wizach były nieprawdziwe lub po prostu konsul zechciał się spotkać osobiście. Potwierdził, że wszystko jest ok. i wizy może załatwić jedna osoba. Czyli jeszcze wypadła mi „wycieczka” do Wiednia. Na szczęście wklejenie wiz było tylko szybką formalnością.

Ze względu na sytuację na Ukrainie rezygnujemy z przejazdu przez ten kraj i pod koniec marca organizujemy tranzytowe wizy białoruskie w konsulacie w Białymstoku. Podobnie odpuszczamy przejazd powrotny przez Kaukaz i Rosję; grupa zdecydowanie opowiada się za powrotem przez Turcję. Nie stanowi to większego problemu z wyjątkiem trochę wyższych kosztów paliwa i załatwienia e-vizy tureckiej (cały proces trwa 10 minut), która w takiej formie jest oferowana od kwietnia 2014 roku.

Na tydzień przed terminem wyjazdu mamy już wszystkie wizy niezbędne do odbycia podróży.