Iran, ZEA, Oman 2014 – dzień 5

24 grudzień 2014

Iran, ZEA, Oman 2014 – dzień 5

Pobyt w Erzurum.

Rano idziemy na poszukiwania konsulatu irańskiego. Znajdujemy go w okolicach centrum w jednej z ulic odchodzących od głównej Sultan Mehmet Blv. Od naszego hotelu zaledwie 30 minut spaceru. Pobieramy wnioski do wypełnienia, rozmawiamy z pracownikiem, który pyta się czy mamy kody. My odpowiadamy, że jutro wejdziemy z wnioskami i kodami. Trudno było mi ocenić czy byłyby szanse na wizę bez kodów; my już wpłaciliśmy po 100 EUR, nie chciałem niepotrzebnie dyskutować, bo nic by to nie zmieniło. Podziękowaliśmy i poszliśmy na zwiedzanie miasta.

Erzurum to ciekawe miejsce, pełne dobrych restauracji i kafejek. Z racji, iż jest to ośrodek sportów zimowych sklepy ze sprzętem są bardzo dobrze zaopatrzone. W zaułkach małych uliczek wyszukaliśmy hamam i już wiedzieliśmy jak spędzimy wigilię.

Po południu sprawdzamy maile i mamy kody. Wszystko jest w porządku, www.touranzamin.com spisał się na medal. Jedyna rzecz, która mnie niepokoi to informacja, że kody pojawią się w konsulacie po 3 dniach. To jest bardzo zła informacja, ale jutro przekonamy się czy naprawdę.

Wobec tego zbieramy się do hamamu. Miejsce jak wiele takich w Turcji, można się nawet pomylić, bo układ pomieszczeń najczęściej jest taki sam i szczególnie hamamy nie różnią się od siebie. Wybieramy wersję lux, z masażami, ścieraniem naskórka, kompleksowym myciem, wszystkimi rodzajami sauny i basenem. Po trzech godzinach jesteśmy totalnie wymęczeni, ale zarazem wypoczęci. Brzmi to oczywiście dziwnie, ale każdy kto był w hamamie może potwierdzić moje słowa. Najprzyjemniejsze czekało na nas podczas płacenia, za pełną usługę zapłaciliśmy 25 TRY od osoby. Coś niespotykanego w innych turystycznych ośrodkach w Turcji czy Azerbejdżanie, które za podobną usługę kasują równowartość 100-150 PLN.

Po hamamie idziemy na wigilijną kolację do znajomej restauracji. Obowiązkowa zupa grzybowa przypomina nam o dzisiejszym święcie. Później już musimy zadowolić się potrawami mięsnymi, ale jakże smacznymi (dlatego grzech mniejszy). Wieczór w hotelu kończymy jednak tradycyjnym polskim napitkiem i cały dzień zaliczamy do udanych.

Nocleg w hotelu (60 TRY).

Iran, ZEA, Oman 2014 – dzień 4

23 grudzień 2014
0 km

Iran, ZEA, Oman 2014 – dzień 4

7.00 – 21.30, Erzurum 551 km.

Rano zrywamy się szybko i jedziemy do Trabzonu do „magicznego konsulatu” wydającego wizy irańskie bez kodów. Mamy tylko 270 km więc trasa szybko mija. Dojeżdżamy około południa więc zgodnie z informacjami krążącymi o tym konsulacie wizy zamówimy dzisiaj i odbierzemy jutro do południa. Konsulaty irańskie działają w dwóch turach; z reguły od 8.00 do 11.00 i później od 13.00 do 16.00. Wchodzimy na drugą turę, prosimy o wnioski i dowiadujemy się, że kody są potrzebne. Oczywiście traktujemy to jako taki mały żart, mówimy, że przecież my z Polski i tranzytem. Później jeszcze przeprowadzam dwie rozmowy z konsulem, które i tak kończą się fiaskiem. Przejechaliśmy 3 000 km. i odbijamy się od ściany, plany się walą i cała podróż może nie dojść do skutku.

Otrzymujemy adresy mailowe do firm pośredniczących w załatwianiu kodów. Podczas poprzednich moich wizyt w Iranie w taki sposób organizowałem wizy, ale zawsze w kraju i z dużym zapasem czasu. Tutaj nie mamy czasu. Trzeba działać szybko.

Po znalezieniu kafejki z netem dzwonię do www.touranzamin.com, mówią, że zabiorą się od ręki za nasze wnioski. Wypełniamy i z trudem (zabrakło prądu w kafejce) wysyłamy. Zrobiliśmy wszystko co można było wykonać, nic po nas w Trabzonie więc jedziemy do Erzurum, aby zbliżyć się chociaż trochę do granicy irańskiej (w Erzurum też znajduje się konsulat irański).

Wieczorem dojeżdżamy do Erzurum, wkraczamy w prawdziwą zimę, bo jakby nie było Erzurum to turecka stolica sportów zimowych. Lokujemy się w hotelu Dilaver. Po odpaleniu komputera mamy już informację o naszych wnioskach, które czekają tylko na wpłatę. Zdecydowanie nam to nie pasuje, ale ze względu na brak czasu pozostaje nam tylko opcja ekspresowego załatwienia kodów w cenie 100 EUR. Płacimy i idziemy w miasto dobrze zjeść i odpocząć po dniu pełnym wrażeń.

Nocleg w hotelu (60 TRY).

Iran, ZEA, Oman 2014 – dzień 3

22 grudzień 2014
0 km

Iran, ZEA, Oman 2014 – dzień 3

8.30 – 3.00, Terme (Turcja) 1 165 km.

Po godzinie jesteśmy na granicy. Granicę bułgarsko-turecką przekracza się w stylu europejskim, praktycznie nie musimy wychodzić z samochodu. Jednak gdy celnik spogląda na nasze wypełnione po brzegi samochody to nakazuje nam wjazd do osobnej hali, w której ma zostać przeprowadzona gruntowna kontrola. Przed nami jakiś Turek wykłada na stole całą zawartość swojego samochodu; robi nam się trochę gorąco, bo gratów mamy tyle, że będzie to długo trwało. Czekamy aż ktoś do nas podejdzie. Podchodzi celnik, pyta się skąd jesteśmy, dokąd jedziemy i każe jechać dalej. Nadal nie zmieniłem zdania o Turcji, jest to bardzo przyjazne państwo z miłymi ludźmi, którzy lubią Polaków Oby tak zawsze zostało.

Musimy przejechać całą Turcję z zachodu na wschód; dużą część pokonamy autostradami więc musimy zaopatrzyć się w system opłat autostradowych. Na pierwszej bramce okazuje się, że można to zakupić tylko w Stambule. Faktycznie załatwiamy wszystko szybko i sprawnie przed następną bramką w mieście. Kupujemy czytnik do przylepienia na szybę, który możemy dowolnie doładowywać na stacjach benzynowych. Tak zaopatrzeni ruszamy dalej i ponownie wkraczamy w korek. Tym razem taki konkretny – istambulski. Po dwóch godzinach przebijamy się przez miasto i bez zbędnych postojów jedziemy na wschód. Dzisiaj postanowiliśmy pokonać większy odcinek drogi i konsekwentnie do tego dążyliśmy. Zatrzymujemy się dopiero o 3 w nocy w miejscowości Terme nad brzegiem Morza Czarnego. Temperatura nas nie rozpieszcza, ale jest cieplej niż w głębi lądu. O tej porze nie warto szukać hotelu więc zatrzymujemy się na stacji benzynowej. Mili pracownicy częstują nas jeszcze na dobranoc herbatą.

Nocleg na stacji paliw.

Iran, ZEA, Oman 2014 – dzień 2

21 grudzień 2014
0 km

Iran, ZEA, Oman 2014 – dzień 2

8.00 –22.00, Górski Izwor (Bułgaria) 802 km.

Rano przekonujemy się, że wjechaliśmy w środek korka. Setki samochodów jadą na święta, służby graniczne odprawiają szybko, ale niestety „wąskie gardło” nas spowalnia. Spaliśmy kilkaset metrów od granicy serbskiej, ale przekroczenie jej zabrało nam 2 godziny. Ponownie „obsuwa”. Normalna jazda rozpoczyna się od 10.00. Prawie całą Serbię z wyjątkiem krótkiego odcinka przed Bułgarią pokonujemy autostradami; Bułgarię też prawie całą przejeżdżamy. Zatrzymujemy się w miejscowości Górski Izwor na 90 km. przed granicą turecką. Temperatura oscyluje koło zera więc wybieramy nocleg w  motelu San Marino.

Nocleg w motelu (10 EUR).

Iran, ZEA, Oman 2014 – dzień 1

20 grudzień 2014
0 km

Iran, ZEA, Oman 2014 – dzień 1

12.00 – 2.30, Roszke (granica serbska) 859 km.

Już pierwszego dnia wyprawy zaliczamy opóźnienie. Wyjazd miał nastąpić wczoraj, ale nieprzewidziane wypadki medyczne powodują opóźnienie. Dzisiaj do południa mamy dalszy ciąg wizyt u różnej maści lekarzy i stomatologów. Wyruszamy około południa, czyli z półtoradniowym opóźnieniem w stosunku do pierwotnie ustalonego terminu startu. W Kępnie zabieramy uczestnika wyprawy i już w komplecie 4 osób jedziemy na południe. Przez kilka najbliższych dni najważniejsze będą tylko mijane kilometry; nikt nie nastawia się na aspekty turystyczne. W takich też nastrojach przejeżdżamy Polskę, krótki odcinek Czech, Słowację i prawie całe Węgry. Po długim dystansie w samochodach terenowych (czyli jeżdżących kioskach) jesteśmy trochę zmęczeni i zatrzymujemy się na nocleg na parkingu. Okazuje się, że mamy nawet problem ze znalezieniem wolnego miejsca ze względu na wzmożony ruch związany z okresem przedświątecznym. Cała Rumunia, Serbia i Bułgaria wraca z pracy na święta do domu.

Nocleg na parkingu.

Iran, ZEA, Oman 2014 – wstęp

Przed wyjazdem

Iran, ZEA, Oman 2014 – wstęp

Pomysł odwiedzenia tych rejonów świata tkwił w mojej głowie od dawna, ale zawsze pojawiały się ciekawe miejsca po drodze i nie docierałem tak daleko. W kwietniu odwiedziłem ponownie Iran, po drodze był też Turkmenistan i Azerbejdżan.

Zimowa wyprawa musiała się odbyć w rejony cieplejsze, ale Afryka w tym roku nie przedstawiała się zbyt optymistycznie. Rzut oka na mapę i wybór padł na Oman. Wielu turystów z Polski dociera do Omanu, wypożycza samochody i zwiedza ten piękny kraj, ale my jesteśmy pierwszą polską wyprawą docierającą do Omanu własnymi samochodami.

Logistycznie wyjazd wydaje się prosty, ale mamy po drodze kilka niewiadomych, których nie jestem w stanie przewidzieć. Sprawy wizowe wydają się opanowane: Europa bez wiz, Turcja w przededniu zniesienia wiz dla Polaków (lub ewentualnie szybko załatwiona e-wiza), dwukrotna irańska wiza tranzytowa załatwiona w konsulacie w Trabzonie (pierwsza niewiadoma), bezwizowy wjazd do ZEA i wiza omańska zakupiona na granicy.

Bardziej skomplikowane jest przekraczanie granic własnymi pojazdami. Tutaj „schody” zaczynają się w Iranie jako, że wymagany jest CPD (którego jestem wielkim przeciwnikiem). Chcąc jednak uniknąć długiego oczekiwania na granicy irańskiej podczas załatwiania formalności związanych z wjazdem wyrobiłem CPD na jeden z samochodów, natomiast wyrobienie na drugi (w leasingu) okazało się niemożliwe do wykonania. Sytuacja ta powoduje, że jak to zwykle bywa z Iranem będę musiał improwizować i organizować wjazd tak jak robiłem to do tej pory. Niestety ta komplikacja pojawi się dwukrotnie, bo Iran jest dla nas tylko tranzytem w drodze do ZEA i Omanu i w drodze powrotnej. Pożyjemy – zobaczymy. Trzeba być optymistą i wierzyć w ludzi, bo będąc kilka tysięcy kilometrów od kraju nikt nie będzie kazał mi wracać do Polski z powodu braku cholernego CPD.

Ponadto połowa mojej ekipy dolatuje do Dubaju skąd mam ich zabrać w dalszą podróż. Bardzo niewskazane, abym tam nie dotarł.

Termin wyjazdu zbliża się bardzo szybko; na kilka dni przed startem wszystko mamy w samochodach; sprawy zawodowe opanowane; jesteśmy zwarci i gotowi – wielka przygoda przed nami.