Islandia 2016 – dzień 8

8 sierpień 2016
0 km

Islandia 2016 – dzień 8

10.30 – 22.00, zjazd na 835 (Islandia)

Jesteśmy kilkanaście kilometrów przed Husavikiem, a jest to najlepsze miejsce do obserwacji wielorybów.

Wjeżdżamy do miasteczka; po obu stronach głównej drogi są biura organizujące takie atrakcje. Ceny niestety są wysokie, ale udaje nam się w jednym miejscu znaleźć ceny niższe. Dodatkowo otrzymujemy zniżkę grupową i rabat na posiłki we wskazanej restauracji.

Płacimy i ustalamy godzinę rozpoczęcia rejsu. W umówionym czasie stawiamy się w porcie i otrzymujemy wodoszczelne kombinezony. Pilot informuje, że warunki pogodowe nie są sprzyjające i dosyć mocno buja.

Rejs trwa 3 do 4 godzin; krążymy po zatoce Kjalfandi i co pewien czas widzimy wypływające na powierzchnię humbaki. Niestety cały widok to tylko grzbiety tych wodnych ssaków, bo nie były zainteresowane wyskokami nad powierzchnię lub pokazaniem płetwy ogonowej. Takie są właśnie uroki przyrody. Po bezkrwawych łowach fotograficznych wracamy do portu. Wartością dodaną były spore przechyły na łajbie więc obserwację wielorybów można uznać za spełnioną.

Następnie realizujemy obowiązkowy punkt dnia, czyli wizytę na basenie.

Tak oto spełnieni możemy na koniec dnia zasiąść do posiłku, właśnie we wskazanej restauracji. Będę wielokrotnie powtarzał, że jest to kraj rozwinięty i gdy płacimy duże pieniądze za danie to dostajemy za to przede wszystkim smaczną i słuszną porcję. W tym kraju nie istnieje zasada oszukiwania człowieka. Płacimy dużo, ale wiemy co za to dostajemy (i to jeszcze nie obowiązuje wszędzie w Polsce).

Wyjeżdżamy z Husaviku z zamiarem znalezienia miejsca na nocleg, ale wzdłuż całej trasy w stronę Akureyri są pastwiska i tereny zamknięte. Jedyny kemping po drodze, czyli wydzielona łąka przez rolnika był w cenie 2 000 ISK co było totalnym nieporozumieniem. Spojrzeliśmy się po sobie i zadawaliśmy sobie pytanie czy komuś się ilość zer nie pomyliła. Niestety tak tutaj bywa więc się zawinęliśmy i ruszyliśmy dalej. Po kilkunastu kilometrach znaleźliśmy odpowiednie miejsce i można było rozbić namioty.

Nocleg przy trasie.

Islandia 2016 – dzień 7

7 sierpień 2016
0 km

Islandia 2016 – dzień 7

9.00 – 19.00, Jezioro Kringluvatn (Islandia)

Rano ruszyliśmy na zwiedzanie atrakcji w okolicach Myvatn. Pierwszą był spacer na cypel Hofoi. Ciekawe miejsce z różnymi formacjami lawowymi i pseudokraterami.

Później ruszyliśmy na większą trasę z wejściem na krater Hverfell. Obecnie trasa poprowadzona jest od punktu informacji turystycznej z przejściem przez pola lawowe. Można również dojechać na parking pod sam Hverfell i wspiąć się tylko na krater. My przeszliśmy całą trasę.

Po powrocie z trasy przejechaliśmy kilkanaście kilometrów i przenieśliśmy się do Krafli. Znajduje się tutaj pokazowa elektrownia geotermalna. Rejon jest bardzo aktywny geotermalnie; wszędzie wokół nas unosi się para, woda bulgocze, strumienie i ziemia parują. Widoki są niesamowite. Warto wjechać na wzniesienie powyżej elektrowni i spojrzeć na wszystko z góry.

Po całym dniu oglądania uznaliśmy, że warto poszukać jakieś ciekawe miejsce na nocleg, które nie może ustępować tym wszystkim wspaniałością przyrody obejrzanym dzisiaj.

Ruszyliśmy trasą 87 i przy pomocy GPS udało nam się namierzyć Jezioro Kringluvatn. Nieduże jezioro z dojazdem tylko dla pojazdów 4×4; dotarliśmy i było to rewelacyjne miejsce.

Rozbiliśmy biwak, problemem była tylko temperatura, która spadła do 6°C. Tak oto wygląda lato na Islandii. W ruch poszły czapki, rękawiczki, polary i rozgrzewające mikstury.

Nocleg nad jeziorem.

Islandia 2016 – dzień 6

6 sierpień 2016
0 km

Islandia 2016 – dzień 6

13.00 – 23.00, Myvatn (Islandia)

Po wesołym wieczorze pobudka nastąpiła zdecydowanie później. Na tej wyprawie odległości są niewielkie, dzień trwa długo więc możemy sobie pozwolić na późniejsze starty.

Dzisiaj przed nami kilka ważnych islandzkich atrakcji. Ruszyliśmy w trasę wzdłuż wybrzeża, następnie przecięliśmy Półwysep Melrkkasletta i wyjechaliśmy w okolicy Kopasker.

Naszym pierwszym celem był Kanion Asbyrgi, którego formacje skalne wyglądają jak odcisk wielkiego kopyta. Wikingowie uznawali, że był to odcisk wierzchowca Odyna. W okolicy można pospacerować kilkoma poprowadzonymi szlakami.

Następnie jadąc na południe szutrową trasą 862 (która po jakimś czasie zamienia się w nową asfaltowa drogę) docieramy do dwóch wodospadów Dettifoss i Selfoss. Dettifoss to największy wodospad w Europie i faktycznie to widać, słychać i czuć. Ogromna masa wody spada z wysokości 44 m, huk jest ogromny i wokół unosi się chmura kropelek wody. Przejście od parkingu do platformy widokowej to gwarantowany prysznic. Wrażenia są niesamowite.

W niewielkiej odległości jest wodospad Selfoss; warty również obejrzenia. Po zdjęciach wracamy na parking i ruszamy na południe w stronę Myvatn. Wjeżdżamy na główną „1” i jedziemy od razu do miejscowej laguny.

Gdy byłem tutaj w 2005 roku istniały już baseny termalne, ale nie było to jeszcze tak skomercjalizowane jak obecnie. Teren nie był ogrodzony, nie było parkingu i byliśmy jedynymi odwiedzającymi.

Dzisiaj jest to ogromna maszynka do zarabiania pieniędzy, z dużym parkingiem, ogrodzonym terenem, restauracją, piętrowym budynkiem i powiększonym głównym basenem. Ceny biletów wzrosły kilkukrotnie.

Woda nadal ma wspaniałą temperaturę, wypoczynek jest gwarantowany, ale nie ma już ciszy i spokoju islandzkiego.

Po kilku godzinach wyszliśmy z laguny i był to już dobry czas na poszukiwanie noclegu. Po drodze zabraliśmy dwójkę polskich turystów i razem rozpoczęliśmy poszukiwania. Rejon Myvatn ze względu na swoją popularność oferuje tylko kempingi w kosmicznych cenach, a pozostałe dogodne miejsca są oznaczone jako zakazane dla noclegów. Zakaz ten jest skrzętnie egzekwowany przez policję i miejscowych patrolujących teren.

Jadąc „1” odjechaliśmy trochę od Reykjahlid i udało nam się znaleźć dobre miejsce na biwak.

Nocleg przy trasie.

Islandia 2016 – dzień 5

5 sierpień 2016
0 km

Islandia 2016 – dzień 5

10.00 – 20.00, Brimnes (Islandia)

Północno-wschodnia Islandia jest jednym z najbardziej odosobnionych rejonów i widać to na głównej drodze. Najpierw do Vopnafjordur jedziemy drogą nr 917, później do Porshofn drogą nr 85 i mijające samochody możemy policzyć na jednej ręce. To, że nie jeżdżą miejscowi można zrozumieć (bo niby po co mieliby jeździć), ale także brak jest turystów. Wszyscy jadą od razu na zwiedzanie największych atrakcji Islandii omijając ten rejon. My z wielką przyjemnością zabawimy tutaj trochę.

Pierwszą atrakcję mamy za miejscowością Vopnafjordur. Kilka kilometrów za miasteczkiem trafiamy na basen geotermalny.

Baseny, które można spotkać w każdej islandzkiej miejscowości są rewelacyjnymi miejscami do wypoczynku. Dysponują zawsze kilkoma basenami z różnymi temperaturami wody, często sauną i atrakcjami dla dzieci. Co ciekawe bilety wstępu są śmiesznie tanie (to najniższy wydatek na Islandii), z reguły nie przekraczają w przeliczeniu 20 PLN i pobyt na basenie nie jest ograniczany czasowo.

Na naszym basenie byliśmy jedynymi gośćmi. Po ablucjach ruszyliśmy w dalszą drogę.

Dojechaliśmy do Porshofn i wjechaliśmy w Półwysep Langanes. Podmokły i ograniczony klifami półwysep jest dostępny tylko dla samochodów 4×4 lub dla turystów pieszych. Uznaliśmy, że to miejsce dla nas. Na początku szutrowa droga zmienia się po jakimś czasie w kamienisty trakt. Droga prowadzi północną częścią półwyspu, mijamy opuszczone gospodarstwa. Niektóre z nich to tylko nazwy na mapie lub pozostałości fundamentów; inne to opustoszałe budynki. W pewnym momencie mamy małe skrzyżowanie. Jedna z dróg prowadzi do przylądek z latarnią morska Fontur, druga do dawnej osady rybackiej Skalar.

Jedziemy do Skalar; osada rybacka została opuszczona w 1946 roku, obecnie znajduje się tutaj tylko schron ratunkowy, pozostałości portowe i wdzięczne miejsce do plenerów fotograficznych.

Rozważaliśmy pozostanie tutaj na nocleg, ale wygrała opcja przejechania trasy powrotnej i rozlokowania się bliżej Porshofn.

Dobre miejsce znajdujemy w opuszczonym gospodarstwie Brimnes. Ten rejon Islandii obfituje w syberyjskie drewno wyrzucane na brzeg. W innych miejscach jest tego drewna mniej i jest też skrzętnie wykorzystywane do produkcji ogrodzeń gospodarskich. Tutaj drewna było tak dużo, że wykonane były z niego nawet słupy elektryczne (już nieczynne) i zalegało w ogromnych ilościach na brzegu.

Chłodny islandzki wieczór ogrzało nam ognisko z syberyjskiego drewna i polskie produkty płynne.

Nocleg przy opuszczonym gospodarstwie.

Islandia 2016 – dzień 4

4 sierpień 2016
0 km

Islandia 2016 – dzień 4

10.30 – 18.00, Ketilsstadir (Islandia)

Rano docieramy do Islandii. Kabiny należy opuścić na dwie godziny przed dopłynięciem do  portu więc rozsiadamy się w promowych kafejkach i przez okna obserwujemy rejs w długim fjordzie.

Gdy już dopływamy do portu otwierają doki z samochodami i można się pakować. Mimo dużych kłopotów udaje się nam wejść do samochodu. Cierpliwie czekamy i w końcu po 2 godzinach zjeżdżamy z promu. Ustawiamy się w długiej kolejce do kontroli celnej. Krążyło wiele informacji o skrupulatnych kontrolach celnych i rekwirowaniu żywności, która nie może być wwożona na terytorium Islandii. Jednak gdy zobaczyłem te setki samochodów (maksymalna ilość to aż 800 sztuk) wyjeżdżających z promu to miałem pewność, że żaden celnik nie pokusi się o dokładną kontrolę. To jest cywilizowany kraj i nie mogą sobie pozwolić na przetrzymywanie ludzi w kolejce. Co innego Rosja, Azja; tam czynnik ludzki nie gra roli.

Tak też było w naszym przypadku; celnik powiedział „hello”, następna osoba wręczyła nam naklejkę na szybę z opłaconym podatkiem drogowym, a ostatnia policjantka wręczyła ulotkę o zasadach poruszania się po Islandii (ze szczególnym uwzględnieniem off-road).

Islandia przywitała nas miło, zjechaliśmy z terminala i pojechaliśmy do Egilsstadir. Tam dokonaliśmy wymiany waluty i skorzystaliśmy z wi-fi na stacji benzynowej.

Ruszyliśmy obejrzeć pierwszą atrakcję – wodospad Hengifoss. Dojechaliśmy kilkadziesiąt kilometrów wzdłuż Jeziora Lagarfjolt, a następnie zrobiliśmy godzinną wspinaczkę pod wodospad. Jak to bywa na Islandii podczas zejścia lunęło jak z cebra i gdy całkowicie przemoczeni dotarliśmy do samochodów to przestało padać.

Podczas tej wyprawy chciałem przejechać mniej uczęszczanymi trasami i szlakami więc objechaliśmy jezioro od południa; jeszcze raz przejechaliśmy Egilsstadir i jadąc kilkanaście kilometrów „jedynką” zjechaliśmy w trasę nr 917. Wjechaliśmy w północno-zachodnią część wyspy bardzo rzadko odwiedzaną przez turystów.

Powoli rozpoczęliśmy poszukiwania miejsca na nocleg. To trudne zadanie gdyż cała wyspa to prywatna własność i większość miejsc jest zagrodzona. Własności prywatnej się nie narusza i nie otwiera się zamkniętych bramek; stosuję tą zasadę zawsze. Na Islandii w wielu miejscach są zakazy biwakowania, rozbijania namiotów i nawet noclegów w samochodach. Trzeba trochę poszukać, aby móc legalnie się rozbić. Z własnym środkiem transportu to jest łatwe, ale backpackersi mają jednak utrudnione zadanie.

Przyjemne miejsce znajdujemy w okolicy Ketilsstadir przy początku szlaku pieszego. Długi dzień do godziny 0.30 pozwala nam na miłe spędzenie wieczoru.

Nocleg na początku szlaku pieszego.

Islandia 2016 – dzień 2 i 3

2-3 sierpień 2016

Islandia 2016 – dzień 2 i 3

Wyjeżdżamy na Islandię w szczycie sezonu. Cały terminal jest wypełniony po brzegi samochodami. Wszelkiej maści kampery i przede wszystkim auta terenowe od tych najmniejszych do potężnych ciężarówek 4×4 i 6×6 z zabudowami mieszkalnymi.

Podjeżdżamy pod bramki, podajemy bilety; pani nad czymś myśli, ale w końcu kieruje nas na właściwą rajkę. Bilety mieliśmy zakupione na samochody o wysokości do 1.9 m, a mieliśmy wyższe (około 2,35 m). Oczywiste jest, że wysokość na promie nie jest co do centymetra, ale może to czasem spowodować jakiś problem. Na szczęście wjeżdżamy w rajkę wysokich ciężarówek więc nie ma problemu.

Rozpoczyna się długi proces wjeżdżania na prom i ustawiania samochodów przez obsługę. Parkujemy na centymetry z każdej strony.

Po kilkunastu przeprawach promowych polecam wszystkim przygotowanie wcześniej niezbędnego bagażu do ręki, szybkie zabranie i poszukanie swojej kabiny. Gdy zaparkuje samochód z tyłu uniemożliwi to otwarcie bagażnika, a gdy pojawi się auto z lewej strony może to uniemożliwić wyjście z auta. Stąd takie ważne jest ogarnięcie wszystkich gratów przed wjazdem.

Przyznam, że nigdy jeszcze nie widziałem tak upchanych samochodów na decku. Doszło do tego, że osoby z lekką otyłością miały problem z przejściem między zaparkowanymi autami.

Prom startuje o 12.00; przed nami 48 godzin rejsu. W okresie letnim prom nie zawija do Bergen, ani nie zatrzymuje się na Szetlandach. Następny krótki postój będziemy mieli dopiero na Wyspach Owczych w Torshavn.

W Torshavn jesteśmy na drugi dzień po południu. Postój trwa tylko około godziny więc nie ma szans na odwiedzenie stolicy Wysp Owczych. Przy innej konfiguracji biletu można zostać 2 dni na Wyspach Owczych i później dalej ruszyć na Islandię.

Pobyt na promie

Islandia 2016 – dzień 1

1 sierpień 2016
0 km

Islandia 2016 – dzień 1

14.30 – 9.30, Hirtshals (Dania)

Dzień startu. Jutro o 10.00 musimy się zameldować w porcie Hirtshals. Przejazd nie nastręcza większych kłopotów z wyjątkiem swojej długości i związanego z tym zmęczenia. Prom wyrusza jutro o 11.30 i niestety zmuszeni jesteśmy do całonocnej jazdy. Toyota nie jest demonem szybkości więc mimo pustych autostrad średnia przejazdu nie jest imponująca.

Po drodze zabieramy drugą ekipę z Poznania i znajomego z Gorzowa Wielkopolskiego. W pełnym składzie toczymy się po drogach Polski, Niemiec i Danii.

Po 19 godzinach wjeżdżamy na terminal portowy.

Islandia 2016 – wstęp

Przed wyjazdem

Islandia 2016 – wstęp

Na Islandii byłem już w 2005 roku. Wówczas był to wyjazd autem osobowym i w okresie wiosennym stąd nie było możliwości na wjazd w interior. W tym roku chciałem nadrobić te zaległości i dodatkowo przejechać całą wyspę latem, aby w całej krasie obejrzeć wszystkie kolory Islandii.

Logistyka wyjazdu na Islandię jest prosta, bo polega tylko na dotarciu do portu Hirtshals w Danii, a następnie spędzeniu 2 dni na promie.

Problem jednak zaczyna się pojawiać przy zamawianiu biletów promowych. Mimo kosmicznych cen już w styczniu nie można kupić biletu dla pojazdu. Na szczęście zamawiałem bilety jeszcze w grudniu i wszystko się udało. Okres letni jest tak popularny wśród zmotoryzowanych turystów, że jedyna linia promowa „Smyril Line” może łupić wyjeżdżających, a i tak nie może się od nich opędzić.

W konsekwencji udało się kupić komplet biletów na kilkanaście dni przed ich wyprzedaniem.

Pozostałe przygotowania polegają tylko na zakupieniu racji żywnościowych ponieważ ceny na Islandii są zabójcze.

Wyekwipowani jak na zimę i zaopatrzeni prowiantowo czekamy tylko na dzień wyjazdu.