Kazachstan, Kirgistan, Tadżykistan, Chiny 2015 – dzień 17

9.30 – 19.30, przed przełęczą Taldyk (Kirgistan)

Rano zostajemy obudzeni klaksonem. Podjechali Kirgizi z uszkodzonymi oponami z nadzieją napompowania moim kompresorem. Jest to bardzo częsta praktyka; miejscowi widząc obcy pojazd korzystają z możliwości napompowania opon. Kirgizi używają chińskich kompresorów (praktycznie jednorazówek) dobrych do pompowania małych piłek plażowych. Pompowanie jednego koła może trwać nawet pół godziny; moim kompresorem pompowanie dwóch opon trwało 5 minut. Kirgizi w podziękowaniu chcą nam podarować żywego świstaka, z którego możemy sobie przyrządzić obiad. Mimo, że lubimy konsumować regionalne potrawy jakoś nie mamy ochoty na świstaka (w dodatku jeszcze żywego). Dziękujemy i idziemy na śniadanie do naszych gospodarzy, którzy pilnują nas od rana i nie chcą wypuścić bez posiłku.

Jesteśmy w gościnie u Państwa Karaew – pasterzy z Jalal-Abad. Przez letnie miesiące wypasają swoje stada owiec, koni i bydła w górach na dzierżawionych działkach. Jesienią wracają ze stadami do miasta. Zostaliśmy poczęstowani zwykłym codziennym posiłkiem jaki jada się w tych stronach; lawasz, ser, pilaw i zielona herbata.

Po śniadaniu ruszamy dalej. Po kilkunastu kilometrach zaczyna się asfalt i w lepszych warunkach docieramy do Jalal-Abad. Miasto objeżdżamy bokiem i rozpoczynamy również objazd terytorium Uzbekistanu, które wcina się w Kirgistan. Niestety konflikty etniczne między Kirgizami, a Uzbekami nie pozwalają na przejechanie przez terytorium Uzbekistanu. Zupełnie odrębną sprawą jest wiza uzbecka, która i tak byłaby potrzebna. Dla nas 80 km. objazd jest bez znaczenia, ale dla ludzi tutaj mieszkających to poważny problem. Napięcia wybuchają co pewien czas i granice wyglądają jak posterunki z czasów wojny. Długo jeszcze trzeba będzie czekać na kirgisko-uzbecką „strefę Schengen”.

W godzinach popołudniowych dojeżdżamy do Osz i kierujemy się od razu do konsulatu rosyjskiego. W szybkim odnalezieniu konsulatu pomaga nam Akramon; spotkany przypadkiem Kirgiz. Sprawnie prowadzi nas swoim autem pod konsulat.

Konsulat pracuje w poniedziałek, czwartek i piątek. To zdecydowanie lepiej niż w Almaty. Dzisiaj jest poniedziałek, ale nie zdążymy już złożyć wniosków więc ustalamy, że ruszamy do Tadżykistanu i wszystko załatwimy po powrocie.

Akramon okazał się przedsiębiorczym człowiekiem; jest właścicielem restauracji, sklepu i serwisu RTV. W restauracji zjadamy pyszny obiad, a w sklepie Akramon udostępnia nam szybkie łącze internetowe. Po raz kolejny doświadczamy wielkiej gościnności i uczynności Kirgizów.

Po obiedzie szybko realizujemy plan dotarcia do Tadżykistanu. Musimy podjechać jak najbliżej granicy, aby jutro ją przekroczyć. Udaje nam się dotrzeć pod przełęcz Taldyk na 50 km. przed granicą tadżycką.

Zjeżdżamy tylko z drogi na prawo i rozkładamy biwak.

Nocleg na trasie.