Iran, Armenia, Gruzja 2010 – dzień 17

8.00 – 19.00, okolice Varzaqan 460 km.

W przewodniku Masuleh jest opisywany jako najładniejsza wioska w Iranie. Domy w kolorze czerwonawej ziemi postawione jeden na drugim. Faktycznie wszystko się zgadza. Chodząc po wąskich uliczkach wioski stąpamy po dachach domów, które są pod nami. Ciekawym widokiem są kominy wystające przy chodnikach po których się poruszamy.

Z Masuleh jedziemy na północ w stronę Astary przy wybrzeżu Morza Kaspijskiego. Próbujemy znaleźć jakiś dojazd do morza, ale jest to bardzo utrudnione. W tych rejonach świata nie przywiązuje się wagi do plaży. W końcu udaje nam się dotrzeć do Morza Kaspijskiego. Niestety „powtórka z rozrywki”.

Z wielką ulgą jadę w głąb lądu i od razu robi się czysto i miło. Jeszcze tylko ostatnie tankowanie przed granicą armeńską, gdzie mam małe spięcie z właścicielem stacji, który chciał mnie skasować za wlane paliwo w potrójnej cenie. Uzasadniał, że w tych okolicach tyle się płaci ze względu na dużą obecność Ormian i Azerów dla których to i tak wyśmienita cena. Oczywiście się nie zgodziłem i po użyciu mojego notesika, w którym wpisałem nazwę stacji i jej lokalizację właściciel przybiegł i oddał 10 000 IRR z 30 000 IRR, które początkowo skasował. Przy tej całej akcji był bardzo miły i na zgodę podał rękę pytając się czy wszystko już w porządku.

To jest właśnie ich sposób na życie. Po każdym konflikcie należy się rozstać w zgodzie (my Polacy tak nie potrafimy).

W konsekwencji spór poszedł o niewielkie kwoty, ale jednak zawsze to była 1/3 kwoty. Nie ważne ile kosztuje, ale zawsze trzeba walczyć o lepszą cenę i o przede wszystkim o to, aby nas nie oszukiwano.

Miejsce na nocleg znajdujemy w okolicach Varzaqan w bardzo przyjemnej okolicy.

Nocleg przy trasie.